Była piękna, gwieździsta noc. Na niebieskim firmamencie dominowały przebłyski bladego różu i żarzącej się czerwieni, układająca się w niesamowitą zorzę o barwach niczym ostrze miecza świetlnego Kylo...
I choć świat cieszył się zbliżającym końcem najpotężniejszej broni Najwyższego Porządku - bazy Starkiller - to zapewne nikt z Ruchu Oporu raczej nie spodziewał się, że Kylo Ren nadal znajduje się na niej...Zapomniany przez cały Najwyższy Porządek - kapitan Phasmę, generała Huxa, a być może nawet i swojego mistrza, Naczelnego Wodza Snoke'a - i...
...i rodzinę. Bowiem czy wspaniała pani generał Leia Organa o tym cudnym nazwisku Solo poświęciła dla niego w dzieciństwie choć chwilę dla niego, swojego jedynego dziecka!? Czy ten kochany ojciec, który specjalnie przyszedł po niego, aby go uratować, wziąć do domu, do matki... poświęcił kiedyś dla niego choćby pięć minut?
Nie! Nigdy! Oni zawsza byli zajęci!W Akademii Jedi jego wujka, Luke'a Skywalkera, wcale nie było lepiej.
Czyż to nie cudowne!? Wszyscy tak nagle się zgadali, i to tylko po to, aby go zniszczyć, znieważyć, upokorzyć przed całym światem!
Stracił przyjaciół. Tak zupełnie nagle w jednym momencie zawalił mu się grunt pod nogami i.. ich stracił.
Niesubordynacja. Ble! Jak to okropnie brzmi. Nie lepiej tego nazwać... pokazem potęgi? Władczością? Przewagą nad mięczakami? Nad... nad niedoszłymi przyjaciółmi, którzy szydzili z jego odstających uszu, niańczenia przez wujka, braku samodzielności, braku... dziewczyny?
*
* *Kylo jest już praktycznie nieprzytomny.
Leży zakrwawiony od czubka głowy po lewe biodro, a z jego ciała leniwie rozciągały się strużki ciemnej, słabo skrzepniętej krwi.Wpadł w zupełną apatię i był w pół świadomy... czegokolwiek. Jego położenie wcale nie pomagało mu w rządzeniu Najwyższym Porządkiem, a blizna rozciągająca się od górnego kącika lewej skroni na ukos przez całą twarz i fragment na obojczyku wraz z głęboką raną pod ostatnim, lewym żebrem, na prawym ramieniu i pod rzepkami na obydwu nogach uniemożliwiały mu jakikolwiek ruch.
Miał rację tłumacząc ojcu, że cierpi - strasznie cierpi z powodu tego bólu.
Ojcu. Jego kochanemu ojcu...
Bardzo. Na szczęście - nie żyje. Ten ponurak! Kretyn! Drań do potęgi piątej!
Albo po prostu... Han Solo.
Walnięty przemytnik!*
Nad jego głową znajdowało się tysiące gwiazd, a każda z nich świeciła różnym blaskiem. Wśród nich była jednak jedna wyjątkowa...Swoją jasnością emanowała znaczny obszar nieba, który w połączeniu z kilkoma innymi gwiazdami nadał jej zarys twarzy. Twarzy... znajomej dla Rena, a nawet zbyt bardzo.
Będąc w Najwyższym Porządku znajomość Rebeliantów jest traktowana niemal za zdradę, dlatego Finn w razie ponownego odnalezienia się wśród grona szturmowców nie powinien liczyć na miłe przywitanie. Choć wręcz na pewno tam nie wróci - w porównaniu do piekła Najwyższy Porządek to piórko, słowo rzucone na wiatr albo jak raj. Ciekawe czy istnieją ludzie, którzy o zdrowych zmysłach wytrzymalibym
Jednakże Rey to wyjątek. I to właśnie Ren ujrzał na niebie, pośród nielicznych kłębiasty obłoków.
Rey jest kimś zupełnie... innym. Czuł, że nie powinna być dla niego wrogiem. Powinni być razem, po jednej stronie... tylko jak może do tego doprowadzić? Porozmawiałby o tym z Wodzem, tylko jakoś... delikatnie. I o ile dożyje do jutra...
Nagle w polu jego widzenia ukazała się kolejna znajoma twarz, która rowiała jego jakiekolwiek myśli.
"Hux!"
Ten pieprzony lizus, który próbuje szpanować władzą nad Najwyższym Porządkiem, posiadaniem wysoko ustawionych w Imperium rodziców (Brendol. Doprawdy wstaniałe imię jak na rodzica. Szczerze - Han ładniejsze)... i byciem od niego starszym o siedem lat.
Stary dziad. Ma... eyy... trzydzieści sześć lat!
- Ej Ren, nie śpij! - generał niemal krzyknął w jego kierunku, po czym kucnął i spojrzał na jego rany
Chyba wyczuł, że zrobił źle. I chyba spróbuje to naprawić.
- Możesz wstać czy muszę zawołać szturmowców? - rzekł, niemal drwiąc z niego
Kylo spojrzał na niego z wrogością. "Ten palant chyba nigdy się nie zmieni!" - pomyślał, po czym poczuł kłócie w brzuchu i równocześnie w boku.
Chwilę potem obrócił aię delikatnie na prwy bok i zwymiotował krwią, co doprowadziło go do łez. Obraz uśmiechniętej Rey uciekł jej sprzed oczu.
Załamał się. Nie chciał jej tracić z oczu ani na chwilę. Dlatego okrzyk Huxa do 308 batalionu: "chodźcie tutaj i weźcie Rena na pokład! Szybko!" nie zrobił dla niego wrażenia.Mdlał.
Zdecydowanie stracił zbyt dużo krwi.
Nie minęło dużo czasu, jak dwoje opancerzonych śnieżnych sztumrowców złapało go pod ramionami i zawlekło do statku dowodzenia typu Upsilon...To be continued!
Uwaga!
W tym fragmencie wystąpiło pewne określenie, które jest zapewnie znajome w kręgach fanów HP: ponurak.
Osobiście uznaję, że może ono określać Hana Solo, choć miałam coś innego na myśli xD.
([Han,] jesteś bestią!)
CZYTASZ
Nieszczęśnik z Taris
FanfictionIdąc słoneczną Taris zazwyczaj mijasz tłumy ludzi: dzieciaki bawiące się z młodymi przedstawicielami ras humanoidalnych, mon caramari, Twi'lekków; dorosłych pograżających się w rozmowach; niedoścignionych przestępców i złoczyńców czyhających w mroka...