— Chyba... Chyba tak. — szepnęła niepewnie, co było dosyć urocze.
— Urocza jesteś — zaśmiałem się cicho, całując ją w czubek głowy. Byłem od niej sporo wyższy. Mój mały aniołek.
— Właśnie, co z kwestią szkoły? — zapytała, zmieniając temat.
— Chciałabyś ukończyć liceum?
— No oczywiście! Chyba sobie nie wyobrażasz, że będę cały czas siedziała w domu, przy okazji sprzątając go. — mruknęła, udając urażoną.
— Nawet gdybyś chciała, nie pozwoliłbym ci. Słyszałem, jaki masz "porządek" w pokoju. —prychnąłem rozbawiony.
Zanim przywiozłem ją do siebie, poinformowałem rodziców dziewczyny o całym zajściu. Przy okazji trochę opowiedzieli mi o Emily, podkreślając jaki ma syf w pokoju.
— Wal się, to artystyczny nieład. Nikt nie rozumie mojej twórczości! Docenicie to dopiero po mojej śmierci, ignoranci jedni. — odpowiedziała szybko, cała zaczerwieniona. Uśmiechnąłem się lekko na myśl, że znowu ją zawstydziłem. Słodko się denerwuje.
— Po prostu masz w pokoju burdel. — podsumowałem, śmiejąc się cicho z dziewczyny.
— Lepiej mieć burdel w pokoju niż pokój w burdelu. Ale pan Convel Pieprzona Perfekcja Böserwolf tego nie zrozumie. — prychnęła, starając się zachować powagę, co jej nie wyszło, gdyż już po chwili także zaśmiała się ze swojego bałaganiarstwa.
— Uważasz, że jestem perfekcyjny? — mruknąłem, poruszając sugestywnie brwiami.
— I popieprzony. Kto normalny wchodzi komuś do łazienki i zaczyna się przy nim myć?!
— Racja, wybacz. Powinienem wejść ci od razu do wanny.
— Wybaczam i liczę, że następnym razem naprawisz swój błąd. — odpowiedziała, puszczając do mnie oczko, co mnie trochę zbiło z tropu. Czasem była urocza i rumieniła się na moje teksty, a później sama prowokowała. Nie rozumiem tego, ale podoba mi się.
Nie mówiąc nic więcej, wziąłem ją na ręce w stylu panny młodej. No w końcu nie pozwolę się jej przemęczać ze skręconą kostką.
Dziewczyna pisnęła cicho, ale objęła mnie i pozwoliła się nieść. Zaniosłem ją do kuchni i posadziłem na blacie, a sam zacząłem zastanawiać się, co zrobić na śniadanie.
— Jajecznica może być? Czy wolisz coś bardziej wymyślnego? — zagadałem, jednocześnie otwierając lodówkę.
— Może być. Choć szczerze myślałam, że zaproponujesz naleśniki czy coś takiego.
— Nie lubię śniadań na słodko, ale jeśli wolisz naleśniki, to mogę ci zrobić. — wywróciłem oczami.
— No przecież powiedziałam, że może być. Aha, nie jestem aż taką ofermą, umiem sobie zrobić śniadanie. Moje roztargnienie nie ma nic do tego!
— Nie twierdzę, że jesteś ofermą. Po prostu chciałem być miły i zrobić ci śniadanko. — uśmiechnąłem się uroczo, wyciągając patelnię.
— Pantofel... — mruknęła pod nosem ze złośliwym uśmieszkiem.
— Co za zołza... — zaśmiałem się cicho, zaczynając robić śniadanie.
— Wracając do tematu szkoły... Mam już wybrany uniwersytet, dlatego bardzo mi zależy na ukończeniu edukacji.
— Zgoda, przecież cię nie powstrzymam. Jednakże skończysz naukę w prywatnej szkole. Wolę mieć cię bliżej siebie, aby nie powtórzył się więcej incydent z upadkiem z trzeciego piętra.
Dziewczyna uniosła lekko jedną brew do góry.
— Pójdziesz do High Wolves. — odparłem spokojnie. High Wolves było szkołą prywatną. Uczyły się w niej tylko wilkołaki, zwyczajny człowiek nie miałby szans, aby się do niej dostać.
— Do High Wolves?! Cholibka, to przecież prawie jak Hogwart! — krzyknęła, widocznie bardzo podekscytowana. — Tak poza tym, jak wy funkcjonujecie w "normalnym" świecie? W sensie czy ludzie wiedzą o waszym istnieniu i tak dalej...?
— Nasz przywódca, czyli mój ojciec, współpracuje z waszym rządem. Magiczne stworzenie normalnie żyją razem z wami, tylko wszystko jest zachowywane w tajemnicy, dla dobra ludzi. Wilkołaki nie są jedynymi stworzeniami. Możesz spotkać syreny, demony, czarodziei...
— Wampiry? — zapytała szatynka, wyraźnie zaciekawiona.
— Tak. Ale nie interesuj się tym tak! — warknąłem trochę ostrzej, niż zamierzałem, na co dziewczyna wzdrygnęła się.
— Jak to "nie interesuj się tym tak"?! Wprowadzasz mnie w ten wasz cały magiczny świat, pieprzysz o jakiś chorych pokrewieństwach dusz czy innej chorobie, a teraz mówisz, że to nie mój interes?! — uniosła się, co mi się nie spodobało. Nikt nie będzie podnosić na mnie głosu, nawet ona.
— Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Wampiry to niebezpieczne i okrutne stworzenia, które niszczą nasze społeczeństwo od wieków. Więcej ci do szczęścia nie jest potrzebne. I nie pytaj o to więcej. — zacisnąłem szczękę, nakładając na talerze jajecznicę.
— Ale dlaczego? Dlaczego tak bardzo się nienawidzicie?
— Przestań drążyć ten temat. To dla twojego bezpieczeństwa. — powiedziałem stanowczo. Nie może wiedzieć o polityce, którą mamy zamiar prowadzić przeciwko wampirom. Jako moja mate jest szczególnie narażona na ataki, które się nasiliły w ostatnim czasie. Z ofiarami śmiertelnymi...
— Jak chcesz mnie chronić, jeśli nawet nie wiem przed czym? Uznam ich za wrogów dopiero wtedy, kiedy będę wiedzieć co zrobili.
— Czy ty ich bronisz?
— Nie. Po prostu staram się wszystko kalkulować na chłodno. Jesteś zaślepiony nienawiścią, co nie jest dobre...
— Emily, proszę, dosyć.
Dziewczyna zeszła z blatu.
— Convel, oni na pewno myślą o was tak, jak wy o nich. Nie próbowaliście się jakoś dogadać? Dojść do porozumienia czy chociaż źródła problemu?
— Powiedziałem dosyć! — wrzasnąłem na nią, a moje oczy stały się czarne. Szatynka skuliła się, a po chwili skierowała się do wyjścia z kuchni.
— Wracaj tu — powiedziałem stanowczym tonem, nieznoszącym sprzeciwu, a jednak dziewczyna mnie zignorowała i wyszła z kuchni.
Zdenerwowałem się bardziej. Przecież prosiłem, aby nie drążyła tematu, a mimo tego to zrobiła. To jej wina, że mnie poniosło! Szybkim krokiem poszedłem za nią. Chyba byłem zbyt łagodny i muszę nauczyć ją posłuszeństwa...
Po korekcie

CZYTASZ
𝐁𝐞 𝐦𝐲 𝐑𝐞𝐝 𝐑𝐢𝐝𝐢𝐧𝐠 𝐇𝐨𝐨𝐝
Kurt Adam❝ Człowiek musiał popsuć trochę swoją naturę, bo nie rodzi się wilkiem - a jest wilkiem. ❞ MOGĄ WYSTĘPOWAĆ WULGARYZMY I/LUB SCENY 18+ Dawny tytuł: You are mine, sweetie W trakcie korekty - jeśli już raz to czytałeś, przeczytaj jeszcze raz, jest o...