Przykra strata

847 36 3
                                    

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Draco Malfoy, książę Slytherinu siedzi przy stole, tak po prostu. Wybaczyłam mu przynależność do grona zwolenników Voldemorta, to nie była jego wina, ale powinien wstydzić się że tu wrócił. Nigdy nie zapomnę jak obrażał mnie przy całej szkole i wyzywał od szlam. To słowo nawet w moich ustach brzmi równie obrzydliwie. To, że ktoś jest czystej krwi nie znaczy, że jest lepszy od innych. Usiadłam obok Ginny i nałożyłam sobie na talerz ziemniaki oraz kurczaka. Dyrektorka mówiła o balu bożonarodzeniowym. Na sam koniec wspomniała tylko, że nowi prefekci mają się stawić do jej gabinetu po odprowadzeniu uczniów do ich dormitoriów.

***

Gabinet nie zmienił się ani trochę od czasów, w których przesiadywał w nim Dumbledore - wspaniały człowiek. Niestety musiał umrzeć. Jego strata była bolesna dla każdego.

-Od teraz będziecie mieć wspólne dormitorium. Podzielę was na dwójki i...

Monolog czarownicy przerwało głośne skrzypienie drzwi, przez które wszedł wysoki, tleniony blondyn.

- Witam panie Malfoy. - Powiedziała sucho dyrektorka.

- Przepraszam za spóźnienie, lecz zatrzymały mnie dwie uczennice Ravenclaw'u, które biegały po korytarzach uganiając się za duchami.

- Na wstępie możecie odjąć im pięć punktów. No dobrze na czym to ja..

- Mówiła pani o podzieleniu nas. - Przypomniała cicho Luna.

- Ach tak. Jest was czwórka, więc bez zbędnych ceregieli powiem, że panna Lovegood będzie mieszkać z panem Terence'em.

- A ja? - Zapytałam, lecz niestety znałam już odpowiedź.

- Panno Granger, jest pani jedną z moich najlepszych uczennic, powinna pani zauważyć, że skoro został tylko pan Malfoy to będzie pani razem z nim dzielić dormitorium.

- Dobrze. - Odpowiedziałam.

Zdziwiła mnie reakcja fretki, a właściwie jej brak. Z zaciśniętą szczęką czekałam, aż wykrzyknie, że nic z tego bo jestem tylko brudną, nic nie wartą szlamą, tak się jednak nie stało.
Poszłam do wierzy Gryffindoru, gdzie zobaczyłam smutną Ginny, siedzącą w wielkim, wyblakłym, czerwonym fotelu. Jej wzrok padał bezpośrednio na tańczący w kominku ogień. Samotna łza spadła z jej policzka na brudną, pogniecioną kartkę. Powoli podeszłam do przyjaciółki i usiadłam obok patrząc się na nią pytająco. Dziewczyna nic nie mówiła tylko podała mi papier do ręki.

Kochana Córeczko. Nawet nie wiesz jak ciężko jest mi to pisać. Mam bardzo złą wiadomość. Wczoraj wieczorem kiedy szłam do pokoju Twojego brata Ronalda znalazłam list pożegnalny, w którym napisał, że gdy to przeczytam nie będzie żył. Serce mi krwawi na samą myśl o tym. Pamiętaj tylko, że miał dużo problemów ze sobą po stracie brata. On teraz znajduje się w lepszym świecie.

Kocham Cię. Mama

Oddałam Ginny kartkę, a ona od razu cisnęła nią prosto w ogień.

- Wiem, że jesteś smutna, ale może pójdziemy do mojego pokoju?

- Tak. Chodźmy tam już teraz.

Szłyśmy cicho korytarzem, aż do portretu. Nagle zorientowałam się, że nie znam hasła. "Wspaniale, po prostu wspaniale. Jak teraz się tam dostanę?" Mój monolog wewnętrzny przerwał mi odgłos kroków. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego, czarnoskórego chłopaka. O to i szedł, szczęśliwy jak młody bóg, Blaise Zabini.

Hej liczę, że spodobał się rozdział. Następny będzie dość szybko, może nawet dzisiaj bo mam wenę. Miłego czytania.

Born Evil [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz