Czy wybaczyć?

775 34 4
                                    

Przystojny czarodziej podszedł bliżej i spojrzał się na płaczącą, po stracie brata, Weasley.

- Część piękna jak masz na imię? Muszę je znać, aby Mikołaj wiedział co chcę dostać pod choinkę.

- Ginny. - Odpowiedziała speszona.

- Jestem Zabini. Blaise Zabini.

- Ta bardzo nam miło Blaise, ale może Malfoy podał ci hasło do dormitorium? - Musiałam przerwać tę jakże romantyczną pogawędkę.

- Jasne, że tak.

- Otworzysz?

- Się robi. - Powiedział. - Karmelowe cuksy.

Duży portret o dziwo nie znanej mi czarownicy otworzył się. W środku było wspaniale. Ogromna, czerwona kanapa i trzy fotele stały przed płonącym ogniem w kominku, po prawej był duży bar z dożywotnim zapasem Ognistej Whisky. Jedne drzwi prowadziły do niewielkiej łazienki. Na lewo były dwa pokoje, pierwszy w stylu iście ślizgonskim, a drugi w barwach domu lwa. Z łazienki wyszedł Draco Malfoy, w swoim nieskazitelnym, czarnym garniturze. Muszę przyznać, że mimo jego bladej, jakby zobaczył trupa, cery bardzo mu to pasowało. Arystokrata podszedł do przyjaciela i uścisnął go na powitanie. Po tym odwrócił się w naszą stronę i spojrzał w moje oczy z cwaniackim uśmiechem godnym tylko największego cipeusza Hogwartu.

- No no Granger, widzę, że przyprowadziłaś nam zalaną łzami Wiewiórę.

- Odwal się od niej Malfoy. - Syknęłam.

- Spokojnie dziewczyno. Może trochę Ognistej na zatopienie smutków Ruda? - Nie czekając na odpowiedź podszedł do barku, chwycił cztery kieliszki i każdemu nalał do pełna bursztynowego napoju.

Swój przyjęłam po czym bez grymasu wypiłam całą porcję.

- Nieźle Graner. Nawet Zabini by się skrzywił po takiej ilości alkoholu.

- Ma się to coś Malfoy.

Butelka była już prawie pusta, ale kto normalny zostawił by choć resztkę tak dobrego trunku? Napewno nie nasza czwórka. Po trzeciej kolejce Whisky Ginny była nieźle wstawiona. Na szczęście nie myślała o bracie. Ja za to sobie o nim przypomniałam. Było nam razem tak dobrze, a jednak on wołał się zaszyć w pokoju, niż zwracać na mnie uwagę. Wiedziałam, że cierpi, więc pozwoliłam mu na to. Byłam taka głupia, teraz żałuję, że nie spędziliśmy jego ostatnich chwil razem. Kilka łez mimowolnie poleciało na moje policzki; Draco niestety to zobaczył.

- Hej co się stało? - Zdziwiło mnie to pytanie. On nigdy się mną nie przejmował, zawsze byłam tylko brudną szlamą w jego arystokrackich oczach.

- N, nic. Wszystko dobrze. - Załkałam.

- To skąd ta smutna mina?

- Nie chcę o tym rozmawiać z tobą.

- Rozumiem, po tych wszystkich latach dogryzania ci też bym sobie nie zaufał. - Czy on właśnie przyznał się do winy?

- Nie nazwałabym tego dogryzaniem, a raczej poniżaniem Malfoy.

- Ech. Kiepsko to wyglądało co? Może teraz między nami będzie lepiej. Granger przepraszam.

Nigdy nie pomyślałabym, że wielki i wspaniały w swoich oczach Draco Malfoy będzie mnie przepraszał.

- Nie ma sprawy. Czyliii teraz już nie jestem dla ciebie szlamą?

- Proszę nie mówmy o tym więcej.

Kiwnęłam głową na zgodę i przemilczałam to. Po tej niezręcznej dla mnie, a raczej bardziej dla niego, rozmowie spojrzałam w stronę Blaise'a. Siedział na kanapie razem z moją rudowłosą przyjaciółką i mimo dużej porcji alkoholu w jej krwi szczerze się śmiała. Czarnoskury poczuł mój wzrok na sobie po czym powiedział:

- To jak, między wami wszystko okej?

- Jak narazie tak. - Odpowiedział blondyn z uśmiechem na twarzy.

- Dobra ja idę spać.

- Pa Diable. - Pożegnała się Ginny.

- Kto? - Zapytałam zbita z tropu.

- Jestem Blaise, dla przyjaciół Diabeł. - Wytłumaczył - To jest Smok. - Wskazał ręką na Malfoy'a.

- Do mnie tak nie mówcie. Dopiero co się pogidziliśmy to nie przyjaźń, tylko koleżeńska znajomość.

- Jasne - Odpowiedziałam.

Chwilę potem położyłam się na fotelu i momentalnie zasnęłam.

Obudziłam się bardzo wcześnie, ponieważ za oknem było jeszcze ciemno. Spojrzałam na zegarek, który położyłam wczoraj na stole, ale jego tam nie było. Wyszłam z łóżka i poczułam zimną ciecz pod stopami. Gdy spojrzałam na podłogę zorientowałam się, że była to woda. Płynęła przez pół pokoju, aż do drzwi. Chcąc zbadać źródło wycieku ruszyłam wzdłuż tego niewielkiego strumyka. Gdy dotarłam pod same drzwi usłyszałam krzyk. Wystraszona odskoczyłam na dwa kroki, ale ciekawość wzięła górę i nacisnęłam złotą klamkę. Nagle moje ciało przeszedł ogromny ból. Czułam jakby wszystkie moje kończyny miały się od siebie oderwać, a serce było niszczone od środka. Przed oczami miałam tylko ciemność.

Stłumiłam krzyk i poczułam, że spadam na twardą podłogę zawinieta w ciepły kocyk. Wydostałam się z materiału i szybko wstałam. Był to ogromny błąd, głową zaczęła mnie strasznie boleć, a światło słoneczne robiło swoje niemalże wypalając mi oczy swym blaskiem. Na stole leżała kartka, a obok jakaś butelka do połowy wypełniona dziwnym płynem.

Wypij to Miona. Eliksir na kaca szybko pomaga.
Blaise

Posłusznie opróżniłam zawartość butelki. Ból głowy ustał natychmiastowo. Wyjęłam z szafy czarne rurki, bordowy sweter oraz szatę Gryffindoru, która nieco różniła się od pozostałych odznaką prefekta naczelnego. Zawsze miałam problem z moimi włosami, wyglądały jak siano trafione piorunem; Teraz bardziej się przykładałam do dbania o nie i zostały tylko piękne, brązowe loki. Ruszyłam do Wielkiej Sali na śniadanie. Cztery stoły były oblegane przez tłum uczniów z różnych domów. Ja usiadłam przy stole Gryfonów. Zjadłam niewielką porcję jajecznicy i czekałam na Ginny. Po długim czasie zapytałam się Dean'a czy jej nie widział. On w odpowiedzi tylko zrobił zawiedzioną minę i wskazał głową na stół Ślizgonów. Zobaczyłam tam Rudą, siedzącą i smiejącą się w objęciach Zabini'ego.

Hej. Ten rozdział pisało mi się bardzo przyjemnie, pewnie dlatego jest długi. Podobał wam się? Miłego czytania życzę.

Born Evil [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz