No to mamy problem Potter

596 22 0
                                    

Przyznam, że zdziwił mnie ten widok. Harry nie miał przyjeżdżać w tym roku do Hogwartu, ale jak widać plany się zmieniły. Nikogo nie uprzedził wcześniej o swoim przybyciu tutaj, gdyż nawet nauczyciele mieli zdziwione miny. Serce mi stanęło na ten widok, ale emocje wzięły górę nad moim ciałem i w oka mgnieniu znalazłam się przy Wybrańcu.

- Harry tak bardzo za tobą tęskniłam. - Uściskałam go mocno.

- Ciebie też miło widzieć Hermiono, ale zaraz mnie udusisz. - Odsunął się udając kaszel. - Gdzie jest Ginny?

Moja ręka już wędrowała w stronę stołu Slytherinu, gdzie jeszcze przed chwilą siedziała młoda Weasley, ale teraz jej tam nie było. Wzrokiem przeleciałam wszystkie cztery stoły w poszukiwaniu czarownicy. Ruda znikła, więc pod wpływem chwili i przyjacielskiego instynktu pobiegłem do jej dormitorium wielkimi, ruchomymi, marmurowymi schodami, które na pierwszym roku, w tej przepięknej szkole, zaprowadziły mnie Harry'ego oraz kochanego Ron'a na trzecie piętro. Nie wiem co nam odbiło, ale weszliśmy tam dzielnie jak przystało na Gryfonów i wtedy po raz pierwszy zauważyłam klapę w podłodze, na której stał trójgłowy pies gajowego - Puszek i chronił kamienia filozoficznego.

W sypialni Ginny leżała na swoim łóżku owinięta czerwonym, aksamitnym kocem, który raczej słabo ogrzewał, gdyż był cienki jak peleryna niewidka. Podeszłam do Gryfonki i usiadłam obok. Ona spojrzała na mnie i wtedy zobaczyłam jej czerwoną od łez twarz; Przypominała McGonnagall odbierającą punkty własnym podopiecznym, tylko że Ginny była smutna, a nie zła.

- Co się stało? - Zapytałam.

- Hermiono naprawdę nie rozumiesz?

- Przykro mi nie. Powinnaś się cieszyć, że Harry wrócił.

- Niby co w tym szczęśliwego?! Kiedy się dowie, że spoufalamy się z największymi dupkami Slytherinu wpadnie w niekontrolowany szał i potraktuje każdego z nich Cruciatusem.

- Jestem pewna, że Harry nie będzie miał nic przeciwko. To tylko przyjaźń.

- Tyle, że dla mnie to coś więcej niż przyjaźń...

- Czekaj jak to?

- Nadal nie rozumiesz? Ja kocham Blaise'a. - Te słowa zrozumiałam dopiero po chwili.

Jeśli Harry się dowie, że Ginny go zdradza z czystokrwistym arystokratą to... wolę nawet nie wiedzieć jak na to zareaguje.

- Chcesz zerwać z Harrym?

- Kocham go, ale przed wyjazdem do Hogwartu był nieobecny. Blaise jest cudowny, zabawny i bardzo opiekuńczy. Nie wiem co mam robić Hermiono. Kocham ich, ale muszę zostawić Harry'ego.

- Harry czeka na Ciebie w Wielkiej Sali. Czy masz zamiar z nim zerwać dzisiaj?

- Chyba nie. Ja i Diabeł nie jesteśmy oficjalnie razem, teraz oswoimy Harry'ego z faktem, że są naszymi przyjaciółmi.

- Tak to dobry pomysł.

Wróciłyśmy razem na kolację, gdzie czekał na nas zielonooki. Ginny podeszła do niego powoli i przytuliła tak jakby był to ich ostatni uścisk. Po dłuższej chwili oderwali się od siebie i gdy Ginny chciała coś powiedzieć chłopak wyprzedził ją ruchem ręki i ukleknął na jedno kolano mówiąc:

- Ginevro Weasley czy zechcesz zostać moją żoną? - Nikt nie spodziewał się takiego pytania z jego ust, ja swoje lekko rozchyliłam ze zdziwienia.

Spojrzałam na Ginny i ujrzałam zamieszanie na jej czerwonej, tym razem ze wstydu, gdyż obserwowała ich cała szkoła wraz z nauczycielami, twarzy.

- J...  ja nie mogę.

- Rozumiem, nie jesteś jeszcze gotowa. - Powiedział Harry. - Zaczekam na ciebie.

- Nie, nie rozumiesz.

- To o co chodzi?

- My nigdy nie będziemy razem Harry.

- Ale Ginny ja Cię kocham. - To zdanie młody Potter wypowiedział z łzami w oczach i drżącym głosem.

- Ja ciebie też, ale nie możemy być dłużej razem.

- Jak możesz mi to robić.

- Przepraszam Harry. - Szepnęła rudowłosa i odeszła w ciszy, gdyż nikt nie ważył się teraz zabrać głosu.

- Zostaniesz do końca roku? - Spytałam.

- Tak. - Powiedział szybko i odszedł.

W Wielkiej Sali zapanowała grobowa cisza, do czasu gdy Malfoy nie zaczął bezczelnie się śmiać z nieudanych oświadczyn Potter'a.

Następnego dnia wszyscy zachowywali się tak jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. Tylko Ślizgoni wytykali Wybrańca palcami. On jednak zachowywał zimną krew i starał się to wszystko ignorować.
Razem z Harrym poszłam na spacer po błoniach Hogwartu, aby wytłumaczyć mu aktualną sytuację pokoju ze Slytherinem. Była zima, więc krajobraz wydawał się mroczny przez stary zamek, a zarazem świąteczny. Z każdym krokiem śnieg pod naszymi stopami skrzypiał jak drewniane drzwi od sali do transmutacji. Kilku szóstoklasistów rzucało się nawzajem śnieżkami, a młodsi uczniowie lepili bałwany. Niestety do zimowych zabaw dołączyli się czarodzieje z ostatniego roku i każdemu bałwanowi wkładali malutkie marchewki w środkową kulę i doczepiali kartkę pergaminu z napisem Slughorn. Chyba nikt nie zapomniał minionej nocy z rozebranym profesorem.

- Hermiono chciałaś mi coś powiedzieć. - Zaczął chłopak.

- Tak Harry. Widzisz chodzi o to, że wybaczyłam Malfoy'owi dawne przykrości jakie mi sprawił.

- Zwariowałaś?! Nie jest tego wart. To dupek i tchórz.

- Czy tchórz przyznałby się do winy?

- Tak, bo boi się, a wrogów lepiej mieć bliżej.

- Oni wszycy naprawdę się zmienili. Ginny...

- Co Ginny?

- Nic, nieważne.

- No dobrze, ale proszę uważaj na siebie. Nie chcę żebyś robiła sobie nadzieję, że Malfoy się zmienił.

- Zaufaj mi Harry, on jest dobry.

- Mhhhm no nie wiem.

- Pójdziemy dzisiaj do Trzech Mioteł? - Zmieniłam szybko temat.

- Jasne.

- Może zaproszę klika osób? Co ty na to?

- W grupie weselej. - Odpowiedział z uśmiechem na twarzy.

Po spacerze wróciłam do dormitorium i zmachana położyłam się na kanapę.

Obudziłam się i znowu pod moimi nogami była woda, która płynęła do drewnianych drzwi. Podeszłam i z obawy, że po raz kolejny usłyszę krzyk powoli i ostrożnie nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazały się ciemne, drewniane schody prowadzące w dół. Nie oglądając się za siebie zeszłam po nich w dół. Na dole był piękny czerwony dywan i stolik z ozdobnym wazonem. Woda kapała ze schodów i płynęła obok dywanu po marmurowej podłodze. Podniosłam wzrok i zobaczyłam kobietę. Niestety nie widziałam jej twarzy, gdyż była odwrócona do mnie tyłem. Ciekawa jej tożsamości dotknęłam jej ramię aby na mnie spojrzała, jednak poziom wody zaczął się niemożliwie szybko podnosić i zalało cały pokój.

- NIE!!! - Krzyknęłam głośno i spadłam z hukiem z kanapy, na której musiałam zasnąć.

- Spokojne mała, to tylko zły sen. - Powiedział Draco, który nagle znalazł się tuż obok mnie i pomógł wstać.

- Dzięki. - W tym momencie do głowy przyszedł mi znakomity pomysł. - Chcesz iść dzisiaj do Trzech Mioteł?

- Mmm na randkę?

- Nie idioto. Możesz powiedzieć Blaise'owi, że też może z nami iść, ja powiem Ginny.

- Ja ci nie wystarczam?

- Och zamknij się.

Hej hej kolejny rozdział. Uznałam, że lepiej będzie jak każdy będzie miał swój tytuł. Miłego czytania.

Born Evil [Dramione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz