— Zaliczone! — powiedzieli bohaterowie, jednocześnie przybijając piątkę.
Usłyszeli pierwsze piknięcie obu Miracul.
— Kropeczko, możemy chwile porozmawiać? — zapytał niepewnie chłopak.
— Tylko szybko, zostały nam po cztery minuty. — wskazała na pierścień przyjaciela.
Usłyszeli drugie piknięcie.
— Działamy razem już prawie trzy lata. Czy to nie czas, aby ujawnić swoją drugą twarz? — gdzieś w środku niego tliła się iskierka nadziei, że jednak się na to zgodzi.
— Chyba nie myślisz, że sama ci powiem, kim jestem. — wyraźnie posmutniał na te słowa, a kocie uszy słodko oklapły. — Będzie o wiele zabawniej, jeśli sam postarasz się odkryć, kto ukrywa się pod moją maską. — usłyszeli trzecie piknięcie. — Zostało mało czasu, sfruwam, zanim się przemienię. — zarzuciła yo-yo gdzieś w dal. — Do zobaczenia na wieczornym patrolu, Kocie.
— Do zobaczenia, Moja Pani. — westchnął, goniąc za nią wzrokiem.
Przez resztę dnia Adrien nie mógł się na niczym skupić.
Wychodził tragicznie na zdjęciach, przegrywał każde starcie na treningach fechtunku i snuł się z kąta w kąt jak jakieś bezmózgie zombie, co według Plagga, nie mijało się daleko z prawdą.
— Usiądź na tyłku, bo jeszcze kilka okrążeń, a dziurę w podłodze zrobisz. — odezwało się kwami. — Skończył się ser w mini lodówce.
— Przecież wczoraj wkładałem tam jakieś pięćdziesiąt krążków. — zdziwił się chłopak.
— Zjadłem. — oznajmił bezceremonialnie. — Nie moja wina, że było tak mało. — odwrócił się obrażony.
— Nie moja wina, że jesteś takim żarłokiem. — odgryzł się. — Dzisiaj na więcej nie licz.
— Co? — przeraziło się stworzonko.
— A to. — widząc, że zbliża się długo wyczekiwana przez niego godzina, dodał. — Plagg, wysuwaj pazury!
I już po chwili, przyodziany w czarny strój gnał w stronę wieży Eiffla na umówione spotkanie.
Będąc już na samym szczycie budowli, ciężko wzdychając, oparł się o barierkę i zatracił się w pięknym widoku, który rozciągał się aż po horyzont.
— Witaj, Czarny Kocie. — głos ukochanej wyrwał go z zamyślenia.
— Szczegóły. — odezwał się. — Chce znać jakieś szczegóły.
— A gdzie: witaj Moja Pani, hej Kropciu, albo zwykłe cześć Biedronsiu? — prychnęła, rozbawiona jego zachowaniem.
— Dobry wieczór, Księżniczko. — zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość, na co Marinette nieznacznie się zaróżowiła. — A teraz daj mi jakąś podpowiedź.
Odsunęła go delikatnie od siebie na długość ręki.
— Nie ma tak łatwo.— uśmiechnęła się słodko.
— Ej no! — oburzył się chłopak. — Proszę. — zrobił przy tym tak słodką minkę, że w Biedronce coś pękło.
— Dobra, niech będzie. — burknęła. — Pod maską jestem zupełnie inną osobą. Jestem chodzącą katastrofą, wszystko, czego się dotknę, zamienia się w pył. Lubię też rysować. Tyle powinno wystarczyć. — widząc, że Kot intensywnie się zastanawia, dodała. — Mam pomysł. Zróbmy z tego zakład.
— Zakład, powiadasz. — chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie tak, że ich klatki piersiowe się stykały.
— Tak. — wyswobodziła się z jego ramion. — Na odgadnięcie mojej tożsamości masz cztery tygodnie, jeśli do tego czasu nie zgadniesz, kim jestem, wtedy będziesz przychodził przez miesiąc na misję w stroju baletnicy i nigdy już nie będziesz dociekał, kim jestem. Chyba że sama zacznę ten temat. — wyjaśniła, trzepocząc kokieteryjnie długimi rzęsami ze słodkim uśmiechem na ustach.
— Niech będzie. — zgodził się. — Ale jeśli wygram, to spędzimy miły wieczór.
— Zapomnij. Chyba przedawkowałeś kocimiętkę. — oburzyła się, czerwona do granic możliwości.
— A mówisz, że to ja mam nieczyste myśli, ale z tym poczekajmy jeszcze trochę. — uśmiechnął się szelmowsko.
Za te słowa oberwał jojem od Biedronki po głowie. Zawsze tak robiła, gdy ją drażnił.
— Kochanie, chodziło mi o romantyczną kolację zakończoną namiętnym pocałunkiem. — mrugnął do niej.
— Jeszcze raz powiesz do mnie kochanie, a przysięgam, że pozbawię cię przyrodzenia, nie będziesz miał czym zmajstrować dzieci i nie przedłużysz swojego rodu.
— Zrobisz to Emmie, Luisowi i Hugo? — zaśmiał się.
— Komu? Kto to jest? — zapytała, całkowicie zdezorientowana.
— Tak nazwiemy nasze dzieci. — odpowiedział pewny siebie.
— Nienawidzę cię. — mruknęła ledwo słyszalnie pod nosem, uśmiechając się delikatnie, choć te słowa nie umknęły jego kociemu słuchowi. — Przykro mi, że zniszczę twoje marzenia. Mimo wszystko zgodzę się na ten wieczór, tylko dlatego, że nie masz szans na odgadnięcie, kim jestem.
— Tak się składa, że mam już pewien trop. — pochwalił się.
— Och, czyżby? — zaplotła ręce na klatce piersiowej.
— Tak. — wyszczerzył się szeroko i znów przysunął się do dziewczyny.
— W takim razie działaj, Sherlocku. — wyciągnęła rękę do chłopaka na znak przypieczętowania umowy. Ten natomiast chwycił jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Biedronka się zarumieniła i szybko cofnęła rękę. — Nie zapędzaj się, Kiciuś.
— Masz rację, na to również przyjdzie pora. — posłał jej oczko i swój firmowy, koci uśmiech.
Usłyszeli pierwsze piknięcie.
— Spadam, zanim się przemienię. Żegnaj, Kocie.
I już jej nie było.
Po wskoczeniu przez okno do pokoju dokonał przemiany zwrotnej i nie zwracając uwagi na marudzącego o niedożywieniu Plagg'a opadł na łóżko.
— Plagg, ja czuję, że ona chodzi do mojej klasy. — powiedział, gapiąc się w sufit.
— Pogadamy, jak dostanę ser. — burknęło kwami.
— Muszę coś wykombinować. Tylko co? — zastanawiał się.
— Pogadamy, jak dostanę ser. — Plagg nie dawał za wygraną.
Zrezygnowany blondyn wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z całą tacą śmierdzącego przysmaku Plagga.
— Masz i najlepiej siedź już cicho.
Podał kwami ser, a sam usiadł przy biurku i wyjął białą kartkę, na której pojawiło się dziewięcioro imion dziewczyn z jego klasy.
Alix
Alya
Chloé
Juleka
Lila
Marinette
Mylène
Rose
SabrinaCzas zacząć śledztwo.
Kim jesteś, Księżniczko?
👹👹👹
Poprawione
💜💜💜
CZYTASZ
Who Are You, Purrincess? ||Miraculous||✔
FanfictionSherlock Chat wszczyna śledztwo dotyczące tożsamości Biedronki. #168 w kategorii Fanfiction 01.10.2017r.