Rozdział 14 - Ale lipa

8.5K 715 506
                                    

Marinette na poniedziałek czekała z niecierpliwością. Tego dnia miała się dowiedzieć, czy próba zeswatania Alyi i Nino przyniosła jakiś rezultat. Była pewna, że tak, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo.

Jak nigdy wstała wcześnie, była tym tak podekscytowana, że nie mogła spać od dobrej godziny. Początek tygodnia zapowiadał się ciepło, ubrała się w czarne legginsy i jasnofioletowy, cienki sweter. Gotowa zeszła na dół na śniadanie i z uśmiechem przywitała się z rodzicami. Zrobiła sobie płatki kukurydziane, które szybko zjadła, bo musiała już się zbierać do szkoły.

Będąc już na szkolnym dziedzińcu, wpatrywała dogodnej kryjówki, z której mogła prowadzić obserwacje. Krzaki przy schodach prowadzących na szkolny plac wydawały się idealne; szybko się tam schowała. Bacznie obserwowała uczniów przychodzących do placówki, na których się tak bardzo skupiła, że nie słyszała podchodzącej do niej od tyłu osoby.

— A co ty znowu robisz w tych krzakach. — znajomy głos zabrzmiał tuż przy jej uchu.

Czarny Kot?

— Ko... — już chciała się zapytać Kota, co on tu robi, ale odwróciła się i jakie było jej zdziwienie, kiedy kilkanaście centymetrów przed sobą zobaczyła Adriena. I co teraz? — ...chany przyjacielu, a co ty tu robisz? I kiedy ty mnie widziałeś w krzakach?

— W piątek wieczorem. — oznajmił. — Czaiłaś się tam z tym przystojnym bohaterem. — uśmiechnął się.

— Lepiej już nic nie mów. — uciszyła go, kładąc palec na jego ustach. — Kryj się! — szepnęła i pociągnęła blondyna za ramię w dół, kiedy w polu widzenia zauważyła przyjaciółkę. Kucnęli. — Aaa! — pisnęła cicho. — Wiedziałam, że się uda! Wiedziałam! — cieszyła się, gdy zobaczyła, że chłopak trzyma mulatkę za rękę.

— Niezła robota, Księżniczko. — palnął Adrien.

— C-co? — przecież... nie?

— Nic? — zrobił minę niewiniątka. Marinette przyglądała mu się chwile, ale przypomniała sobie o swojej misji, dlatego postanowiła to zignorować.

— Chodź. — pociągnęła chłopaka w stronę klasy.

Biegli szybko, uważając, by po drodze nikogo przypadkiem nie staranować. Wpadli z hukiem do pomieszczenia, zwracając na siebie uwagę wszystkich swoich kolegów. Zanim cokolwiek powiedziała, musiała podeprzeć się na kolanach, by złapać oddech.

Złapała ostatni głęboki wdech i spojrzała na splecione dłonie przyjaciół, leżące na blacie pierwszej ławki. Uśmiechnęła się szeroko z odniesionego sukcesu. Alya, widząc reakcję przyjaciółki, cała czerwona puściła dłoń chłopaka, wstała i pociągnęła przyjaciółkę za rękę w stronę damskiej toalety.

— Ty... ty... ty... — jąkała się szatynka. Marinette przyglądała się jej z głupim uśmiechem. — Ugh! Brak mi słów. — przyciągnęła przyjaciółkę do siebie i ją przytuliła. — Dziękuję.

— Czego się nie robi dla przyjaciółki. — odwzajemniła przytulasa.

Adrien został z Nino w klasie.

— Stary, gratuluje. — przybił z przyjacielem piątkę. — Znaczy, że wy jesteście razem? — zapytał, siadając w drugiej ławce, na miejscu Alyi, robiąc jej tym samym miejsce obok Nino.

— Tak. — odpowiedział dumnie, wypinając pierś. — Muszę podziękować Marinette. — powiedział bardziej do siebie niż do blondyna. —Teraz czas na ciebie. — zwrócił się do przyjaciela. — Kiedy znajdziesz sobie dziewczynę? — zapytał, podejrzliwie na niego patrząc.

— Już niedługo. — powiedział tajemniczo. — Już niedługo.

Do klasy weszły dziewczyny, śmiejąc się w najlepsze. Marinette trochę się zdziwiła, dlaczego Adrien zajmuje miejsce jej przyjaciółki, ale pomyślała sobie, że pewnie będzie chciała siedzieć ze swoim chłopakiem, dlatego wzruszyła ramionami i usiadła przy blondynie. Oczywiście pewna blondynka nie byłaby sobą, gdyby nie rzucała ciemnowłosej pełnych nienawiści spojrzeń. Marinette posłała jej tylko minę pod tytułem: zazdrościsz i skierowała oczy na tablice, bo w tym momencie do klasy weszła kobieta z fioletowymi włosami, ubrana w biały fartuch i okulary ochronne. Chemię czas zacząć.

Nauczycielka usiadła za biurkiem i spojrzała bez słowa na uczniów. Poprawiła okulary.

— Wyciągamy karteczki. — rzekła, bez cienia jakiejkolwiek emocji wymalowanej na jej twarzy.

Po klasie rozniosły się jęki zawodu i protesty, jednak niewzruszona kobieta wstała ze swojego belferskiego krzesła i zaczęła pisać zadania na tablicy. Oznajmując uczniom, że na rozwiązanie wszystkich, mają tylko piętnaście minut, zaczęła odliczać czas z zegarkiem w ręku.

— Ale lipa. — szepnęła Marinette.

Dwie lekcje później czwórka przyjaciół siedziała sobie na stołówce, oczywiście nasze zakochane gołąbki nie rozstawały się nawet na chwile, na co pozostała dwójka się cieszyła szczęściem przyjaciół.

W pewnym momencie Adrienowi zdawało się, że jakaś czerwona plama zamajaczyła za oknem, Marinette też zdawała się to zauważyć. Chłopak przeprosił pozostałych i podszedł do okna.

Biedronka?

Rozejrzał się po stołówce, sprawdzając której dziewczyny pozostałych na jego liście nie ma. Nie zauważył Rose i Sabriny. Wyszedł szybko i chcąc się przemienić, wszedł do schowka na środki czystości.

— Plagg, Biedronka potrzebuje naszej pomocy. — powiedział, kiedy kwami znalazło się na wysokości jego oczu.

— Jaki ty jesteś inteligentny. — jęknął kotek.

—Plagg, wysuwaj pazury! — wypowiedział z entuzjazmem, ponieważ nie mógł się doczekać spotkania panią swojego serca.

Przemieniony odbijał się kici kijem od dachów, szukając Biedronki. Nie znalazłszy jej, stanął na jednym z nich i skrócił swoją broń.

— Witaj, Czarny Kocie. — usłyszał za plecami. Odwrócił się.

— Biedronka? — spytał niepewnie.

— Tak, Kotku, to ja. — zachichotała i podeszła bliżej niego, a chłopakowi coś tu nie pasowało. Wzięła jego dłoń w ręce i położyła na swoim biodrze. Adrien był zdziwiony poczynaniami swojej partnerki. — Nie opieraj się, wiem, że tego chcesz. — położyła dłonie na jego ramionach, wspięła się na palce i wpiła w usta chłopaka.

Adrien nie mógł pojąć, co tu właśnie zaszło. Stał osłupiały, nie mogąc nawet ruszyć choćby palcem u ręki. Kiedy pierwszy szok minął, odsunął dziewczynę od siebie i spojrzał jej głęboko w oczy.

— Ty nie jesteś Biedronką. — stwierdził.

— Nie gadaj głupot, Kotku, przecież to ja, twoja Biedronsia. — trzymała się swojego.

— Nie, nie jesteś nią. — odsunął ją jeszcze bardziej. — Moja Pani nigdy nie pozwoliła mi na żadne przytulanki, a co dopiero na pocałunek. — odszedł od niej kilka kroków, oglądając dokładnie jej ciało w poszukiwaniu przedmiotu, który mógł zainfekować motylkiem Władca Ciem. — Prawdziwa Biedronka jest zimna, jak sopel lodu, za co ją kocham, więc lepiej nie ściemniaj, tylko mów, gdzie jest Akuma.

Całej tej sytuacji przyglądała się przemieniona Marinette.

👹👹👹

Poprawione.

💜💜💜

Who Are You, Purrincess? ||Miraculous||✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz