Rozdział 4

11.9K 490 78
                                    

- Czy to ten Mason, o którym myślę ? – zapytał niebezpiecznie spokojnym głosem. Czułam, że zaraz wybuchnie.

- Tak. – odpowiedziałam niechętnie - Mieszka naprzeciwko.

- I ?

Westchnęłam.

- I przyszedł tu wczoraj po południu i powiedział, że wciąż mnie kocha i mi to udowodni. I że tym razem nie pozwoli mi odejść.

Tyler wstał i skierował się do drzwi. Szybko go wyprzedziłam, zasłaniając sobą wyjście i kładąc dłonie na jego piersi.

- Co ty chcesz zrobić, Ty ? – naskoczyłam na niego.

- Pójdę do niego i powiem mu, że ma się trzymać od ciebie z daleka. A jak nie, to mu obiję gębę. – warknął.

- Uspokój się ! – teraz oboje krzyczeliśmy – Mason to mój kłopot, nie twój. Dam sobie z nim radę.

- Nie chcę, żeby się do ciebie zbliżał. Wystarczająco się przez niego już nacierpiałaś.

- Dobrze, jak tylko będzie mi się naprzykrzał, to dam ci znać i obijesz mu gębę, ale na razie odpuść, OK ?

Tyler przeczesał włosy palcami i westchnął, zerkając na mnie spod byka.

- OK. – zgodził się niechętnie.

- A teraz chodźmy na śniadanie, umieram z głodu. – odparłam i wyminęłam go, kierując się do kuchni.


********


Niedługo po śniadaniu Tyler wyszedł. Ja i Lisa zostałyśmy w mieszkaniu same.

- Słuchaj, przepraszam.- zaczęła ze skruchą w głosie – Nie wiedziałam, że twój kuzyn tak zareaguje.

- Nie gniewam się. – powiedziałam – Ty jest wobec mnie nadopiekuńczy i tyle. Traktuje mnie jak swoją siostrę, a ja jego jak brata. Zawsze tak było.

- Rozumiem. Jesteś dziś zajęta ?

- Trochę tak. Jest sobota, a w poniedziałek zaczynają się zajęcia. Mam trochę spraw do pozałatwiania na mieście.

- Aaa...no ok. – odparła i ruszyła do wyjścia – To potem się zgadamy, OK. ?

- Jasne. – uśmiechnęłam się – To do potem.

Szybko się ubrałam i wyszłam z mieszkania. Gdy wychodziłam z budynku, natknęłam się na Masona.

- Gdzie jedziesz ? – zapytał.

- Nie twój interes. – warknęłam, chcąc go wyminąć. Ale on złapał mnie za ramię i nie chciał puścić.

- Zawiozę cię, tylko powiedz dokąd. – wytłumaczył mi.

Wiedziałam, że nie mam wyjścia, bo on i tak mnie nie puści.

- Muszę kupić parę książek i zeszyty, a poza tym przydało by mi się znaleźć pracę. – powiedziałam niechętnie.

- Dobra. To najpierw pojedziemy do księgarni i marketu, a potem zabiorę cię do kawiarni, w której pracuje. – widząc moje pytające spojrzenie, dodał – Szukają tam kelnerki.

- OK.- zgodziłam się niechętnie – Prowadź.


********


Po pół godzinie dojechaliśmy do supermarketu. Kupiłam kilka zeszytów, długopisy, zeszyty i inne potrzebne rzeczy. Całe szczęście, księgarnia znajdowała się kilka przecznic od marketu, więc nie musieliśmy daleko jechać.

Wkurzało mnie, bo Mason cały czas chodził za mną jak cień.

- Dlaczego nie możesz dać mi spokoju ? – zapytałam go z pretensją w głosie, gdy jechaliśmy do kawiarni.

- Powiedziałem ci już. Zależy mi na tobie. – odparł, zerkając na mnie przelotnie.

- Ale mi na tobie nie. – może i go to zabolało, ale nie obchodziło mnie to.

Resztę drogi milczeliśmy.

Weszłam do kawiarni i skierowałam się do jednej z kelnerek. Wyglądała na parę lat starszą ode mnie, była drobna i szczupła, miała rude włosy i niebieskie oczy.

- Podobno szukacie kogoś do pomocy. – zagadnęłam.

Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

- Tak. – odparła i zwróciła się do Masona – Hej, Mason.

- Cześć, Clara. To moja znajoma, Kate. Szuka pracy. – wytłumaczył.

- A, jasne. Chodź, zaprowadzę cię do szefa. – rzuciła.

Przeszłyśmy do małego gabinetu, który znajdował się na zapleczu.

- Szefie, przyszła pani w sprawie pracy. – powiedziała Clara.

- Dobrze, niech wejdzie. – odparł mężczyzna. Był to wysoki i dobrze zbudowany blondyn z piwnymi oczami. Na oko był pod czterdziestkę.

- Dzień dobry. – zaczęłam – Nazywam się Katherine Hallow.

- Dzień dobry. – uścisnął mi rękę. – Thomas Bechers. Proszę usiąść. Rozumiem, że szuka pani pracy. Ja potrzebuję kelnerki, na pół etatu. Jest pani zainteresowana ?

- Tak, jestem. To dobrze się składa, bo od poniedziałku zaczynam studia, więc praca na pół etatu jak najbardziej mi pasuje. – uśmiechnęłam się do niego.

- To świetnie. Może pani zacząć od poniedziałku ? Wtedy też ustalimy pani grafik. – widać, że się ucieszył.

- Dobrze. Bardzo się cieszę. To do zobaczenia. – ponownie uścisnęłam mu rękę.

- Do zobaczenia. – odpowiedział i wrócił do swoich zajęć.

Kiedy wyszłam z zaplecza, Mason stał oparty o kontuar i czekał na mnie. Przewróciłam oczami i do niego podeszłam.

- Dasz się zaprosić na obiad ? – zapytał.

- OK. – zgodziłam się – Pewnie i tak nie przyjmiesz odmowy.

- Czytasz mi w myślach. – zaśmiał się i ruszyliśmy do samochodu.


********


Zdecydowaliśmy się na pizzę. Gdy siedzieliśmy w lokalu i czekaliśmy aż przyniosą nasze zamówienie, Mason zaczął poważnym tonem:

- Kate, czy możemy zacząć od początku ? – spojrzał na mnie błagalnie – Wiem, że cię skrzywdziłem, ale teraz chcę to naprawić. Zależy mi na tobie. Dasz mi szansę ?

Nie wiem, co mnie przekonało - czy to, że tak mu zależało, czy może to, że tak naprawdę chciałam mu dać drugą szansę i zobaczyć, co z tego wyniknie.

Po chwili zastanowienia powiedziałam:

- Cześć, jestem Kate. A ty ? – wyciągnęłam nad stołem rękę.

Na początku nie wiedział, o co mi chodzi, ale już za chwilę zauważyłam błysk zrozumienia w jego oczach.

- Mason. Miło cię poznać.




Daj mi szansęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz