5 | It's just a prank

627 73 37
                                    

Nathan's POV

— Co ty zrobiłeś, idioto? — Mark Jefferson złapał się za głowę. Skuliłem się.

— Trzeba było napisać cokolwiek innego! Wszystko spieprzyłeś, teraz się dowiedzą, to mój koniec... — spanikował mężczyzna, chodząc wte i wewte po Ciemni. Nadal trzymał się za głowę, wręcz miętosił włosy spoconą ze zdenerwowania dłonią.

— Ja to naprawię... — szepnąłem.

— Pf, naprawisz — prychnął i opuścił dłoń z głowy, ukazując mocno rozczochraną czuprynę. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. Nawet na śmierć Rachel tak nie zareagował. — Ciekawe tylko jak.

— Wymyślę coś — przełknąłem ślinę.

— Zostawiłem cię tutaj samego tylko na moment. A ty w ciągu paru chwil zdążyłeś zabić dziewczynę i zniszczyć mi karierę. To jakiś żart... — zaczął się nerwowo śmiać. Patrzył przed siebie wzrokiem psychopaty. Zacząłem się go bać.

— To tylko żart, Nathan! — Z jego oczu zaczęły lecieć łzy, a on sam dalej śmiał się donośnie — Żart! Dowcip! Kawał! — wymieniał. Patrzyłem na niego niezrozumiałym wzrokiem, z otwartymi ze zdziwienia ustami. O czym on do cholery mówił?

— N-nie rozumiem — odważyłem się odezwać.

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Zobaczyłem jego twarz, policzki mokre od łez. rozczochrane włosy, ogniki w oczach. Zacząłem żałować, że cokolwiek powiedziałem. On podszedł do mnie i stanął obok. Lewą ręką złapał mnie za ramię, a prawą zrobił zamaszysty ruch w powietrzu.

— Spójrz, Nathan. Żarty. Wśród młodzieży takie prymitywne dowcipy są popularne, tak jak wrzucenie kogoś do śmietnika. — Tłumaczył, a ja podążałem wzrokiem za jego wysuniętą prawą dłonią i kiwałem głową.

— Im głupsze pomysły przychodzą takim żartownisiom do głowy, tym jest mniej śmiesznie — pokręcił głową — Przynajmniej dla tej strony, która jest wyśmiewana.

— No... dobrze, ale do czego to prowadzi? — zapytałem.

Jefferson puścił mnie i prychnął.

— Zmierzam do tego, że ta cała twoja wiadomość mogła być zwykłym żartem! It's just a prank, rozumiesz?

Kiwnąłem nieśmiało głową.

— Wreszcie. A teraz — rzucił w moją stronę moim telefonem — odkręć to.

Po wypowiedzeniu tych słów, zabrał swoją marynarkę i opuścił Ciemnię. W tym samym momencie ktoś zadzwonił.

***

Chloe's POV

— Zadzwonię do niego. — powiedziałam — Proszę się nie martwić, pani Amber. Z Rachel na pewno jest wszystko w porządku.

— Moja kochana córeczka... — kobieta wylewała z siebie morze łez — Zawsze uwielbiała te imprezy, a ja, głupia, puszczałam ją gdzie tylko chciała — mówiła cicho. — Jestem okropną matką!

— Spokojnie, proszę przestać, proszę pani... — zaczęłam się krępować. W końcu pocieszałam w pewnym stopniu obcą, dorosłą kobietę...

— Nie jest pani okropna, proszę się nie obwiniać. Jeśli Rachel miałaby zginąć, to stałoby się tak nieważne w jakich okolicznościach, to nie pani wina. Rachel jest już dorosła. — starałam się jak mogłam, ale dość marnie mi to wychodziło, bo kobieta nadal płakała. Wciągnęłam mocno powietrze nosem.

— Dzwonię do niego. Na pewno Rachel ma się dobrze. — powiedziałam pewnie. Kobieta na chwilę przestała płakać, jedynie pociągała nosem co jakiś czas.

Friendshit. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz