13 | Niewinna gra w Scrabble

694 74 77
                                    

Chloe's POV

— ...Chloe, to było okropne. Widziałam w jej oczach strach, a z drugiej strony pewność. Próbowałam zrobić wszystko, co tylko się dało, ale ona nie dała się przekonać... — wyznała Max. Słyszałam w jej głosie wielkie poczucie winy, co łamało mi serce. To przecież nie przez nią.
Chciałabym podejść do niej i mocno ją przytulić, ale niestety rozmawiałyśmy tylko przez telefon.

— Nie zadręczaj się tym. To nie jest twoja wina, przecież chciałaś pomóc — starałam się ją pocieszyć.

— Ale jak zwykle nie wyszło. Przecież mam moc, z którą mogłabym zrobić wszystko. Wygląda na to, że nawet nie potrafię jej dobrze używać — stwierdziła ze smutkiem.

— Jak to nie? — zaoponowałam — Gdyby nie ty, dawno bym już nie żyła! Max, nie obwiniaj się, proszę. Nie mogę słuchać twojego smutnego tonu.

— Wiem, Chloe. Ale po prostu nie umiem wybaczyć sobie tego, że jej nie uratowałam. Tak samo nie wybaczyłabym sobie, gdybym kiedyś nie uratowała ciebie... — westchnęła, a mi zrobiło się cieplej na sercu.

— Max, to była jej decyzja. Twoja moc mogła niewiele zdziałać. Nawet gdybyś ciągle cofała czas, jej śmierć byłaby nieunikniona. W końcu musiałaby dojść do skutku; jak nie wtedy, to po jakimś czasie. Dlatego nie przejmuj się tym. Chcesz przyjść do mnie na noc? — zaproponowałam.

— Mhm — odparła tylko.

***

Na parkingu pod Akademią było już prawie ciemno, jedynie słabe światło latarni nieco oświetlało miejsce, w którym się zatrzymałam. Myślałam, że o tej porze większość osób śpi, jednak nawet z tej odległości mogłam usłyszeć kiczowatą muzykę dobiegającą gdzieś ze strony dormitorium. Przypomniały mi się czasy, kiedy sama uczęszczałam do Akademii i nocowałam po kryjomu w pokoju Rachel. Tęsknię za tym niewielkim poczuciem adrenaliny, kiedy po północy przemykałyśmy pod Akademią w nadziei, że dyro nas nie zauważy. Tęsknię za tymi nieprzespanymi nocami, kiedy z głośników leciały piosenki Imagine Dragons albo Linkin Park na cały regulator, a my biłyśmy się na poduszki albo gadałyśmy o wszystkim. Zazdroszczę Max tej mocy. Gdybym ja ją dostała, to pierwsza rzecz, jaką bym zrobiła, to przeniosłabym się do jednej z takich nocy. Albo do momentu, kiedy jeszcze żył tata.

Zauważyłam zbliżającą się do mnie Max. Pomachałam jej przez szybę, ale ona chyba tego nie zauważyła. Sunęła niczym cień, zrobiło mi się jej żal. Zupełnie bezszelestnie wsiadła do samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Nigdy nie była taka cicha.

— Zapnij pas — powiedziałam troskliwie, chociaż sama nigdy się nie przejmowałam bezpieczeństwem.

W drodze do domu spojrzałam na jej twarz, zaczerwienione od płaczu oczy i położyłam dłoń na jej ramieniu.

— Max — starałam się uśmiechnąć — To nie twoja wina, okej? Nie zamęczaj się tym. Nie mogę patrzeć na twoją smutną twarz.

— Skup się na drodze — odparła sucho.

— Wiem, że to jest ciężka sprawa dla ciebie, ale uśmiechnij się. Dla mnie — poprosiłam.

Dziewczyna westchnęła, ale uśmiechnęła się. O ile ten wymuszony grymas można było nazwać uśmiechem, ale dobre i to.

Po chwili znalazłyśmy się już pod moim domem.

— Joyce wie, że tu będę? — zapytała Max, kiedy weszłyśmy do środka.

— Nie musi tego wiedzieć — wzruszyłam ramionami.

— Nie chcę przeszkadzać... — speszyła się.

Friendshit. | Life is StrangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz