3

13 1 0
                                    

Harry nie odezwał się do mnie do końca lekcji. Nie żebym ubolewała nad tym, ale jednak było około 30 minut bez jego docinków.

Stojąc jak zwykle sama na przerwie zobaczyłam popularsów którzy jak zwykle stali na środku korytarza głośno gadając i popisując się między sobą i jak zwykle pokazywali na mnie i szeptali między sobą także fajnie mają.

Teraz lekcja polskiego. Weszłam do klasy i zajęłam swoje ulubione miejsce. Po 10 minutach lekcji wchodzą popularsi oczywiście spóźnieni. Jako pierwszy wchodzi Styles z Caroline za nimi Liam z Louisem, a za nimi reszta dziewczyn w tym moja była przyjaciółka Kate. Dlaczego była? Też się zastanawiam. Po prostu zaczęła się zadawać z tą całą elitą i się zmieniła. Ja wiem, że ona nie jest taka... jak oni, ale niestety ona musi to zobaczyć. Bardzo chciałabym z nią gadać tak jak kiedyś, ale teraz to chyba nie realne, niestety.

-Ej. Poszła byś mi to wyrzucić? -zapytał Liam podając mi jakiś papierek.

Nic nie odpowiedziałam tylko popatrzyłam się krzywo.

-Co się tak gapisz?

-Bo zastanawiam się czy ty tak na serio czy masz coś z głową?

-Na serio.

-To nie. Nie pójdę tego wyrzucić.

-To nie było pytanie.

-To już twój problem. -jak on mnie irytuje.

-Powiedział, żebyś mu to wyrzuciła więc rusz się i to wyrzuć. -wtrącił się Harry.

-Wal sie. -odpowiedziałam i zaczęłam rysować wzorki w zeszycie.

To dziwne bo nic nie mówili już do końca lekcji.

Gdy zadzwonił dzwonek od razu udałam się do szafki po książki od matematyki. Wyjęłam je, zamknęłam szafkę aby iść pod salę wtedy wpadłam na Louisa który stał centralnie za mną.

-Oj, sorry. -powiedziałam, a następnie chciałam od niego odejść.

-Mam pytanie.- powiedział.

-No to słucham.

-Dlaczego jesteś taka?

-To znaczy jaka?

-Niby spokojna i nieśmiała, ale jak ktoś z naszej grupy coś do ciebie powie to jesteś po prostu wredna?

-Bo was nie lubię? -nie lubię to za łagodne określenie, ja ich po prostu nienawidzę.

-Ale dlaczego?

-Dlaczego? Bo traktujecie mnie jak śmiecia. Ale jak coś chcecie ode mnie to nagle jesteście mili i fajni. A ja po prostu nie znoszę takich fałszywych osób jak wy! -ostatnie zdanie powiedziałam tak głośno, że zwróciłam uwagę kilku ludzi wokół nas.

-Ale... -powiedział, ale ja mu przerwałam.

-Nie mów nic. Mam gdzieś co myślisz i co chcesz powiedzieć. Mam gdzieś ciebie i całą tą chorą elitę.- powiedziałam i odwróciłam się aby iść pod salę.

Może faktycznie na niego za bardzo naskoczyłam, ale jak kto kolwiek z tej elity się do mnie zbliża moja chamska strona się włącza.

Zamiast matematyki mamy zastępstwo więc mamy w sumie wolną lekcje.

-Cześć. -powiedział Louis siadając obok mnie.

-Idź stąd. -powiedziałam z bezsilnością w głosie.

-Nie, bo nie dałaś mi skończyć mówić wtedy na korytarzu.

-Teraz też nie dam ci skończyć, wiec idź stąd Tomlinson.

-Nie pójdę dopóki mnie nie wysłuchasz.

-Nie wysłucham cię. -niech on się odczepi, proszę.

-Samantha White masz mnie wysłuchać.

-Nie. -ale numer. Zna moje imię i nazwisko.

-Sam. Proszę, tylko wysłuchaj.

-Masz dwie minuty. -powiedziałam i popatrzyłam na zegar na ścianie.

-Nie wiedziałam, że tak to odczuwasz kiedy oni się z ciebie śmieją. Naprawdę, musisz wiedzieć, że ja nie jestem taki jak oni. -jasne.

-Po co mi to mówisz?

-Ponieważ cię lubię i nie chce żebyś myślała, że jestem taki jak oni.

-Ale ty jesteś taki.

-Nie jestem! - lekko się uniósł.

-Gdybyś nie był taki jak oni juz dawno byś ich zostawił  i przestał się z nimi zadawać. -co on chce ode mnie?

-Ale...

-Dwie minuty minęły. -powiedziałam i popatrzyłam na okno.

-Sam. Proszę cię.

-Louis! Czego ty ode mnie chcesz do cholery?! -powiedziałam tak głośno, że zwróciłam uwagę popularsów.

-Nie krzycz. Chce żebyś mnie wysłuchała.

-Ale po co? Co ty chcesz ode mnie?

-No chce ci powiedzieć.

-Louis. Dlaczego ty z nią gadasz?-zapytała Caroline podchodząc do mojej ławki.

-A dlaczego nie? -zapytał ją chłopak.

-Bo ona nie jest jedną z nas, jest inna.

-To nie znaczy, że jest gorsza.

-Tomlinson, nie rozmawiaj z nią. -wtrącił oczywiście Styles.

-Styles. Przestań. -powiedziałam.

-Nie. Tomlinson, chodź tu. Nie gadaj z tą lamuską. -auć?

-Daj spokój. -powiedział do Harrego Louis.

-Tomlinson chodź tu. -powiedział Harry przez zęby.

-Nie. Tomlinson tutaj zostaje.- powiedziałam.

-Czy ty możesz się w końcu zamknąć? -powiedział do mnie Styles.

-Przegiąłeś. -po tych słowach wstałam i podeszłam do niego, a wykorzystując to, że miał puszkę pepsi na ławce to otworzyłam ją i wylałam ją na jego brązowe włosy. -Ups.-powiedziałam i uśmiechnęłam się fałszywie.

*********************
3 rozdział!

Mam nadzieję, że się podobał ❤

Different //H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz