Koty, anioły, i inne stwory...

20 2 2
                                    

W południowo - wschodniej części Badabum mieści się eksperyment. Jest to urocza, uporządkowana dzielnica. O godzinie ósmej rano z drewnianych domków wychodzą małe dzieci w schludnych, dokładnie wyprasowanych mundurkach. Spieszą się do szkoły na zajęcia, które rozpoczynają się o ósmej piętnaście. Nieco starsze małolaty wciąż jeszcze smacznie śpią czekając aż obudzi je zdenerwowana ich niesubordynacją opiekunka przydzielona do domków w tej części sektoru. Nastolatki wyszły z domków już jakiś czas temu. One nie muszą już chodzić pięknie umundurowane ze względu na swoją domniemaną dojrzałość. Pomimo, że zajęcia zaczynają wcześniej, to przysługują im także pewne przywileje. Pierwszym z nich będzie brak codziennego nadzoru opiekunki, która przychodzi do nich sprawdzić jedynie stan mieszkań i przynieść cotygodniową dostawę żywności.
W centrum dzielnicy znajduje się monumentalny budynek szkoły powszechnej. Jego wysokie, szklane ściany pną się wzwyż dopóki nie spowije ich poranna mgła i nie znikną w jej otchłani z oczu postronnego obserwatora. W słoneczny dzień odbijają się w nich promienie wschodzącego i zachodzącego słońca. W takie dni budowla przybiera najróżniejsze barwy począwszy od jaskrawej żółci, a kończąc na krwistej czerwieni.
Teraz w Badabum jest pora obiadowa. Dzieci skończyły właśnie zajęcia i w swoich parach, bądź w większych grupkach udają się do własnych zajęć. Młodsze biegną rozradowane w stronę placu zabaw rzucając swoje torby gdzie popadnie, co już niejednokrotnie przynosiło przykre konsekwencje w postaci bury od niani za ubłocony plecak i mundurek. Nieco starsi śmiejąc się do rozpuku biegają po parku, grają w tylko im znane gry i zajadają pyszne gofry polane gorącą czekoladą - letni specjał pani Luisi. Natomiast młodzież wciąż jeszcze siedzi w budynku, gdzie za kilka minut zadzwoni dzwonek zapowiadający przerwę obiadową. Jednym z takich smutnych, prawie dorosłych dzieci była Mia, która bez większego zainteresowania słucha właśnie wykładu. Co kilka sekund zerka niespokojnym wzrokiem na chłopaka siedzącego obok niej. Ów chłopiec był brunetem o śniadej cerze i brązowych, głębokich oczach będących odzwierciedleniem jego duszy. Okalał je gęsty wachlarz długich czarnych rzęs zdecydowanie bardziej pasujących do płci pięknej. On też pozwalał swojemu spojrzeniu uciekać w stronę patrzącej na niego dziewczyny. Był bowiem jej parą od ostatnich siedemnastu lat. Jego ukochana miała spotykane nieczęsto długie do bioder i niezwykle gęste, kruczoczarne włosy oraz oczy koloru oceanu, przyozdobione przez jasne rzęsy barwy świeżo zebranego zboża. Także jej brwi były jedynie delikatnie zarysowanymi, jasnymi półokręgami - tak typowymi dla blondynek. Specyficzna uroda dziewczyny była oczywiście wynikiem eksperymentu genetycznego, ale chłopakowi w niczym to nie przeszkadzało. Uwielbiał patrzeć na jej zaspane oczka podczas wykładów z fizyki i na jej różowe rumieńce pokrywające buźkę dziewczyny kiedy ta wyspana wstawała rano na śniadanie.
Wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek. W klasie jak na zawołanie wybuchła straszna wrzawa i harmider. Mia niespiesznie wstała z krzesła i pokierowała się w stronę stołówki. Na korytarzu rozbrzmiewał tupot tysiąca stóp. Przy wejściu na stołówkę stłoczyła się już spora grupa osób, a w powietrzu unosił się zapach pieczonego kurczaka, który skutecznie wabił uczniów do środka. Mia zajęła miejsce w kolejce i pogrążyła się we własnych myślach, które jak zawsze wędrowały w stronę tej jednej osoby. Z melancholii wyrwało ją silne uderzenie w ramię. To Alice jak zawsze chciała wejść na miejsce w kolejce zajęte przez Mię. Robiła tak zawsze wykorzystując naiwność dziewczyny bowiem Mia nigdy nie dostrzegała ukrytych motywów w zachowaniu innych ludzi. Wolała wierzyć w idealny świat. Co więcej Alice miała pewną przewagę nad Mią. Odkąd pamiętała zawsze manipulowała nastolatką. Można powiedzieć, że to ona ją ukształtowała. Już we wczesnym dzieciństwie pozwalała jej odczuć kto przewodzi w ich relacji, kogo Mia ma się słuchać i kogo podziwiać. Oczywiście ją - Alice. Jej następnym atutem była nieprzeciętna uroda nieskażona żadnymi eksperymentami, w odróżnieniu od tej Mii. Oczywiście słodka socjopatka nie omieszkiwała przypominać o tym czarnowłosej na każdym kroku, by ta jeszcze bardziej się od niej uzależniała. Celem Alice było sprawdzenie do jakiego stopnia można zniewolić człowieka tak by on nawet się nie zorientował. Jak na razie jej droga przyjaciółka zdawała test perfekcyjnie.

- Witaj kochanie! - zaświergotała władczyni nad uchem swojej wiernej poddanej.

- Cześć! - odpowiedziała Mia rumieniąc się niemiłosiernie, gdyż sam widok tej idealnej istoty przed nią straszliwie ją onieśmielał.

Oczywiście od razu zrobiła krok w tył, by ustąpić miejsca swojej pani wywołując tym powszechne wzburzenie osób stojących za nią. Kilka osób rzuciło pod jej adresem parę epitetów niewartych powtórzenia. Jednak dla niej nie miało to znaczenia. Jak mogłaby nie przepuścić swojej najukochańszej przyjaciółki?

Po dziesięciu minutach stania po jedzenie będąc ściśniętymi niczym śledzie w puszce w kolejce, nastolatki zajęły swoje stałe miejsca przy okrągłym, białym stoliku po środku pomieszczenia. Po chwili przysiadł się do nich Armes - para Mii i Linz - para Alice. Armes dyskretnie omiótł spojrzeniem twarz Mii, by upewnić się czy Alice zaczęła już na jego miłości swoje niszczycielskie eksperymenty. Na szczęście Mia nie wyglądała jakoś specjalnie gorzej niż zazwyczaj i wolał by tak pozostało. Od ostatnich kilku lat starał się trzymać te dziewczyny z dala od siebie. Niestety wychodziło mu to ze średnimi rezultatami, gdyż Alice była groźnym przeciwnikiem i znała się na swoim polowaniu. Rozmawiał, błagał, służył, ale pani idealna zbywała wszystkie jego prośby śmiechem. Jedyne co udało mu się osiągnąć to gwarancja zniszczenia Mii kompletnie jeśli on choćby piśnie słówko na temat jej specyficznego hobby.

Po skończeniu posiłku, chłopcy poszli odnieść puste pudełka, a Ali rozpoczęła swoją grę.

- Skarbie, powiedz, jak ci się układa z Armesem? Widzisz, martwię się, bo porównując was z innymi doszłam do wniosku, że on cię nie kocha i jest z tobą tylko z przymusu.

Mia z wrażenia zaczęła krztusić się wodą, a przy jej boku w mgnieniu oka pojawił się Armes. Z niepokojem patrzył się na zalaną łzami twarz partnerki. Zaczęło się. Delikatnie głaskał ją po głowie, lecz nie przynosiło to spodziewanych rezultatów. Z nienawiścią spojrzał na twarz oprawczyni, ale ta tylko uśmiechnęła się niewinnie i rozłożyła ręce w geście bezradności. Po dłuższej chwili Mia spojrzała w jego stronę, a w jej oczach chłopak mógł zobaczyć rozpacz, smutek i jakby... niemy wyrzut. Dziewczyna gwałtownie zerwała się z miejsca i puściła się biegiem w stronę klasy popychając po drodze kogo popadnie. Ignorowała wszystkich i wszystko. Przecinała tłum niczym strzała, albo raczej fala niszcząca i przewracająca wszystko co stanie jej na drodze.

Tym czasem po drugiej stronie Badabum, w pięknym pałacu siedziała Królowa Eliza w towarzystwie swojego kota - nowego prezentu od szefa klanu. Dziewczynkę zaczęła nudzić zabawa ze zwierzątkiem. Postanowiła wybrać się na spacer i przy okazji sprawdzić gdzie obecnie znajduje się bańka potępionych. Jej umiejscowienie pozwalało w przybliżeniu określić kiedy wybuchnie następny konflikt. Przed wyjściem Królowa poprawiła jeszcze swoje szaty, koronę i wzięła na ręce kota. Tak przygotowana ruszyła w stronę ogrodów. Jednak to nie one były celem jej dzisiejszej wędrówki. Chciała osobiście uczestniczyć w wyborze noworodków do strefy wampirzych wpływów. Lecz zanim ruszyła po strażnika, który opiekowałby się nią podczas spaceru ustaliła jeszcze dokładne położenie różowej bańki. Wisiała niedaleko szkoły, co oznaczało, że dzieciaki z eksperymentu dość mocno dzisiaj narozrabiały.Dla Elizy był to korzystny układ, gdyż oznaczał tylko drobny konflikt szkolny, a nie na przykład konflikt między głowami rodzin nieśmiertelnych, co zawsze kończyło się ofiarami w ludziach. Dziecko podeszło do jednego ze stróży i wzięło go za rękę. Pokierowali się najpierw w stronę centrum sektoru krwiopijców, gdzie Królewna spotkała się z ich władcą. Przyszła w celu omówienia szczegółów dotyczących następnego balu.

Opowieści z BadabumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz