9 - Kolejne wiadomości nie wróżą nic dobrego

2.5K 186 11
                                    

Może mam urojenia? Może teraz widzę wszystko w czarnych barwach? Od wczorajszego dnia nic nie układa się po mojej myśli!

Zauważyłaś dwie kobiety stojące niedaleko ciebie. Podeszłaś do nich szybkim krokiem.

- Przepraszam. Mam pytanie, o ten napis. Nie wiecie może kto go wyżłobił, albo kiedy to zrobił?

- Nie wiem kto, ale wczoraj jeszcze go tutaj nie było. Z resztą nie wątpię w to, że ten kto to zrobił przyszedł późną nocą. Nie dało się zmrużyć oka, przez te okropne krzyki i...

- Jakie krzyki? - przerwałaś jej - Na pewno nic nie widziałyście?

- A coś ty taka ciekawska? Masz z tym coś wspólnego? - skrzywiła się.

- Tak... Jakby... - nie wiedziałaś do masz dokładnie odpowiedzieć. Kobiety zaczęły coś między sobą szeptać.- Nie ważne. Widziałyście kogoś podejrzanego?

- Tam ktoś taki idzie.- zaśmiała się i pokazała ręką na dwóch mężczyzn idących wzdłuż portu. Twoim oczom ukazał się Gibbs z rękami pełnymi butelek z ulubionym trunkiem Jacka, a sam kapitan szedł dumnie przed nim, od czasu do czasu, mówiąc mu, żeby nie stłukł żadnej butelki. Podśpiewywał sobie jakąś piracką piosenkę i niekiedy podskakiwał. Gdybyś nie musiała się spieszyć na statek, już dawno leżałabyś na ziemi i tarzała się ze śmiechu.- Uciekaj lepiej, panienko. Tortuga to nie miejsce dla takich osób jak ty.

Popatrzyłaś na kobiety z pogardą i odwróciłaś się na pięcie. Ruszyłaś do zacumowanej szalupy. To nie był zbyt udany pobyt na Tortudze, a w dodatku nadal byłaś głodna.

- Powinny znaleźć sobie facetów... - mruknęłaś pod nosem.

Usiadłaś na swoim miejscu na przeciwko Gibbsa u wzięłaś do ręki wiosło. Popatrzyłaś na Jacka takim wzrokiem, że pewnie do końca dnia się do ciebie nie odezwie. Po kilku minutach powolnego płynięcia, dotarliście pod Czarną Perłę. Kiedy wdrapywaliście się na pokład, zauważyłaś coś bardzo niepokojącego. Liny wiszące pod armatami były przecięte, a w miejscu, gdzie jeszcze niedawno się łączyły, był wycięty napis, a w zasadzie tylko dwie litery. Miałaś już tego serdecznie dosyć. Nie wiedziałaś czy powinnaś o tym komuś powiedzieć, ale póki co postanowiłaś trzymać buzię za kłódkę. Przecież nie miałaś pewności, czy to na pewno osoba, która spowodowała tajemnicze zniknięcie Latającego Holendra i twoich przyjaciół. A z resztą... Kto inny mógłby to zrobić?! Chciałaś już podejść do Jacka i wypytać się o to, ale musiałaś najpierw przemyśleć to, jak zadawać pytania, żeby niczego się nie zorientował. Miałaś nadzieję, że skoro już jest trochę upity, to powie ci prawdę. Chociaż z nim nigdy nie było nic wiadomo. Zauważyłaś kątem oka jak kapitan wyciągnął się na schodkach i kolistym ruchem ręki mieszał w butelce resztkę trunku, uważnie mu się przyglądając. Podeszłaś do niego pewnym krokiem, bo nie chciałaś, żeby pomyślał, że jesteś zdenerwowana, choć na prawdę tak było. Serce waliło ci jak oszalałe, ręce się trzęsły, a po czole spłynęła kropla potu.

- Musimy porozmawiać, Jack.

Podniósł jedną brew i zrobił minę, jakby był zmęczony moim towarzystwem.

- Po pierwsze... Możemy porozmawiać, ja nic nie muszę, a po drugie nie rozpoczniemy tej pogadanki, dopóki nie nauczysz się jak się do mnie poprawnie zwracać.

- Po pierwsze nie jestem twoim niewolnikiem i musimy porozmawiać, a po drugie nie będę za każdym razem mówiła: "kapitanie". Ale może lepiej poczekam, aż wytrzeźwiejesz...

Odwróciłaś się zdenerwowana i szybko zeszłaś pod pokład, jednak zanim zdążyłaś tam wejść, usłyszałaś jeszcze za sobą głos Jacka.

- Możesz się tego nie doczekać skarbie...

Burczący brzuch doprowadzał cię już do szału, tak samo jak chęć zjedzenia chociaż najmniejszego posiłku. Z pokładu dochodziły do ciebie krzyki Jacka. Położyłaś się i starałaś uporządkować w głowie myśli. Po kilku minutach zasnęłaś.

Ludzie... Mnóstwo ludzi... Zgromadzeni w ciszy przed szubienicą. Po kolei na schody wchodzili skazani... Skazani na śmieć. Wśród nich kobieta, oglądająca się nerwowo... Zupełnie jakby kogoś szukała. Kogoś bliskiego.

Stoisz w tłumie nieznanych ci ludzi. Wszyscy mają ten sam wyraz twarzy. Obojętność... Nie obchodzi ich ludzka zguba i niedola. Nie pierwszy raz oglądają czyjaś śmierć...

Kobiecie zakładają na szyję pętelkę. Zaraz jej marne życie się skończy. Utnie się w sekundzie. Spogląda w twoją stronę. W jej oczach pojawia się błysk. Momentalnie ulatuje z niej strach i niepewność. Widzisz w niej szczęście... Radość. Zupełnie taką jak wtedy, kiedy odnalazłaś Elizabeth. Słyszysz jej cichy głos, niepewnie do ciebie dochodzący z powodu tłumu ludzi. " Viktoria... Uwierz mi..."

Obudziłaś się z krzykiem. Pierwsza rzeczą jaką zobaczyłaś po otworzeniu oczy był Jack. Z pewnością nie pomogło ci się to otrząsnąć po twoim śnie.

 - Jack!

 - Mogłabyś raz nie krzyczeć na mój widok? Wiem, że ciężko się powstrzymać, w końcu to ja, ale panuj nad sobą dziewczyno!

 - Po co cię tu przywiało?

 - Znalazłem coś co może cię zainteresować, a przynajmniej powinno.

Niechętnie zebrałaś się z ziemi i wyszłaś za kapitanem. Dokładnie wiedziałaś co cię czeka. Kolejna wiadomość w postaci liter, które mogą oznaczać dosłownie wszystko...

Nie myliłaś się. Gibbs podał ci karteczkę z naszkicowaną liną i napisem Viktoria. Twój sen...

Potargałaś kartkę i wyrzuciłaś ją do morza.

 - Co ty wyprawiasz? Nawet nie zajrzałaś do środka!

 - Bo doskonale wiem co jest w środku... - powiedziałaś oschle, odchodząc od Jacka.

 - A skąd możesz mieć pewność, że nie było tam napisane, żebyś zawitała do Port Royal? Na przykład do jakiegoś, no nie wiem... Kowala? - jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji, a ręce trzymał przed sobą i nimi wymachiwał.

 -Nie wierzę, że to przeczytałeś...

 - Dlaczego? - wyglądał na zaskoczonego, co jeszcze bardziej cię zdenerwowało.

 - Bo była zaadresowana do mnie. - starałaś się aby twój głos brzmiał spokojnie.

 - Złotko... - wywrócił oczami - Zbyt bystra to ty nie jesteś, prawda? - poklepał cię lekko po głowie i odszedł. - Powinnaś się streszczać, jeśli chcesz zdążyć na spotkanie.

Westchnęłaś bezwładnie i chwilę patrzyłaś na morze. Coś w tobie ożyło. Chciałaś uratować przyjaciół, ale teraz doszła do tego chęć przeżycia niesamowitej przygody. Założyłaś swój kapelusz i poprawiłaś pas.

 - Więc w drogę.

Przygoda pachnie rumemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz