11 - Zamknięta w celi...

2.2K 156 4
                                    

Obudziłaś się w ciemnym i ciasnym pomieszczeniu. Jedyne światło jakie do niego wpadało to promień świecy przyczepionej na świeczniku przed wejściem. Twoją głowę rozsadzał od środka niewyobrażalny ból. Byłaś przemarznięta i przerażona. Wokół panowała cisza. Jedyne co słyszałaś to szybko bicie swojego serca. Nie wiedziałaś gdzie jesteś, ani co się stało, ale wiedziałaś jedno. To ich sprawka. Być może są tutaj też Will i Elizabeth! Przez myśl przeszło ci, żeby zacząć krzyczeć. Cokolwiek. Jednak w ten sposób mogłabyś tylko pogorszyć sytuację, ale chyba nie miałaś innego wyjścia.

Chwila! Gdzie jest Jack! Musi też tutaj być! Chyba, że coś zobaczył i wrócił na Perłę po pomoc. Tak... Jack poszedł po pomoc... Co ja siebie okłamuję.

- Halo! Jest tu ktoś?

Usłyszałaś skrzypienie drzwi i ciche kroki zbliżające się w twoim kierunku. Zamarłaś na chwilę. Nogi zrobiły ci się jak z waty. Kiedy zobaczyłaś jego twarz, nie wiedziałaś co robić. Czy się cieszyć, czy krzyczeć.

- Co ty tu robisz!? Gdzie Elizabeth!? Gdzie Will!? Gdzie ja jestem!? Co się dzieje? - zadawałaś pytania jak poparzona.

- Uspokój się wariatko! Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. - mówił ozięble i z nienawiścią w oczach. Następnie wstał i rzucił do ciebie jabłko przez małe okienko zakute kratami. Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę wyjścia.

- Joseph! Wracaj!

Mężczyzna jednak nie zareagował. Skuliłaś się w kącie i przyciągnęłaś kolana pod brodę, aby chociaż odrobinę się ogrzać. Twoje palce były sine od zimna. Skubałaś powoli jabłko, kiedy poczułaś, że twoje oczy się zamykają. Straciłaś władzę w nogach i straciłaś orientację.
Zbudziło cie mocne szampanie za ramiona. Ocknęłaś się i ujrzałaś przed sobą twarz, której już dawno nie widziałaś. Przetarłaś oczy dłońmi dla pewności. Jednak to co widziałaś było prawdą.
-Elizabeth!
Byłaś w takim szoku, że nie wiedziałaś co powinnaś teraz zrobić. Ostatnimi siłami zebrałaś się i mocno ja przytuliłaś.
- Co się tu dzieje? Gdzie jest Will?
- Will jest w celi kilkanaście metrów stąd. Przynajmniej mam taką nadzieję. Możliwe że jego też gdzieś przenieśli. Mnie przewlekli tutaj wieczorem.
-Rozumiem, ale jak to się stało, że z dnia na dzień zostaliście porwani?
- Sama nie wiem. Położyłam się spać na statku, a obudziłam się w obrzydliwej celi. Byłam przerażona. Nie wiedziałam gdzie jestem, ani gdzie jest Will. Wciąż tego nie wiem. Cały czas prowadzili mnie w worku na głowie. - tłumaczyła roztrzęsiona - Was też napadli? Gdzie jest Jack?
- Nie, nie napadli nas. Przypłynęliśmy do Port Royal, żeby was odnaleźć. A Jack... Nie mam pojęcia gdzie jest. Powiedziałam mu, żeby sprawdził okolice, czy jest bezpiecznie.
- I sprawdziłem. A czy nie było bezpiecznie to powinnaś już wiedzieć. - odwróciłaś się w stronę okienka w drzwiach. Przed nimi stał kapitan. Wydawało się jakby w ogóle nie przejmował się tym w jakiej sytuacji się znajdujecie. Obojętnie przyglądał się wam i czekał na twoją odpowiedź.
- Jak ty się tu znalazłeś?! Wypuść nas! Musimy iść po Willa.
Pobiegłaś do krat i złapałaś za nie. Popatrzyłaś błagalnym wzrokiem na Jacka, jednak on zamiast kombinować jak was uwolnić, zaśmiał się i podniósł do ust butelkę z rumem.
- Na co czekasz? - spytała Elizabeth.
- Na nic. Po prostu was nie uwolnię.
- Co?! Jack, wiem że jesteś pijany ale myślę trzeźwo! Musisz nas wypuścić. Przecież po to przypłynęliśmy do Port Royal! Nie pamiętasz?
Jack ponownie zaczął się śmiać.
- Oczywiście, że pamiętam. Skoro już tutaj jestem, to powiem wam, że pewna bliska ci osoba się tu zjawi. - odpowiedział i wyszedł chwiejnym krokiem.
Osunęłaś się na ziemię i schowałaś twarz w dłonie. Przyjaciółka usiadła obok ciebie i starała się pocieszyć.
Coś w tobie ożyło i szybko się zebrałaś. Nie mogłaś pozwolić na to, żebyście siedziały bezczynnie w jakimś zakurzonym pokoju i umierały z głodu i zimna. Rozejrzałaś się szukając czegoś co mogło by wam jakość pomoc się stąd wydostać. Skoro na Jacka nie możecie liczyć... Musicie same dowiedzieć się kto za tym wszystkim stoi i dlaczego zrobił to co zrobił. Jaki interes ma w tym Sparrow? Co mu się stało przez te... no właśnie... Ile? Było ciemno, ale w tej celi nigdy nie było jasno. Korytarz w dalszym ciągu oświetlał tylko marny promień świecy, który i tak nie docierał dalej niż kawałek od świecznika.
W celi nie było niczego co mogłoby wam pomóc. Ty i Elizabeth nie byliście bardzo umięśnione i wątpiłyście w to, że udałoby się wam wyważyć drzwi. Mimo tego, że były drewniane, były przymocowane do kamiennej ściany żelaznych zawiasami, które pewnie nie się są łatwe do zdarcia.
- Musimy coś wymyślić. Nie będziemy tu gnić, czekając na pomoc.
- Wiem, ale nie mam pewności czy się na uda. To dość ryzykowne. Poznałam po głosie, że to kobieta nas tutaj przyprowadziła. Jak zaszczyci nas swoją obecnością w tej celi, moglibyśmy ja w jakiś sposób... no na przykład ogłuszyć. Wtedy uciekniemy, ale niestety nie mam pojęcia gdzie teraz jesteśmy... Możemy być oddalone od Port Royal o setki kilometrów...
Złamałaś się. Rzeczywiście mogliście być nie wiadomo gdzie, a ty w ogóle nie brałaś tego pod uwagę. Ale skoro ta kobieta ma na prawdę do was zawitać to może czegoś się dowiecie. Chociaż grama prawdy. Tylko tyle było Ci potrzebne do szczęścia. Plan Elizabeth nie był taki zły. Musiałyście tylko wykombinować w jaki sposób się do niego zabrać. Nagle usłyszałyście skrzypienie drzwi. Podeszłyście do krat i cierpliwie czekałyście, aż pojawi się przed wami. Jednak nikogo się nie doczekałyście.
Stałyście jeszcze chwilę w milczeniu i czekałyście na jakikolwiek rozwój akcji.

Przygoda pachnie rumemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz