12 - Plan wcielony w życie

2.2K 157 9
                                    

Mijały minuty i godziny, a wy wciąż jak kołki stałyście przy tych starych drzwiach. Byłyście wykończone, a głód dawał się we znaki. Najbardziej denerwowała cię własna bezmyślność. Krzyczałaś na siebie  w myślach. 

Jak można być aż tak nieodpowiedzialnym? Nie dość, że naraziłam siebie to wcale nie pomogłam Willowi i Elizabeth się stąd wydostać.

Spojrzałaś ukradkiem na przyjaciółkę. Jej oczy wypełniały słone łzy, które jedna po drugiej spływały po jej policzkach. Uznałaś, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie milczenie, bo i tak nie powiedz nic dobrego. Nagle usłyszałyście skrzypienie wejściowych drzwi. Szybko skuliłyście się przy ścianie w kątach, czekając, aż kobieta wejdzie do środka. Serce waliło ci jak oszalałe, wreszcie poczułaś, że coś może ci się udać. Zacisnęłaś pięści. Elizabeth dała ci znak, że jest gotowa. To wasza szansa. Kolejna może nie nadejść. Stało się. Kobieta przekręciła wielki klucz w zamku i otworzyła powoli drzwi.

- Jedzenie, pokraki! - rzuciła na ziemię resztki z zapewne jej posiłku. Wstałaś i zamachnęłaś się, chcąc uderzyć ją w głowę. Jednak zrobiła unik i złapała cie za rękę, przy okazji ci ją wykręcając. Elizabeth podeszła do niej i że złością w oczach złapała jej rękę i odciągnęła ją od ciebie. Odepchnęła kobietę tak, że z wielką siłą uderzyła plecami w ścianę. Stanęła z bólu, a ty szybko do niej pobiegłaś i zablokowałaś jej dłonie. Elizabeth wyjęła nóż z pokrowca przy jej pasku i przyłożyła go do jej szyi. Jednak ona tylko się zaśmiała i popatrzyła na was szyderczo. W tym momencie do celi weszło 3 bardzo umięśnionych mężczyzn. Mieli na sobie czarne koszule i kamizelki. Ilość broni, jaką dysponowali doprowadziła cie do paniki, ale starałaś się tego nie okazywać. Jednym ruchem odciągnęli was od ich przywódcy, a wy upadłyście na ziemię. Kobieta wyszła, a na nią jeden z mężczyzn. Dwóch pozostałych podnieśli Elizabeth za ręce i wyprowadzili z celi. Pomimo starań przyjaciółki, nie udało jej się wydostać.
- Viktoria!
Chciałaś wstać, ale gdy się podparłaś, poczułaś ogromny ból w ręce. Spojrzałaś na nią niepewnie. Była cała we krwi. Ból zaczął przeżywać każda komórkę w twojej ręce.  Przesłałaś trzeźwo myśleć, w twojej głowie rósł strach i złość. Wszystko stracone... Nie ma już żadnej nadziei.
Więc tak skończy się moja przygoda z piratami? Po co mi to było? Trzeba było zostać w rodzinnym mieście i nie ruszać się z domu! Co ja narobiłam...
Wykończona bólem, po kilku godzinach skuliłaś się w kat i zasnęłaś, a przynajmniej się starałaś. Bałaś się budzić. Chciałaś pozostać w krainie snów, tam nic cie nie bolało, niczym się nie martwiłaś, wszyscy tam byli szczęśliwi. Nie chciałaś już żyć. To, co do tej pory chciałaś ratować i było dla ciebie najważniejsze, nagle straciło cała swoją wartość. Straciło sens. Jedyne co chciałaś teraz zrobić to do końca leżeć w tym zimnym i brudnym kącie. Do końca swoich dni, a miałaś nadzieję, że nie wiele ci ich zostało. Bo do kogo miałaś wrócić? Jeśli w ogóle się stąd wydostaniesz...
Nagle poczułaś ból w ręce. Obudziłaś się.  Nie wiedziałaś czy jest noc czy dzień. Nie miało to dla ciebie znaczenia. Rozglądając się po celi, powoli traciłaś zmysły. Dopadła cie migrena, a przed oczami miałaś mroczki. Świat dookoła zaczął wirować. Nie chciałaś wstawać, bo i tak zaraz straciłabyś władzę w nogach. Zamknęłaś na chwilę oczy, aby się uspokoić. Twój oddech był ciężki, z trudem walczyłaś o jakikolwiek dostęp powietrza. W celi było duszno. Kiedy już w miarę się opanowałaś, doczołgałaś się do drzwi i podciągnęłaś się za kraty. Utrzymanie równowagi nie przychodziło ci łatwo. Stanęłaś lekko zgarbiona i wtedy zobaczyłaś to... Ten napis, te dwie litery, przez które się tutaj znalazłaś. Pewnie jeszcze na długo pozostaną w twojej pamięci. Były wyryte pod metalowym prętem. Mimo tego, że wiedziałaś do kogo należą te inicjały, nie miałaś pojęcia kto to jest. Ten znak wywoływał u ciebie nieprzyjemny dreszcz. Poczułaś, że słabniesz. Ostatkiem sił oparłaś się o ścianę koło drzwi i powoli osunęłaś się na zimna podłogę. Całkowicie straciłaś poczucie czasu. Leżałaś skulona, trzymając się za brzuch, dopóki drzwi się nie otworzyły, a do środka weszła kobieta. Wiedziałaś, że cieszy się z twojego cierpienia. Jednak to co wtedy zrobiła przeszło twoje najśmielsze oczekiwania. Nie byłaś już do końca pewna, czy to na pewno ta sama osoba...

Uklęknęła przy tobie i położyła obok jedzenie. Jednak byłaś tak zmęczona, że nie dałaś rady podnieść ręki. Kobieta złapał cie za nią, Wzdrygnęłaś się z powodu jej dotyku, bardzo bałaś się tego co ci zrobi. Nie miałaś do niej za grosz zaufania, bo dlaczego miałaś go mieć?

- Dasz radę wstać? - zapytała.

Nic nie zrobiłaś. Leżałaś tak jak wcześniej i milczałaś. Po chwili puściła twoją dłoń i wstała. Znów zmieniła się w zupełnie inną osobę. Podsunęła nogą jedzenie w twoją stronę.

- Zapomnij o tym co mówiłam... - rzekła oschle i wyszła z celi trzaskając drzwiami.

Przygoda pachnie rumemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz