Rozdział 8

147 28 4
                                    

Szliśmy już w stronę wejścia do samolotu, kiedy nagle szanowny Pan YoungBae postanowił się doczłapać do nas swoimi królewskimi czterema literami. Już wszystkich zdenerwował. Nie przeprosił, nie przywitał się z nikim... Kompletnie nic.

- TaeYang? - lider uniósł brew, obejmując swoją dziewczynę. - Nie masz mi nic do powiedzenia? - patrzył na niego, siedząc naprzeciwko.

- Nie mam. - wzruszył ramionami. - Nie będę Ci się z niczego tłumaczył. Nie jesteś moją matką do cholery. - Zmarszczył brwi.

Smok zaczął się śmiać, kręcąc głową. - Jeszcze raz usłyszę taki ton, to zaraz wrócisz do domu. Nie potrzebuję idioty do niańczenia. - warknął na niego.

Przegiąłeś. - chłopak wstał i podniósł na niego rękę.

Boże... - SeungRi zasłonił twarz, ledwo powstrzymując śmiech. - Oni są żałośni... - spojrzał w ich stronę cały czerwony od zatrzymywania śmiechu.

Weź... Bo jeszcze Ty oberwiesz... - trąciłam go delikatnie w ramię, patrząc w tą samą stronę.

Po chwili Smok również wstał. Od razu pchnął przyjaciela na siedzenia. - Siedź i nie rób cyrków, bo naprawdę zaraz Cię stąd wysadzę.

To sobie wysadź. - uderzył go w brzuch.

Ja w to po prostu nie wierzę. - T.O.P wstał i szarpnął nimi oboma, patrząc na nich. - Jesteście żałośni. Zachowujecie się jak dzieci w przedszkolu, mając już prawie trzydzieści na karku. Ja rozumiem walczyć za kobietę, ale za to, że ktoś ma jakiś problem? Po prostu wystarczy dać sobie spokój. - rzucił nimi w obie strony żeby usiedli i wrócił na miejsce obok mnie. - Debile. - mruknął pod nosem.

Obaj tylko rozszerzyli oczy i spojrzeli w jego stronę.

Adopted... II Choi Seung-Hyun (T.O.P) [PL]Where stories live. Discover now