Rozdział 9

134 25 3
                                    

Po incydencie w samolocie już nikt nie skakał sobie do gardeł... Ba, nawet nikt się nie odzywał. Każdy chyba zaczął bać się Tabiego i jego możliwości jak jest zły...

Usiadłam obok swojego taty, podsuwając mu picie. Siedział tak od godziny ze słuchawkami w uszach i patrzył w okno... To do niego raczej nie jest podobne.

Szczęśliwie spojrzał na kubeczek ze słomką i wziął go do ręki, wyjmując jedną słuchawkę i patrząc na mnie. - Dziękuję, Skarbie. - Uśmiechnął się delikatnie w moją stronę.

Proszę, Tatusiu. - Uśmiechnęłam się lekko, przytulając główkę do jego ramienia. - Wszystko w porządku? Jesteś taki cichy...

Mężczyzna westchnął cicho, głaszcząc moją dłoń. - Po prostu już nie mam siły na to, co oni nieraz potrafią zrobić... Popsuli wyjazd, który miał być miły już na samym początku... - zmarszczył delikatnie brwi.

Spojrzałam na niego. - Może spróbuj przemówić im do rozumu...?

Problem w tym, że próbowałem wiele razy. Wierz mi, że nigdy nie zadziałało i nigdy nie zadziała. - mruknął pod nosem.

Nie denerwuj się tak... Proszę... - spojrzałam mu w oczka słodko.

On tylko miło się uśmiechnął i położył rączkę na moim policzku, zbliżając się. Przełknęłam cichutko ślinę, przymykając oczka i czekając na ten moment... W końcu złączył nasze usta w delikatnym i czułym pocałunku. Ja tylko zaczęłam słyszeć głosy chłopaków, którzy na pewno teraz się na nas patrzyli.

Adopted... II Choi Seung-Hyun (T.O.P) [PL]Where stories live. Discover now