Wydawałoby się, że dopiero wczoraj przyjechałyśmy na szósty rok do Hogwartu, a tu proszę jest już październik. Nauczyciele zadają masę prac domowych, a huncwoci umilają tą codzienną rutynę.
W drodze do biblioteki zauważyłam rozczochraną czuprynę opierającą się o ścianę naprzeciwko biblioteki. To był oczywiście Potter. Nie widziałam go zbyt często tylko tyle co na lekcjach i w pokoju wspólnym oraz w Sali wielkiej. Nie rozmawialiśmy ze sobą od przyjazdu do szkoły. Nie zaczepiał, nie denerwował. Był spokojny, tak dziwnie spokojny.
Powoli zbliżałam się do biblioteki. Miałam właśnie wejść, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek.
- Zaczekaj, możemy pogadać? – zapytał.
- Tylko szybko, bo muszę napisać jeszcze referat na dwie rolki pergaminu dla profesor McGonagall.
- Okej. No dobra od czego tu zacząć …. Yyy no wiesz w sobotę jest wyjście do Hogsmade i tak sobie pomyślałem, że może poszlibyśmy razem ? – zarumienił się i dodał. – Ale wiesz tak jako przyjaciele.
Nie wierzyłam w to, że on kiedykolwiek zapyta mnie o coś po ludzku. Bez tłumu na około i tego swojego figlarskiego uśmieszka. To wydawało się być zwykłe przyjacielskie zaproszenie.
- No w sumie mogę – odparłam sama nie wierząc w to co mówię.
- Ssserio?
- Serio.
Wręczył mi bukiet ślicznych białych lili, który wyciągnął zza swoich pleców. Nie spodziewałam się po nim tego, ale dla pewności wolałam zapytać co to dokładnie ma oznaczać.
- A to za co?
- „ Dobrzy Znajomi” robią dla siebie mile rzeczy – stwierdził czarno włosy.
- Aha.
- To o dziesiątej będę czekał w pokoju wspólnym, dobrze?
- Okej.
Uśmiechnął się do mnie i ruszył w głąb korytarza, pozostawiając mnie z mętlikiem w głowie. Po chwili weszłam do mojego królestwa, ale naprawdę mojego. Kiedyś Rogacz, Łapa i Lunatyk, bez Glizdogona, bo był wtedy chory, powiesili wielki baner z napisem „ KRÓLESTWO LILY EVANS”. Ah te wspomnienia z piątego roku.
W pomieszczeniu zauważyłam moje przyjaciółki trudzące się jak podejrzewałam nad eliksirami. Przysiadłam się do nich i położyłam bukiet na stole. Taylor zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Lis czy ja czegoś nie wiem? – zapytała pełna ciekawości.
- To od Rogacza – odparłam sucho.
- Uuu wreszcie ze sobą chodzicie?
- Coś ty , głupia jesteś!
- Czy ty mnie obrażasz?
- Nie.
- Już myślałam
- Dziewczęta proszę o ciszę – upomniała nas bibliotekarka.
- Dobrze proszę pani – odpowiedziałam.
- No dobra, ale jak , gdzie i kiedy dał ci te lilie? – pytała zaciekawiona Kler.
- Spokojnie to przecież nic takiego.
- NIC TAKIEGO – powiedziały wszystkie na raz.
Dałam z wygraną i opowiedziałam im tą krótką historię. One tylko co chwile tylko wzdychały i mówiły mi jak to słodko byśmy razem wyglądali jako para. No ale to przecież nie dorzeczne, prawda? Na przyjaciółki zawsze mogłam liczyć. Zawsze gdy im się żaliłam na Pottera one tylko mówiły jakie to słodkie, jakie to słodkie. Tak całe one.
- A tak zmieniając temat co piszecie?
- Eliksiry – jęknęły.
- Mam pomysł ja wam zrobię ten referat, a wy mi napiszecie coś innego. Na przykład Ann astrologie, Dor zielarstwo, a ty Kler…
- Nie Kleruj mi tu. Ja się w to nie dam wciągnąć. Zresztą i tak muszę napisać tylko zakończenie.
Udałam, że się obrażam na co ona tylko wystawiła mi język. A miałam nadzieję, że takim małym podstępem połączę dobre z pożytecznym. Ale niestety Sorel nie dała się wciągnąć w mój genialny plan. Przejrzała mnie na wylot.~*~
Wróciłem już z Hogsmade z według mnie cudnym bukiecikiem dla cudnej Lili Evans. Od rozpoczęcia roku z nią nie rozmawiałem, nie narzucałem, tylko stałem się dla nie zwykłym szarym uczniem. Mój plan był genialny. Przez ten czas musiała zauważyć jak bardzo się dla niej zmieniłem. Po miesiącu tego całego przekonywania, trzeba przejść do części drugiej czyli oswajania. Ta część musiała pójść perfekcyjnie, bo jeśli nie to cały plan pójdzie w łeb.
Oparłem się o ścianę przed biblioteką, a mój mały upominek schowałem za plecami. Dziś jest środa, a dokładnie 15.25 , czyli z a pięć minut Evans powinna wejść do biblioteki, by pisać wypracowania na resztę tygodnia. Właśnie wybiła oczekiwana godzina, a płomiennowłosa stanęła na drugiej stronie korytarza.
Zauważyła mnie i zrobiła dziwną minę, lecz udawała, że to nic takiego i podejmuje się wyzwania przejścia obok mnie. Złapałem ją w ostatniej chwili.
- Zaczekaj, możemy pogadać? – zapytał.
- Tylko szybko, bo muszę napisać jeszcze referat na dwie rolki pergaminu dla profesor McGonagall.Zaczęła się szybka, lecz bardzo ważna rozmowa. Nie podejrzewałem, że zgodzi się tak szybko i bez oporów. To był najprawdziwszy ósmy cud świata. Gdy tylko zniknęła w czeluściach biblioteki puściłem się pędem do Wieży Gryffindoru. Szybko pokonałem odległość dzielącą mnie od celu, przepchałem się przez tłum moich fanek i kopniakiem otworzyłem drzwi.
- Stary Ruda cię goni i chce cię zrzucić z wieży astrologicznej ? – zapytał rozbawiony Lunatyk.
- Nie- wysapałem.
- Rogaś, bracie to co się stało?
- Wszem i wobec ogłaszamy, że z Lily Evans w sobotę o dziesiątej do Hogsmade ruszamy – ogłosiłem i dumie się wypiąłem.
Syri gdy to usłyszał akurat jadł babeczkę, podkaradzioną Peterowi i zaczął się dławić. Remus zaczął tarzać się po podłodze, a gdy próbował wstać przewracał się i od nowa próbował się opanować. Glizdek upuścił szklankę z sokiem pomarańczowym i przyłączył się do Lunia na podłodze.
- Z czego tak rżycie? – zapytałem bo nie miałem zupełnie pojęcia o co im chodzi.
- No bo udał ci się naprawdę ten żart – powiedział przez śmiech Pettigrew.
- Ale z was głupki ja tak na serio mówię nie ogary jedne – rzekłem zdenerwowany.- Luju z kim ja żyję. Normalnie zgłosić wniosek o eutanazję.
- Po co długie kolejki – stwierdził mój kochany Remi.
- Stawiam dwa galeony, że prędzej nasza milutka pani prefekt cię zabije – dodał mój „brat”.
- Ja nie mogę już z wami.
Położyłem się na łózko i zerknąłem na zdjęcie powieszone naprzeciwko mojej poduszki. Była na nim moja płomienna ukochana śmiejąca się, a w jej oczach tańczyły wesołe ogniki. Ach…
Wziąłem do ręki mój dziennki, nie pamiętnik ( pamiętniki mają baby, a prawdziwi mężczyźni dzienniki, takie jak marynarze na okręcie, mają dziennik kaptański, to jako kapitan naszej paczki też takowy posiadam). Wziąłem do ręki mój ulubiony niebieski długopis i zacząłem gryzmolić coś na papierze. Muszę się przespać z myślą, że to wszystko już mam za sobą tylko nie popsuć czegoś do soboty.I tu oto obiecany rozdział.
~ Remuska
CZYTASZ
| True Love | Huncwoci
FanfictionHistoria o wspaniałych Huncwotach, Lily Evans i jej przyjaciółkach, którzy razem spędzają już kolejny, a dokładnie szósty rok w Hogwarcie. Wiodą normalne życie hogwardzkich uczniów... No prawie normalne. Bo czy z Huncwotami może być zwyczajnie? Zapr...