Rozdział 8

90 9 7
                                    

Słone łzy spływały po moich policzkach. Na całe szczęście mogłam liczyć na moje przyjaciółki. Otuliły mnie kocem i swoją dobrocią. Kler przyniosła kakao, a Dorcas maliny. Zaczynałam się już uspokajać, ale moje serce krwawiło nadal. Drzwi dormitorium delikatnie się otworzyły, a przez nie na paluszkach wślizgnęła się Ann. Blondynka podeszła do nas.

- Czemu Lily płaczesz? Coś nie tak?
- Potter nie tak!
- Czyli już wiesz? Jakim cudem szybciej niż ja? – wytarłam łzy i zaczęłam się zastanawiać o co jej chodzi.
- Ale o czym wiem? O tym, że Potter woli Bellatrix ode mnie? Że cała to szopka z Hogsmade to tylko podły żart?! – odparłam wylewając wszystkie swe emocje.
- Coo?!
- A nie o to ci chodziło? – spytała Dor.
- Potter jest w skrzydle szpitalnym w ciężkim stanie.
- Coo?!

Sorel wybiegła z Wieży Gryffindoru niczym strzała. Nikt nie wiedział co się jej stało. Zwykle spokojna dziewczyna, przykład perfekcji biegnie nie patrząc na innych do swojego celu. Tak pewnie teraz się dzieje. A ja? Siedziałam na łóżku ze zniesmaczoną miną. Kiedy zdążył coś sobie zrobić? Heh… A może Bella go tak załatwiła, bo dał jej kwiaty, których szczerze nienawidzi. Albo po prostu denerwowała ją sama myśl o jego istnieniu?

- Hej Lis, idziesz z nami zobaczyć co z Rogasiem? – zapytała Dor.
- Nie. Ja zostanę, ale wy idźcie później mi opowiecie.

Wszystkie spokojnie zostawiły mnie samą ze swoimi myślami. Okryłam się kocem i postanowiłam zasnąć, z nadzieją, że zapomnę o tym co dziś się wydarzyło.

~ * ~

- Lily?

Ktoś dotknął mojego ramienia. Przekonana, że to dziewczyny zaczęłam wymigiwać się od wstania.

- Odczep się Kler! Ja chcę spać!
- Tak ładnie się do swojej przyjaciółki zwracasz? Oj niegrzeczna pani prefekt, niegrzeczna… - po tym krótki zdaniu doznałam szoku. Jakim cudem Remus jest w tym pokoju?
- Remi? Co ty tu robisz?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Miał trochę blizn i trochę zadrapań, a na jego ręce była świeża maleńka, ale jednak rana, z której jeszcze sączyła się krew. Przeczesałam palcami włosy i siadłam obok niego.

- Co ci się stało?
- Mnie nic. Ale nie o tym przyszedłem porozmawiać.
- Jak to nic ci nie jest! Remi ty krwawisz! Kto ci to zrobił?!
- Rogaś, wiewióreczko.
- Co za imbecyl! Jakim prawem cię atakuje? Nie dość mu wrażeń na dziś?
- Lily to nie tak, jak myślisz! On to zrobił przez PRZYPADEK.
- Aha, czyli ja też pewnie byłam przypadkiem.
- Nie Lily, posłuchaj – złapał mnie za ramiona tak, abym musiała mu patrzeć w oczy. – On cię kocha. Nie, nie przerywaj. Wiesz jak się cieszył, że wreszcie się zgodziłaś? Myślałem, że wyskoczy zaraz przez okno! To co dziś usłyszałaś to nie był on. Bella podała mu amortęcje. Zanim cię spotkał próbowaliśmy go powstrzymać. Niestety James jest silny i ma dobry refleks szybko mnie ominął, a następnie Łapę i uciekł. Los chciał, że akurat pojawiłaś się w Pokoju Wspólnym i stało się co się stało. Czasu nie cofniesz. Później go dogoniliśmy, odbyliśmy krótką rozmowę, a następnie spetryfikował Petera. Pod wejściem do Pokój Wspólnego Slytherinu zobaczyliśmy Narcyzę, która kazała mu zjeść ciastko, w którym była kolejna amortencja. Z przejścia wyszła Bellatrix i zrobiło się nieciekawie. Rogacz zemdlał, a ja go złapałem. Przy tym niechcący jego ręka rozwaliła mi starą ranę. Tyle. A teraz jest w Skrzydle Szpitalnym. Pani Pomfrey prawie zemdlała, gdy zobaczyła w jakim jest stanie. Mam nadzieję, że teraz nie gniewasz się na Jamesa. Jemu naprawdę zależało. Zaufaj mu.

Po jego przemowie nie wiedziałam co powiedzieć. Czy mam być nadal obrażona na Pottera czy raczej histeryzować, bo mu się coś stało, a jako dobra znajoma powinnam przy nim być? Nie wiem. Zostawmy to teraz w spokoju.

- Dzięki Luniek za wyjaśnienia. Przemyślę to. Później wpadnę do Pottera.
- Cześć.
- Pa.

Wyszedł. A ja odpłynęłam do mojego świata. Jaka ja byłam głupia. Jak mogłam tego nie widzieć. Teraz już wiem komu chcę powierzyć moje serce.

~ * ~

Widok Jamesa w takim stanie przyprawiał mnie o zawał serca. Jak on wygląda? Czy w ogóle się obudzi? Kler głuptasie, oczywiście, że się obudzi! Prawda? Przed drzwiami stał Lunatyk i Łapa. O Łapcio wyglądał, jak pies porzucony przed sklepem. Smuteczek. Podeszłam do chłopaków. Syriusz bez słowa objął mnie ramieniem i pocałował w czoło. Nie protestowałam. Popatrzyłam jeszcze raz na Rogasia i wtuliłam się w Blacka. Płakałam. Oni nadal otulali mnie tą niezachwianą ciszą. Czułam się jak na pogrzebie. Dosłownie. Wreszcie oderwałam się od Syriusza i przerwałam ten odgłos pustki.

- Czy… Czy on z tego wyjdzie?
- Musi – odezwał się Remus.
- A może poszedłbyś i wytłumaczył wszystko Lily? – rzucił tak znikąd Black.
- No okay. Może mnie nie zabije – zaczęliśmy się śmiać co rozładowało nieco napicie.

Gdy tylko Lunatyk opuścił przedsionek, ja znowu wtuliłam się w mocne ramiona Syrka. Objął mnie mocnej i chyba sam zaczął płakać. Wow. Syriusz też jest zdolny do płaczu. Jednak nie jest robotem przysłanym od kosmitów. Heh. Proszę nie wnikajcie. To dłuższa historia...

I oto udało mi się napisać specjalnie wcześniej dla was rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. 😀
~remuska06

| True Love | HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz