Rozdział 10

80 9 4
                                    

- Och Lis! Nie uważasz, że to było wprost urocze? – ględziła Ann. – To brzmi jak jakaś bajka. Nieprzytomny, przystojny chłopak budzi się i mówi akurat twoje imię Lilka!

- Nie, to nie jest urocze – powiedziałam znad książki od transmutacji. – Nie, Ann. Nie będę chodzić z Jamsem.

- Ej, a czy wy przypadkiem nie mieliście iść do Hogsmade? – wtrąciła się Dor poruszając sugestywnie brwiami.

- Dobrze powiedziane. Mieliśmy, w czasie przeszłym.

- Mieliście, więc nadal musicie. Obiecałaś to – nie ustępowała.

- Po pierwsze nic nie muszę, a po drugie nic nie obiecywałam – odparłam pewna swego.

Przestałam słuchać moich przyjaciółek i wyszłam do pokoju wspólnego. Na sofie przed kominkiem siedzieli Huncwoci w połówkowym składzie. Blady Remus przeżuwał swoją orzechową czekoladę, a Łapa tuż obok próbował wykraść mu drugą z kieszeni. Ledwie moja stopa dotknęła podłogi Pokoju Wspólnego, a rozpętała się „ bójka". Syriusz kopnął Remusa w piszczel. Gdy ten zlapał się z nogę z jego ręki wyleciała wcześniej wspomniana czekolada. Łapa triumfalnie podniósł czekoladę. W tym momencie na jego szyji zawisł Lunio. Wyrwał mu czekoladę, co wzbudziło większą determinację drugiego. Biliby się tak cały wieczór, gdyby czekolada jakimś dziwnym sposobem nie odleciała. Spojrzeli po sobie, a później na odlatującą czekoladę. Popatrzyłam w stronę smakołyku, który przecież sam nie mógł lecieć. Przy wejściu do pokoju stał Potter ze swoim huncwockim uśmieszkiem. Otworzył czekoladę i ułamał sobie kawałek. Podszedł do nas.

- Stary już żyjesz! – odezwał się Łapa.

- No co ty mi powiesz? Chyba jestem na tyle inteligentny żeby stwierdzić to samemu?

- Nie wiem czy jesteś, czy nie, ale przypomnieć zawsze warto – wzruszył ramionami.

- Rogacz oddaj mi czekoladę! – wtrącił się Remus.

- Nie.

- To moja!

- Znalezione nie kradzione – ułamał sobie kolejny kawałek. – O Lily, chcesz kawałek?

- Jasne! - no co? Chyba mogę lubić czekoladę?

Brunet podszedł i wręczył mi mój kawałek. Umm... Pyszna. Remus i Syriusz zrobili zbolałe miny. Byli tacy smutni, zrezygnowani, że prawie zrobiło mi się ich żal. Prawie. A to duża różnica. Schody za moimi plecami zaskrzypiały. Kilka sekund później tuż obok mnie zmaterializowała się Kler, Dor i Ann.

- James daaaasz kawałek? – prosiła Dorcas.

- Niestety nie panno Meadows. Muszę zacząć zbierać zapasy. – i schował zdobycz do kieszeni.

Wszyscy zaczęli się śmiać. Usiedliśmy w naszym ulubionym miejscy tuż przy kominku. James, Ann, Kler oraz Remus zajęli miejsca naprzeciwko wesołego płomyka ognia na sofie. Łapa na pufie obok kanapy. Ja na idealnie umiejscowionym fotelu. Miałam z niego widok na wejście do Pokoju Wspólnego i wszystkich Gryfonów, doskonale by pilnować porządku i wywiązywać się z obowiązków prefekta. Mogłam też patrzeć na moich przyjaciół. Obok trzaskał ogień, więc nie było mi zimno, a jak wicie jestem zmarzluchem. Takie umiejscowienie fotela gwarantowało mi też pozorne bezpieczeństwo. Z tylu broniła mnie waleczna ściana, która położyła już nie jedną osobę po imprezie organizowanej przez Huncwotów, w tym samego Syriusza Blacka. Dor też siedziała na fotelu, ale już nie tak fajnym. Atmosferę względnego spokoju przerwał triumfalny śmiech Kler.

- MUHAHAHA! CZEKOLADA JEST MOJA!

- Co?! – Potter zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie. – Oddawaj jest moja Sorel!

- Hmm... Teoretycznie jest moja. – znowu wtrącił się Luntyk.

- ŁAPAĆ JĄ! - wrzeszczał Potter.

Niestety Kler ich ubiegła. Włożyła ogromny kawał czekolady na raz do buzi. Wyglądała przy tym jak wiewiórka, bądź chomik, który przechowuje swoje zapasy. Mimo jej uroczego wyglądu, po prostu musiałam w duszy ubolewać nad tym, że słodyczy się tak nie je! Nimi się delektuje. Jesz je powoli tak, by wydobyć z nich jak najwięcej, poczuć każdy konserwant i to 0,01% czekolady.

- Hhahahaa! Moya! Łeście moya! – mówiła z pełną buzią, a gdy już przełknęła zaczęła się śmiać

Niestety z Kler jest taki problem, że gdy tylko zacznie się śmiać to samo muszą robić wszyscy w koło. Jej śmiech jest zaraźliwy i bardzo wyjątkowy i inny od normalnego. Po wielu naradach stwierdziliśmy, że jej śmiech przypomina dźwięki osoby, która właśnie dostała ataku astmy. Tak da się to śmiać, a ona jest tego nausznym czy tam naocznym dowodem. Więc śmialiśmy się razem, aż w końcu Ann się popłakała. Kiedy biedulka chciała wstać po chusteczkę, potknęła się o nogi Remiego co wywołało jeszcze większą falę śmiechu.

***

Z tego co zauważyłem w szpitalu spędziłem trochę czasu. Podobno było ze mną źle, ale jakimś cudem się wylizałem. Już za niedługo zaczną się mecze quidticha, a Gryffoni nie mają drużyny! Fatalny ze mnie kapitan. Czas to naprawić.

- Łaaaaapooooo?

- Tak?

- Chce ci się iść na spacerek?

- Nie.

- Ale dlaczego?

- Bo nie.

- Wiesz, że takie odpowiedzi są głupie, prawda?

- Wiem, ale twoich mądrości życiowych nic nie przebije.

- W sumie prawda. – zgodziłem się.

Czyli jednak muszę wstać i samemu iść do McGonagall. Będę czuł się taki samotny. Wstałem i zacząłem szukać moich skarpetek. Niestety, nigdzie ich nie widziałem. Zacząłem przeszukiwać mój kufer, szafę, łóżko Petera, Lunia ( i przy okazji pewnie mnie zabije za zrobienie mu syfu, w jego dopiero co posprzątanej części pokoju).

- Czego szukasz? – swoją uwagą zaszczycił mnie Syriusz.

- Moich skarpetek – odparłem.

- Oj, Jamas, James... Swoich skarpetek się pilnuje, bo gdy przyjdzie taka Evans i zaprosi cię na patrol, a ty nie będziesz mieć skarpetek to co zrobisz? –

- Nie pójdę...

W tym momencie dostałem olśnienia. Na stopach Blacka były moje ukochane skarpety! Ja już mu pokażę.

- BLACK!

I tak rozpętała się wojna na poduchy w całej wieży Gryffindoru i połowie Hogwartu, za którą Gryfoni dostali -50 punktów...



Ja naprawdę was przepraszam za to, jak wyglądają rozdziały i z jaką częstotliwością są publikowane. Otóż mam talent i mój telefon jest od baaardzo długiego czasu w naprawię, a ani tablet, ani komputer nie chcą współpracować. Dziękuję za pokazywanie błędów, ale na razie rozdziały nie chcą się aktualizować i czasami wstawiają się samoistnie, jak np. rozdział 9. Wybaczcie. ;-;

~ remuska06


| True Love | HuncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz