8

34 2 0
                                    

Dwa tygodnie później.

-Do widzenia, William-przytulam go i odprowadzam wzrokiem do taksówki.
-Przepraszamy ciebie, skarbie, ale musimy wyjechać, nie mamy innego wyboru. Mam nadzieję, że nie masz nam tego za złe-wypowiada piękna, starsza kobieta, a po chwili zamyka mnie w swoich objęciach.
Poczułam się bardzo dobrze, bo dawno mnie nikt tak nie przytulił. Zamknęłam lekko oczy i pogłębiłam uścisk. Tęsknię bardzo za mamą. Oczywiście, utrzymujemy kontakt. Codziennie rozmawiamy ze sobą. Ale to nie jest to samo, gdy pracowała tutaj. Nie było jej często w domu, ale zawsze znalazła czas, aby ze mną pogadać. Ostatnio ma coraz mniej czasu, wydaje mi się, że przez tego nowego mężczyznę, ale nie przeszkadza mi to. Cieszę się, że znalazła kogoś. Opowiada o nim z takich zapałem oraz ciekawością.
-Nie, Alice. Jestem wam bardzo wdzięczna, że mogłam tutaj zostać. To nie jest przecież żaden problem. Praca to praca-posyłam jej szczery uśmiech.
-Mam nadzieję, że nie będzie problemów z Victorem. Ostatnio się chyba troszeczkę pokłóciliście.
Wzdrgnęłam się na te słowa, bo nie wiem czy to prawda. Znaczy, przez te dwa tygodnie, nasze relacje jeszcze bardziej się pogorszyły i, nie wiem przez co to wynika, bo nawet, chociaż w najmniejszym stopniu dogadywaliśmy się. Wszystko wróciło do normy, czyli jak w najlepszym porządku. Unikam go, z wzajemnością. Niekiedy denerwuje mnie oraz robi kawały, ale nie zwracam na to większej uwagi. Kilka dni po naszych zimniejszych stosunkach, wybierał się na imprezę, którą urządzał jego kolega. Oczywiście, jeszcze wtedy nie wiedział o moim małym kawale. Gdy zobaczył swój samochód, wkurzył się jak jeszcze nigdy, a to mało nawet powiedziane. Był tak zły, że na każdym kroku mnie komentował, ośmieszał, nawet do mojego szamponu pod prysznic dodał trochę sosu tabasco. W wyniku czego mam całą lewą stronę w szramach. Dobrze, że skapnęłam się o co chodzi, bo miałabym takie całe ciało. Wiem, trochę dziecinny był ten mój kawał, ale ja go nie wymyśliłam i porównując do tego co on zrobił, to to jest nic. Co się później okazało, ten jego samochód Barbie, bo tak go nazwałam, miał bardzo dobre powodzenie u kobiet, przez co wyrywał puste laski na ten bajer. Ja nie wiem z czy one są głupie, czy ślepe, a może z policji. Przez co jeszcze bardziej byłam zażenowana tym, że dzięki mnie zalicza dwa razy więcej panienek, a ja mam lekkie poparzenia na ciele.
-Z każdym problemem dzwoń i nie patrz na godzinę.
-Dziękuję za wszystko.
Po krótkiej chwili odklejamy się od siebie, a w tym samym czasie wchodzi
Jacob, który trąci mnie ramieniem i gdyby nie Alice, zaliczyłabym spotkanie z polbrukiem.
-Jacob Walter jak ty się zachowujesz, do cholery! Jeszcze tego brakuje, aby przed wyjazdem podniesione ciśnienie mieć!
-Jest taka szeroka, że wejście mi zagrodziła, co miałem zrobić-wzrusza niewinnie ramionami i podchodzi do mamy.
Gdy ta już chce pokazać swoje oburzenie, Jacob wtrąca się, ewidentnie aby tego uniknąć.
-Cześć mamo, będę bardzo tęsknić-przytula ją mocno.
-Synu, zachowuj się przez te dwa tygodnie. Nie chcę żadnych skarg sąsiadów. Nie chcę się denerwować, wiesz jak szybko łapie mnie niepokój-przytula jeszcze raz kobietę.
Był to tak słodki widok wymiotowy, że aż nie mogłam uwierzyć, że to ten sam bezemocjonalny Jacob Walter. Zaczęłam się cicho śmiać, po czym zaczęłam udawać, że się krztuszę, aby zatuszować mój śmiech.
-Tak, mamo. Będę grzeczny-mówi szczerze, po czym odwraca się szybko do mnie.
Pokazuje mi z ukosa środkowy palec, szepcząc, że mam się zamknąć, bo zamieni te dwa tygodnie w piekło.
W odpowiedzi posyłam mu dalekiego buziaka, żegnam się z małżeństwem i wchodzę do domu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 04, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zagubiona/ZagubionyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz