Rozdział1-Ciekawość

1.1K 52 2
                                    

Odróchowo usiadłam pod oknem wciskając twarz w ugięte kolana.
Instynktownie postanowiłam jeszcze raz wyjrzeć przez szybę.
Złapałam za biały parapet uścielony fioletowym materacem i delikatnie uniosłam głowę ponad niego.
Pustka.
Samotny zielony trawnik na którym stała wiekowa drewniana huśtawka.
Odetchnęłam z ulgą.
Odgarnęłam włosy za uszy i usiadłam na miękkim łóżku.
Kim był ten mężczyzna i czego odemnie chciał? Jakkim cudem tak szybko się oddalił?
Oczywiście nie uzyskałam odpowiedzi na żadne z pytań.
Siedząc na łóżku opierając głowę o zagłówek łóżka powoli się uspokoiłam i wytłumaczyłam sobie że to musiałbyć przypadek,ale dlaczego ja?
Tak rozmyślając przypomniałam sobie że miałam dziś udać się na strych w celu znalezienia starych książek,kocham starą literature a tata powiedział mi że na strychu znajdują się jego stare bestsellery.
Ciekawe czego czytał młody Johnny Cush,z tego co mi wiadomo lubi kryminały podobnie jak ja.

Wstając na z łóżka znów poczułam ukłucie w skroni,tym razem mocniejszego.Ból był aż tak mocny że pociemniało mi w oczach, naszczęście po chwili ból ustał.
-Co się dzieje?-zapytałam samej siebie.Szczerze mówiąc zawsze widziałam że jest coś zemną nie tak.Ciemnofioletowe włosy,granatowe oczy i to..dziwne znamię na środku bladego czoła.
Włosów nie farbuje,tata mówi że taka już jestem i nie potrafi tego wyjaśnić.Czy to nie jest niezwykłe,posiadanie takiego koloru na głowie.

Chwyciłam kijem od miotły drewnianą klapę znajdującą się na suficie korytarza.Pod uciskiem klapa powoli wysunęła się a za nią metalowe schody,z trudem chwyciłam za nie iż nie jestem obdarzona zbyt obfitym wzrostem.
Szybkim pociągnięciem opuściłam ciężkie schody.
-Naprawde muszę popracować nad kondycją.- wyszeptałam dysząc.-I przestań gadać do samej siebie.-z zażenowaniem na twarzy kontynuowałam wchodzenie po schodach w górę.

Zapach kurzu natychmiastowo uderzył do mojego nosa co spowodowało natychmiastowe kichnięcie.Starw drewniane deski ułożone pionowo i jedno małe okno salwy klimat z horroru.
Porozrzucane wszędzie pudła, mój stary różowy rower z bocznymi kółkami i wiele innych przedmiotów budzących nostalgię.
Szukając kartonowego pudła z książkami natknęłam się na pudło z napisem ,,Dla Raven" co wprawiło mnie w zaskoczenie.
Pierwszy raz widzę to tutaj na strychu.
Ciekawość wzięła nademną górę i drobnymi dłońmi chwyciłam za naprawdę ciężkie pudło.
Kierując się do wyjścia znów zaczęłam dyszeć.
-Chyba zacznę biegać.- pomyślałam schodząc po schodach patrząc zza pudła.

Rzuciłam pudło na puchaty dywan i gdy już chciałam je otwierać do moich uszu dobiegł dźwięk sms'a.

Tata
Będę niedługo

Wkońcu, spoglądając na naścienny zegar zauważyłam że dochodzi godzina dwunasta.Pomyślałam że tata po przebojach z internetową dziewczyną może być nieco głodny.
Postanowiłam zrobić kolację gdyż w moim brzuchu nie było już śladu porannej jajecznicy.
Wstałam z drewnianej podłogi podpierając się na drobnych dłoniach.

Schodząc po schodach poczułam jakby ktoś mnie obserwował,po dzisiejszym wieczorze mogę spodziewać się wszystkiego.
Czyjąś obecność była bardzo mocno wyczuwalna,czułam jakby ktoś stał centralnie nademną i wbijał wemnie wzrok.
-Tata?- zapytałam.
Odpowiedziała mi tylko cisza.

Włożyłam głowę do lodówki kalkulując co przyrządzić z tak małej ilości produktów,trzeba udać się na zakupy.
Sałatka z pomidorem,ogórkiem i serem feta była dobrym pomysłem.
Mój wzrok dostrzegł jeszcze resztkę bochenka chleba stojącego tuż przy tosterze.
Grzanki z masłem czosnkowym zgrają się idealnie do ,,sałatki,,

Krojąc starannie warzywa wciąż czułam czyjś wzrok na sobie,nie przejmując się tym wsypywałam warzywa do szklanej misy.
Sporządzanie kolacji przerwało mi pukanie do drzwi,poczułam ciarki na plecach.
Nie wiem czy za drzwiami zobaczę Tate i może tego podejrzanego człowieka.
Cicho podchodząc do drzwi wsunęłam średniej wielkości nóż do kieszeni czarnych dresów znów słysząc pukanie w drewniane drzwi.
-Kto tam?-zapytałam dociskając ucho do drzwi.
-Święty mikołaj.-powiedział próbując utrzymać powagę.
-Ha ha ha.-zaśmiałam się sarkastycznie otwierając wszystkie zamki,przypomniał mi się tajemniczy mężczyzna.
-Zabunkrowałaś się tu.-zaśmiał się mężczyzna.
-Tak,przed świętymi Mikołajami.- oznajmiłam podnosząc brew,w tej chwili zobaczyłam na szyi ojca ślad po czerwonej szmince.
Próbowałam powstrzymać się od śmiechu kładąc dłoń na usta.
-O co ci chodzi?- zapytał zdziwiony zdejmując czarne buty.
-Tato.- powiedziałam wskazując na jego szyję.
-Zaraz wrócę amm,młoda damo.-oznajmił próbując zatamować śmiech.
-Jasne Paniczu,zapraszam wtem na kolację do kuchni.- wyrecytowałam z pochylając się prze tatą
-Jesteś nieoceniona.- wykrzyczał odkręcając wodę w łazience.-Jestem gotowy skonsumować posiłek u twego boku.- zaśmiał się szturchając moje ramię łokciem.
-Dobra koniec tej maskarady.-odowiedziałam siadając na krzesło barowe.-Jak było?- zapytałam zaciekawiona nabierając sałatkę.
-Wiesz Megan,jest przepiękną kobietą aczkolwiek nie wydaje mi się że moglibyśmy się dogadać.- tłumaczył odrywając kawałek grzanki.
-A Amanda? Ta co zabrałeś ją na kolację tydzień temu.- zapytałam ponownie z pewną buzią.
-Wiesz,nie utrzymujemy już kontaktów.- oznajmił.
-Oj tato,zakochaj się wkońcu.- uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-Mógłbym powiedzieć to samo Raven.- rzucił ripostę w moją stronę a ja znów poczułam ukłucie.
Poczułam ogromy ból w lewej skroni,złapałam za głowe ukazując grymas na twarzy.Złapałam za blat czując że mieni mi się w oczach,tata wstał i pospiesznie podszedł do mnie łapiąc mnie za plecy.
-Raven?- zatroskany objał mnie i zdjął z krzesła.
-Raven.- znów wypowiedział moje imię a ja zaczęłam widzieć go jak przez mgłe.
-Raven kochanie...

*Obudziłam się na środku ciemnego korytarza,jedyne co widziałam to nie kończąca się droga i ciemność.
Nie miałam siły żeby wstać,przede mną znikąd pojawiło się lustro.
W odbiciu ujrzałam siebie ale...nie do końca.
Moje oczy stały się czarne jak smoła a na sobie miałam granatową pelerynę z kapturem.
Siedziałam tak i wpatrzona w odbicie szukałam odpowiedzi.
-Nie ufaj im Rachel.- usłyszałam głos dobiegający z korytarza.

*
-Komu?- zapytałam.
-Rae,jeny tak się martwiłem.- wydusił tata biorąc mnie w ramiona.-Ale co komu?- zapytał wciąż mnie tuląc.
-A,coś mi się przyśniło.Coś dziwnego,siedziałam na środku ciemnego korytarza,przedmna stało lustro ale moje obicie było inne niż zwykle.- opowiadałam siedząc naprzeciw.
-Jakie?- zapytał bardzo przejęty,aż za bardzo jak na opowieść o swego rodzaju śnie.
-Moje oczy były czarne,calutkie.- kontynuowałam wskazując na oczy.-A na sobie miałam jakby pelerynę z kapturem.- skończyłam wskazując na plecy.
-Ah tak.- wyraźnie posmutniał.
-Tato? Co jest,to ja opowiadam o moich omamach.- zaśmiałam się wstając z podłogi.
-A nie nic.- uśmiechnął się do mnie,ale to był inny uśmiech,pod tytułem ,,Coś ukrywam ale nie mogę ci powiedzieć,,.
-Pójde do siebie,nie czuje się najlepiej.- powiedziałam i pocałowałam Tate w policzek z wyczuwalnym zarostem.

Pudło.
Co w nim jest,musiałam sprawdzić jego zawartość.Ciekawość wzięła nademną górę.
Podeszłam do puchatego dywanika i uklękłam przed kartonem.
Otwierając wieko uderzył mnie przepiękny zapach kwiatów,był wyjątkowy.Moje zdziwienie,na samym wierzchu leżała księga.
- Może to pudło mamy...a to jej swego rodzaju dziennik.-pomyślałam.

Moje stwierdzenie szybko się rozwiało,na środku niewidocznym zbyt pismem widniał napis ,,Azarath,,.Księga była w kolorze ciemnego granatu z licznymi ornamentami.
Biorąc ją do ręki poczułam nagły przypływ ogromnej energii.
Jakby wnikła wemnie jakąś swego typu moc.Poczułam się inaczej,jakbym miała więcej siły.
-Dziwne.-wyszeptałam otwierając księgę.
-Rozdział pierwszy ,,Podstawy białej magii,,-wyszeptałam dotykając brązowawej kartki papieru.
Zaszokowało mnie to co przeczytałam,ale to że księga jest napisała w niezrozumiałym dla mnie języku a ja umiem ją czytać wprawiło mnie w osłupienie.
Trochę przestraszona odłożyłam księgę na bok i znów zajrzałam do kartonu.Ujrzałam ubranie?
-Co takiego?- znów wyszeptałam,nagle odwróciłam się w stronę lustra znajdującego się przedmną.Moje znamię przeistoczyło się w jakby romb?
Czułam że coś jest nie tak,że coś pochłonęłam z tej księgi a teraz moje ciało na nie reaguje.Nagle nie stąd ni zowąd zaczęłam się unosić nad ziemią.Moje stopy znajdowały się nad powierzchnią ziemii,ale nie byłam zaskoczona czy przerażona.Poczułam jakbym wkońcu była sobą,kiedy pomyślałam o zejściu na ziemię to się wydarzyło.Nie mogąc się powstrzymać uniosłam dłoń w stronę porcelanowego kubka stojącego na biurku.
Kubek uniósł się i poleciał w wyżej gdy tylko uniosłam wyżej dłoń.
-Nie mogę w to uwierzyć.- wyszeptałam odkładając przedmiot.
Poczułam się jak w filmie fantastycznym,jakbym była jakaś czarodziejka z bajek które oglądałam będąc małą dziewczynką.
Ciekawość nakazała mi wyjść ubranie z brązowego kartonu.
Kierując dłonie do środka wyjęłam z niego ciemno granatowe, prawie czarne body.Tuż pod nim była granatowa peleryna z kapturem.
-O matko.- upuściłam tkaninę pod nogi prawie upadając.
Co to miało znaczyć,czy ja przewiduje przyszłośc? Czy jestem wiedźmą?
Pełna szoku wyjmowałam dodatki leżące na dnie kartonu.
Był to złoty pasek ozdobiony czerwonymi kamieniami.
Uklękłam jeszcze raz i spowrotem złapałam za księgę.
Opierając się o brzeg łóżka otworzyłam stara księgę wciągając się w lekturę.
-Azarath metrion zinthos.- przeczytałam po cichu.

.......,...............

•••••••••••
Hej Alienki 👽
Mam nadzieję że pierwszy rozdział się podobał 🖤

Słowa -1377

~Z poważaniem Satixx 🥀

•Fioletowy Kruk• {MŁODZI TYTANI}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz