Żywy Trup?

59 3 0
                                    

Pierwszy dzień szkoły. Ale tylko dla mnie. Jak cudownie to brzmi. 24 września zaczynam naukę w Roverwood High School. Tak szczerze to mi się nie chce. Chyba jak większości ludzi na świecie. Może kiedyś lubiłam się uczyć i poznawać nowe rzeczy. Miałam bardzo dobre oceny i nienaganną frekwencje. To było wszystko przed tym jak Ruby zniknęła z mojego życia. Jednak teraz mam to wszystko w głębokim poważaniu. Chce po prostu mieć święty spokój. Żadnych komentarzy i żadnych plotek.

Ubrałam krótką bordową bluzkę i czarne rurki. Nie miałam jakoś specjalnie określonego stylu ubierania się. Szczerze powiedziawszy raczej mało mnie obchodziło to co nosiłam. Akurat pod tym względem się nie zmieniłam. Rozpuściłam swoje brązowe włosy i zapakowałam do plecaka odpowiednie książki. Szkoło już biegnę. Schodząc po schodach od razu czułam, że będzie kłótnia. Jak zwykle.

Weszłam do kuchni a rodzice po cichu załatwiali swoje rzeczy. Udawali, że mnie tam nie ma. Zrobiłam to samo. Podeszłam do lodówki i zaczęłam szykować sobie tosty do szkoły.

- Nic nie masz do powiedzenia? - zapytała Evelin. Moja mama wyglądała o wiele lepiej niż wczoraj. Dzisiaj nie była aż taka blada. Zaczynała dziś nową pracę jako sekretarka. Musiała przybrać maskę perfekcyjnej kobiety. Przewróciłam oczami i zapakowałam gotowe danie do folii, udając, że nie słyszałam pytania. - Młoda damo, mówię do Ciebie. Natychmiast powiedz mi gdzie wczoraj byłaś. - westchnęłam i nalałam wody do butelki.

Uwierz mi mamusiu nie chcesz wiedziać gdzie byłam. Dawaj Dav wymyśl kłamstwo.

- Poszłam sobie. Napiłam się wódki w barze. Poznałam niesamowitego barmana z którym uprawiałam ostry seks. - No i to tyle jeśli chodzi o kłamstwo. Przynajmniej ich nie okłamałam. Oczy matki były jak piłki do koszykówki. Nie piewrszy raz słyszy coś takoego z moich ust.Tata miał inną reakcję. Był zniesmaczony. Zawsze nie lubiał mówić o relacjach damsko-męskich. - Pytałaś mnie gdzie byłam. Odpowiadam Ci.

- Jesteś zwykłą dziwką. W wieku 17 lat puszczasz się na prawo i lewo.- powiedziała za wiele. Auć. A ja nie zamierzam się nie bronić.

- Ruby była taka sama. Jednak jakoś Ci to nie przeszkadzało. A teraz gdzie jest? A no tak leży martwa. - poczułam uderzenie w policzek. Momentalnie chwyciłam się za bolące miejsce. To na prawdę boli. Może i jest moją matką ale nie ma prawa mnie bić. A to w chuj bolało.

Wzięłam kanapki, czarną kurtkę i wybiegłam z domu. Nie mogłam tam zostać. Nie potym co zrobiła. Szłam najszybszą drogą do szkoły, zajęło mi to z 10 minut. Zobaczyłam nowoczesny, typowy, budynek liceum. Nie był jakiś specjalny tylko nudny i szary. Wyglądał tak jak milion innych szkuł na świecie. Przed nim znajdowało się masa ludzi. Niektórzy rozmawiali, inni się uczyli a jeszcze inni całowali. Łączyło ich jedno. Wszyscy patrzyli się na mnie. Wiem dlaczego. Ruby. Szeptali między sobą i udawali, że patrzą się gdzieś indziej. Ruszyłam pewna siebie, mijając ludzi po drodze. Nagle przede mną wyrosła Daphne z jej elitą. Zupełnie niespodziewanie pomalowane i wyglądające jak lalki. Kurwa znowu ona. Miała na sobie strój cheelliderki. Jakże by inaczej. Jej blond włosy były wysoko upięte, mocny makijaż odklejał się od twarzy. Fuj. Farba leje się ze ściany.

- Witamy, pannę Brzydkie Kaczątko. - powiedziała i uśmiechnęła się chytrze. Serio nic lepszego nie wymyśliła ? Znów jej jebne.- Byłam na pogrzebie twojej siostry. Jak szkoda, że widziałam ją nie żywą. - Nawet nie mam na to siły. Zaśmiała się a dwie dziewczyny obok zrobiły to samo. To nawet nie było zabawne. To z czego się śmieją. Jak ja nienawidzę takich samolubnych, sukowatych dziewczyn.

- Powiedziałam Ci już, abyś lepiej nie obrażała mojej siostry. - powiedziałam do dziewczyny a ona zaśmiała się do mnie i przybliżyła o parę kroków.

No w chuj się boję.

- A co mi zrobisz? - zapytała z uśmieszkiem na ryju.

- Mogę Cię walnąć w ten sztuczny ryj. - odpowiedziałam. Wystawiłam rękę gotową aby wyżyć się doszczętnie. Poczułam silną rękę na ramieniu, kiedy obejrzałam się za siebie ujrzałam Ethan'a. Tylko nie to. Proszę.

- To nie ma sensu Davina. Odpuść - skierował swe słowa do mnie, patrząc się to na jedną to na drugą.

Wyszarpałam się i poszłam w stronę szkoły. Kiedy w końcu zdobyłam swój plan i kluczyk do szafki, skierowałam się pod klasę matematyczną. Oczywiście 3 razy pomyliłam drogi ale w końcu dotarłam na miejsce. Zapukałam lekko w drzwi i weszłam do środka. Kilkanaście par oczu skierowało swój wzrok na mnie. Dziewczyny i chłopcy lustrowali mnie a na twarzy niewielu z nich pojawiła się obojętność.

- Nazywam się Davina i mam uczęszczać tutaj na lekcję. - powiedziałam pewnym głosem a nauczyciel w koszuli (w wielki zielone grochy) i przydługawych spodniach, pokazał mi miejsce do siedzenia. Obok mnie znajdowała się dziewczyna o mocno rudych włosach w bordowych okularach.  Jej włosy były jak mocna marchew dokładnie jak Ruby. Ubrała się jak księgowa. Ale mam to gdzieś. Niech się nosi jak się chce.

- Hej, jestem Davina a ty to? - zapytałam ją a ona zrobiła taką minę jakby zobaczyła ducha. Powiedziałam coś nie tak ?

- E-Elisa - odpowiedziała nieśmiało, wpatrując się w swój zeszyt. - Dlaczego ze mną rozmawiasz?

To pytanie zbiło mnie kompletnie z tropu. Z reguły jak ktoś pyta się o imię czy chce kogoś poznać to normalnie się z nim rozmawia. Natomiast ona jest tym mocno zdziwiona. Odwracam głowę w kierunku tablicy a kiedy znów na nią patrzę w końcu mogę odnaleś kontakt wzrokowy.

- Wiesz muszę znaleźć sobie jakąś koleżankę. Zdecydowanie wolę Ciebie niż jakąś pustą lalę. - odpowiedziałam jej i skupiłam się na temacie.

Po jakiś 4 lekcjach Elisa zaczęła ze mną rozmawiać. W końcu. Dowiedziałam się że uwielbia czytać książki detektywistyczne i nienawidzi się malować i oglądać horrorów. 

Ostatnią lekcją była Fizyka. Większej nudy nie widziałam. Ta lekcja strasznie się dłużyła. Kiedy po skończonych lekcjach chciałam udać się do domu zostałam pociągnięta za ramię. Ból przeszedł po całej części a ja syknęłam. Auć. Moje ramię. Spojrzałam na mojego napastnika. Ujrzałam Ethan'a który prowadził mnie w stronę swojego samochodu.

- Co ty robisz?! Puszczaj mnie albo Cię ugryzę. - nakrzyczałam na niego. Ten prychnął wsadzając mnie do jego auta. Kurde słaba jestem. Kiedy zamknął drzwi, blokując je, wsiadł od strony kierowcy. Ruszył z piskiem opon jadąc w nieznanym mi kierunku. - Wiesz, że to przestępstwo? Nie porywa się ludzi. Za to trafia się do więzienia.

- Zamknij się.

Usłyszałam ale dałam już spokój. Zatrzymaliśmy się przy granicy Roverwood. Las wyglądał okropnie przez zbliżającą się jesień. Ethan ruszył w stronę potoku a ja nie mając wyboru poszłam za nim. Po 5 minutach ujrzałam pomost nad spienioną rzeką. Chłopak oparł się o drewnianą poręcz patrząc na szare skały gór znajdujących się nieopodal. Podeszłam do niego stojąc do niego prosto. Ten jednak był nadal ode mnie odwrócony.

- Słuchaj, nie ma pojęcia co my tutaj robimy ale muszę wracać do domu. Więc bądź tak miły i zaw...

- Ruby żyje.






Przepraszam razy 1000 xd naprwdę.... Myślałam, że dam radę ale przez ostatne dwa tygodnie ani razu nie weszłam na wattpada. Ale jest i postaram sie jak najszybciej dodać kolejny rozdział. Póki co dozo i miłego tygodnia 😘

RoverwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz