0~1

2.7K 134 20
                                    

Szła szybko, popędzana co jakiś czas słowami swojej opiekunki. Wiedziała co zaraz ją czeka. Przełknęła ślinę i stanęła przed wielkimi drzwiami. Była dopiero dzieckiem. Nie zasługiwała na takie dzieciństwo. Jednak przeznaczenia nie zmienisz.

            - Kouyou, czy na prawdę muszę to robić? - spytała przed wejściem patrząc zaszklanymi oszami na kobietę.

            - Też chciałabym, abyś miała wybór. Przykro mi, ale musisz. - odpowiedziała obejmując jej ramię dłonią. Zacisnęła rączki na futerale i opierając się weszła do pomieszczenia.

W środku było brudno i obskurnie. Ściany były brudne od zaschniętej krwi a na środku pomieszczenia stało drewniane krzesełko. Siedział na nim jakiś mężczyzna z workiem na głowie. Krzyczał i prosił o litość, co i tak było zbyteczne.

Gdy tylko przekroczyła próg drzwi się za nią zamknęły i została sama z więźniem. Ostrożnie podeszła przed niego i wyjęła z pokrowca swoje skrzypce. Dalej błagał o życie. Z drżącymi dłońmi uniosła sprzęt nie odrywając spojrzenia od ofiary.

Zdobyła się na odwagę i zaczęła grać. Na początku cicho i nieśmiało. Unikała kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Wyraźnie cierpiał, lecz w każdej chwili mógł zakończyć swoje życie. Powiedziano mu, że jeśli pociągnie za sznurek w swojej dłoni uruchomi w ten sposób rewolwer przy swojej skroni.

To był kolejny test. Test zdolności. Test obdarzonej dziewczynki grającej na skrzypcach. W jednej chwili wypowiedziała bardzo kluczowe słowa.

           - Piękna i bestia... - szepnęła a ból u nieszczęśnika wzrósł. Krzyczał i wył prosząc o zaprzestanie. Nie mogła się zatrzymać. To, co dobiegało do jego uszu było zabójcze. Włamywało się do jego umysłu i myszkowało w nim, tak, że robił to, co chciała. Mogła stworzyć w jego mózgu przeróżne wizję. Zawsze były to samobójstwa i depresję. Kończyło się tym samym.

Już po chwili rozbrzmiał wystrzał z broni i ciało mężczyzny opadło zawiązane liniami. Na podłogę wypłynęła krew. Oczy trupa były szeroko otwarte i przez moment jakby wpatrywały się na skrzypaczkę. Zaprzestała grać a kałuża krwi dosięgła jej stóp.

Spięła się i uświadomiła sobie co właśnie zrobiła. Opadła z nóg i skuliła się chcąc wymazać ten okropny widok z rozumu. Nieskutecznie. Mogła sobie wmawiać, że ofiara zrobiła to własnomyślnie, ale tak nie było. Będzie znała prawdę do końca swojego życia. Zaczęła szlochać i płakać.

Nie. Nie mogła im pokazać swojej słabości. Nie lubiała zabijać a jednak musiała to robić. Inaczej nie będzie miała niczego. Do pokoju weszła jej opiekunka. Stanęła nad nią z małym uśmiechem.

          - Dobrze ci poszło. Chodź, musisz odpocząć. - powiedziała podając jej dłoń. Spojrzała na nią i podała zakrwawioną rączkę kobiecie. Bezwładnie ruszyła tam, gdzie ją zaprowadziła, czyli do własnego pokoju. Zostawiła ją samą i pozwoliła jej się zastanowić nad swoim zachowaniem.

Należy do mafii. Nie może pokazywać słabości, musi umieć zabijać z zimną krwią. Co jeśli nie potrafi? Albo nie ma może znieść tego widoku?

Zawsze spędzała długie godziny w swoim łóżku skulona, z płaczem. Nigdy nie zapomniała. Nie zapomniała widoku martwych ciał. Tych pustych oczu wpatrujących się w nią. Była jak maszyna do zabijania. Płatny zabójca. Kouyou pokładała w niej wielkie nadzieję.

My Nightmares / PrologOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz