Następnego dnia Ikane wstała wcześnie obudzona przez kobietę w kimonie. Powtórzyła swój poranny rytuał, do czasu, gdy uświadomiła sobie co dzisiaj ma nastąpić. Przebrana w świerze ubrania podeszła do Kouyou, która już siedziała przy stoliku z kubkiem ziołowej herbaty w dłoni. Usiadła na przeciwko niej i chwyciła swoje bento w rączki.
- Kouyou? Odwiedzi mnie dzisiaj Chuuya? - spytała zanim wsadziła kawałek do ust. Pomalowane na czerwono usta kobiety wykrzywiły się w uśmiech.
- Oczywiście, że tak. Zaraz po swoim treningu odwiedzi cię ten chłopiec - odpowiedziała upijając łyk napoju. Ukrywała w swoim sercu podekscytowanie tym spotkaniem.
Tymczasem chłopiec był już na swojej misji. Czuł stres, ale jednocześnie niedoczekanie. Niedoczekanie spotkania. Tak bardzo chciał się więcej dowiedzieć o skrzypaczce, ale musiał najpierw wykonać obowiązki. Wyjątkowo jego ofiara była poza budynkiem.
Świat zewnętrzny. Lasy, parki, polany, strumyki. To wszystko było dla niego takie inne. Nie miał wielu okazji, aby spędzać czas w takim otoczeniu. Ale przynajmniej tutaj nie groziła nikomu jego moc. Był praktycznie sam a gdzieś w tym lesie jego nieszczęśnik. Był to mężczyzna w średnim wieku.
Rozglądał się w poszukiwaniu celu delikatnie trzymając dłoń na nożu przy pasie za płaszczem. Usłyszał trzask gałęzi za sobą. Odwrócił się i zobaczył tylko czarną smugę. Znikąd poczuł ostry ból i upadł na trawę.
- Zostawcie mnie! Zgiń! Zgiń! - krzyczał męski głos nad nim, aż wreszcie złapał napastnika za nadgarstek i wykręcił go. To był ten moment. Skupił się mocno.
- Manipulacja grawitacją! - powiedział wyraźnie i nagle przeciwnik poczuł jak zostaje rozrywany od środka. Grawitacja go zabiła. Powoli cała masa krwi oblała całe otoczenie i chłopca. Stał nieruchomo nie wierząc w to, co właśnie zrobił i zobaczył. To był okropny widok. Na drzewach rozbryzgała się czerwień. Niektóre z nich były wyrwane z korzeniami.
Znowu źle użył mocy. Chciał tylko złamać mężczyźnie rękę i rzucić go jak piórko w drzewo. Jednak wyszło co innego. Jego moc go rozszarpała. Znowu nie zapanował nad tym. Znowu zawalił. Znowu zabił.
Poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Był to agent mafii. Kazał mu wracać do siedziby. Nawet nie odpowiedział, tylko ruszył bez słowa w pokazanym kierunku. Oczy były tak szeroko otwarte jakby zaraz miały mu wylecieć z orbit. Dłonie tak bardzo mu się trzęsły ze strachu a warga lekko drgała. Nogi miał jak z waty, ale szedł dalej.
Chciał się znaleźć w pokoju. Chciał się znaleźć w pokoju dziewczynki. Porozmawiać z nią czy chociażby posiedzieć w ciszy. Jednak wiedział, że to jeszcze nie pora na ich spotkanie. Za wcześnie.
Tymczasem ona siedziała sobie w pokoju czytając książkę, którą już znała ta pamięć. Jednak ten kawałek wydawał się jej najbardziej interesujący.
"W tym momencie w duszy starca pojawiło się widmo śmierci. Jednakże „śmierć”, która kiedyś wydawała się groźna, teraz nie stanowiła niczego przykrego. Miał świadomość cichej i wyczekiwanej nirwany, spokojnej jak to niebo w wiaderku. Gdyby mógł zasnąć i się nie obudzić, i pozbyć się raz na zawsze trosk tego świata, gdyby mógł zasnąć i podobnie jak dziecko nie mieć snów, jakże byłoby wspaniale."
Fragment z powieści Akutagawy Ryunosuke. "Pasja twórcza".
To wydawało jej się takie dziwne. Nie bać się śmierci ani cierpienia. Pragnienie cichej śmierci. Bahater miał poczucie osfojenia śmierci w swoich ostatnich sekundach życia. To było dla niej dziwne. Takie... Inne. Dlatego tak bardzo lubiała książki tego autora. Znała je na pamięć. Zapamiętywała najciekawsze cytaty i myślała nad ich przesłaniem.
CZYTASZ
My Nightmares / Prolog
FanfictionNie słuchaj ludzi, którzy wytykają cię palcem. Oni cię po prostu nie znają.