- Jak się czujesz, Baekyonce? - uśmiechnął się Jongin, kiedy przyciągnął krzesło, by usiąść obok łóżka jego hospitalizowanego przyjaciela. Po czasie, który wydawał się wiecznością, Baekhyun otworzył w końcu oczy i Jongin był pierwszą osobą, która zobaczyła go wybudzonego.
Jongin nie mógł opuścić Baekhyuna, mimo że zrobiło się późno, a lekarze naciskali, że może wrócić innym razem. Było to oczywiście poczucie lojalności, ale także zdrady, które czuł wewnątrz. Jongin myślał, że gdyby przybył wcześniej, mógłby zapobiec temu wszystkiemu albo jeśli byłby wystarczająco odważny, aby przedrzeć się przez płomienie, Chanyeolowi nie zajęłoby tak długo wyniesienie Baekhyuna.
Zastanawiał się jak Chanyeol to zrobił. Jak Chanyeol zebrał w sobie tyle odwagi, żeby wydostać się z płonącego budynku, na dodatek trzymając w ramionach osobę, która ważyła tyle samo co on? Jak mógł zaryzykować wszystko, co miał tylko po to, by kogoś uratować? Być może, myślał Jongin, być może podejmowanie ryzyka nie ma nic do tego, jak mądrym człowiekiem się jest, ale do tego, jak jest się kochającym.
Dodatkowo spojrzenie na siadającego Baekhyuna wcale nie zmniejszyło jego poczucia winy. - U mnie dobrze - powiedział. - Wiesz, każdy się o ciebie martwił. Dobrze się czujesz?
Baekhyun rozejrzał się dookoła i jęknął, pocierając twarz dłońmi. Czuł się sparaliżowany. - Ta, czuję się jakbym został uderzony cegłą - wymamrotał, masując bolącą skroń. - Jak długo tu jestem? Gdzie jest Chanyeol?
Jongin nie miał serca, żeby odpowiedzieć na drugie pytanie bez mijania się z prawdą, więc odpowiedział na pierwsze: - Kilka dni. Dobra wiadomość jest taka, że z Chanyeolem wszystko dobrze, a zła, że... wiesz... - Zmarszczył brwi niezdolny do spotkania się ze spojrzeniem Baekhyuna, który odkrył się i zobaczył swoje nogi w grubym gipsie. - Złamałeś nogi. Zostałeś zabrany na salę operacyjną i lekarze założyli ci szwy.
- Co?
- Nie możesz już nigdy grać w piłkę, Baekhyun. Włożyli ci w nogi metalowe pręty i powiedzieli, że musisz całkowicie zrezygnować ze sportu.
- Co...? - zapytał ponownie Baekhyun, patrząc na Jongina w niedowierzaniu.
Jongin westchnął i wstał, by sięgnąć po kartę pacjenta, która była przymocowana na podkładce z przodu łóżka. Przewijał kartki, czytając diagnozę z kpiną, przez co chciał chociaż trochę rozładować nieciekawą atmosferę. Kiedy skończył, odłożył kartę i znów westchnął, opadając na krzesło. - Hej... nigdy nic nie wiadomo. Jeśli kiedyś będziesz w stanie znowu chodzić, będziesz mógł podnieść sobie poprzeczkę i być tym cudem, o którym tak mówią wszyscy lekarze, prawda?
Uśmiechnął się, lecz Baekhyun tego nie odwzajemnił. Tej nocy płakał godzinami, a koszula Jongina cała przesiąknięta była łzami.
***
Tydzień później sąd zadecydował o rozprawie, która miała rozstrzygnąć losy Chanyeola. Żadnej rozprawy nie powinno być to po pierwsze, ale kiedy śledczy otrzymali podpisaną petycję z jednego liceum, która była przeciw resocjalizacji Chanyeola, sąd zdecydował o powołaniu dwóch prawników, aby raz na zawsze rozstrzygnąć tę sprawę.
Dwadzieścia cztery godziny przed rozprawą, adwokat zażądał nagrania z pokoju Chanyeola, by sprawdzić, czy chłopak rzeczywiście jest agresywny i pełen przemocy nawet w zwykłych okolicznościach. Pracownicy niechętnie wręczyli mu kasetę z nagraniami z korytarzy i pokoi instytucji.
Jednak była tam jedna scena, która ukazywała jak Chanyeol wybiega z pokoju, przy okazji uderzając i kopiąc mężczyzn blokujących mu drogę. Mecenas przekazał kasetę policji i zaczął szukać nowego materiału.
![](https://img.wattpad.com/cover/89293037-288-k762416.jpg)
CZYTASZ
Baby's Breath || ChanBaek || Tłumaczenie
FanficNazywam się Byun Baekhyun. Mój przyrodni brat to Park Chanyeol. Jestem kapitanem szkolnej reprezentacji w piłkę nożną i mam dobre oceny, mniej lub bardziej. Mój przyrodni brat ma IQ poniżej średniej, które wynosi 65. Przez większość swojego...