Rozdział 1

3.2K 214 63
                                    

Sei

Nie mając już więcej „pacjentów", postanowiłam odpocząć sobie w cieniu dużego drzewa. Wpatrując się tęsknie w niebo nade mną, czułam czyjś wzrok na sobie. Znów się we mnie wpatrywał, uśmiechnęłam się mimowolnie. Ostatnio robił to coraz częściej, pewnie myślał, że o tym nie wiem. Zaśmiałam się w duchu. Byłam zmęczona, uniosłam dłoń i zaczęłam masować tył swej głowy.

-Dzień dobry, Sei- usłyszałam głos Valkyon.

-Dzień dobry, jak twój Chowaniec? Ma się już lepiej?- zapytała z troską w głosie.

-Tak, bardzo ci dziękuję za opiekę nad nim- odparł z nieukrywaną radością w głosie. Bardzo kochał swą Musarose a po jego wyjeździe stała się trochę markotna i nie chciała jeść. Valkyon nie było ostatnio w kwaterze, ponieważ był na misji w innej wiosce i nie mógł jej zabrać ze sobą. Dlatego postanowiłam trochę się nią pozajmować. A kiedy w końcu wrócił stworzonko odżyło.

- Nie zawracam już ci głowy. Do zobaczenia później.

Białowłosy pomachał ręką na pożegnanie i poszedł w swoją stronę. Ledwie zdążyłam zmrużyć oczy a na kolana wskoczył mój Minaloo i zaczął lizać mnie po twarzy.

-Typowy ziemski pies z ciebie – zaśmiałam się, głaszcząc zwierzaka za uszami. Po swym nagłym wybuchu czułość położył się koło mnie, kładąc swoją głowę na moich kolanach.

-Długo będziesz się tak opieprzać? – usłyszałam warknięcie niebiesko włosego elfa. Niespiesznie podniosłam na niego swój wzrok. Stał nade mną, podpierając się pod boki i nerwowo tupiąc nogą. Uśmiechnęłam się mimowolnie na jego widok. Na jego twarzy malował się lekki grymas niezadowolenia.

- A co zazdrościsz? –tym razem posłałam mu szyderczy uśmiech, a ten zmierzył mnie wzrokiem zabójcy.

-Wstawaj, masz misję do wykonania.

-Jaką?- zapytałam zaintrygowana i powoli wstałam. „Och... a było mi tak dobrze" jękłam w myślach. Mojemu chowańcowi, chyba też się to nie spodobał, warknął na elfa, poczym uciekł.

-Pomożesz mi wykonać pewien eliksir- wyjaśnił szybko i podał mi kartkę, zapisaną bardzo ładnym pismem- przynieś mi te składniki do laboratorium.

Spojrzałam na niego spod byka, a potem na kartkę. Westchnęłam cicho a Ezarel dalej stał w miejscu i mi się przyglądał zamyślony. Pomachałam mu przed nosem.

-Wiem, że jestem piękna, ale nie musisz mnie tak pożerać wzrokiem- zaśmiałam się.

-... Chciałabyś- warknął i odwrócił się na pięcie.

-Jakbyś tego nie robił przed chwilą z okna- szepnęłam.

Spojrzałam na kartkę, trzeba brać się do roboty. Trochę zajęło mi kompletowanie wszystkich składników, na całe szczęście miałam małą pomoc w postaci marudzącego Chroma. Młody wilczek tym razem okazał się nad wyraz pomocny i sam przyniósł mi parę potrzebnych rzeczy, nie omieszkał przy tym pomarudzić i podkoloryzować swoje wyczyny, jednak spisał się na medal i byłam mu bardzo wdzięczna.

-No to mam już wszystko. Dziękuję ci Chrome za pomoc- dałam mu buziaka w czoła, na co ten się obruszył i szybko zniknął z pola widzenia. Zaniosłam wszystkie składniki do laboratorium.

-No w końcu, ile mam na ciebie czekać-przywitał mnie naburmuszony Ez.

-Możesz nawet całą wieczność- warknęłam, mrużąc oczy i wystawiając mu język. Chłopak przeszył mnie spojrzeniem i zabrał ode mnie torbę. Burknął coś pod nosem i zabrał się do roboty.

-Tak w ogóle to co to za eliksir? – spytałam, zaglądając mu przez ramię. Łypnął na mnie, poczym z trochę przesadzonym uśmiechem powiedział

-Dla ciebie, może uda nam się odkryć jakiej rasy jesteś.

Chwila, moment Ezarel, robi dla mnie eliksir, który ma mi pomóc. Podejrzane to trochę.

-Przyjdź potem, przeszkadzasz mi teraz- westchnęłam cicho i ulotniłam się. Poszwendałam się trochę po kwaterze, ale nie znalazłam żadnego konkretnego zajęcia. Była pora obiadu, więc udałam się na stołówkę, zabrałam swoją rację i usiadłam obok elfa. O dziwo obyło się bez jego głupich uwag i żartów. Gdy skończył jeść rzucił do mnie, że mam się stawić w jego laboratorium, gdy skończę jeść. I tak też zrobiłam. Czekał na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Mam złe przeczucia, cholernie złe...


Nie będzie odwrotu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz