Rozdział 7 - To nie jest świat dla ciebie, mały

635 40 14
                                    

Kochani!

Ponad tysiąc wyświetleń i dwieście trzydzieści gwiazdek! Fantastycznie!

Bardzo serdecznie Wam dziękuję, jesteś najlepsi ^^

***

Leżące w kałuży ciało przyprawiało go o niemiłe uczucie nasilających się mdłości.

Chciał nie patrzeć w tamtą stronę, odwrócić wzrok, ale jakaś niewidzialna siła, której nie mógł przezwyciężyć kazała mu wpatrywać się w trupa. Ciężko było uwierzyć, że jeszcze przed kilkoma minutami te zwłoki były człowiekiem, z którym rozmawiał.

Nie było mu go żal, a nawet czuł pewnego rodzaju satysfakcję, zdając sobie sprawę z tego, w jaki sposób mogła skończyć się ta noc, gdyby nie pojawiła się Aria. A jednak... Po raz pierwszy widział trupa i ten widok powodował u niego coraz silniejsze mdłości.

– Alex, domyślam się, co masz w tym plecaku – na ziemię sprowadził go głos, który przed kilkoma dniami rozkosznie pieścił podczas kolacji jego uszy. Dzisiaj był zimny i rozkazujący. – Oddaj mi go. Natychmiast!

Blondyn przełknął ciężko ślinę i przeniósł wzrok na kobietę, zastanawiając się, czy jego także gotowa byłaby zabić z zimną krwią.

Na razie wolał nie poddawać tego próbie.

– Nie wiedziałem... Naprawdę nie wiedziałem, że ty... – mamrotał, trzęsącymi się dłońmi podając jej swój czarny plecak.

Wierzyła mu. Widziała to w jego oczach, które pod wpływem strachu nabrały niezwykłej wyrazistości. Były piękniejsze niż kiedykolwiek.

– Wiedziałeś dość, żeby nie brać w tym udziału – odparła twardo, przekazując plecak jednemu z ochroniarzy. – Mogłeś wycofać się w każdej chwili. Jest jedna zasada, Alex – ciągnęła, chowając broń. Blondyn odetchnął z ulgą. – Jeżeli bierzesz się za... takie sprawy, musisz to robić dobrze. Najlepiej. Albo zostać w domu.

Chłopak z wściekłości zacisnął mocno szczękę, choć nie wiedział, czy jest bardziej zły na siebie, bo zawalił, czy na Arię, która najwyraźniej przygotowywała się do udzielenia mu jakiegoś wykładu. Ale dopóki nie robiła tego z pistoletem w dłoni, czuł się względnie bezpiecznie.

– Niby gdzie popełniłem błąd? – syknął atakująco. Nawet jasne włosy na jego głowie zdawały się być zwichrzone w akcie jawnego sprzeciwu. – Wszystko zrobiłem, jak trzeba! Nie moja wina, że ci tutaj nie grali fair i nie chcieli mi dać kasy. A potem pojawiłaś się ty i... – ugryzł się w język, pozwalając, aby mówiło za niego oskarżenie, które paliło mu się w oczach.

Aria parsknęła bardzo ponuro. Z niedowierzaniem pokręciła głową.

Musiała przyznać, że Alex ma tupet i dużo odwagi. Większość ludzi na jego miejscu błagałoby o życie, a on wdaje się z nią w kłótnię. Nie trzeba było zresztą daleko szukać. Stojący za nim mężczyzna nadal trząsł się ze strachu, zerkając to na jednego człowieka Arii, to na drugiego i zastanawiając się, skąd nadejdzie strzał.

– Nie będzie z tobą tak łatwo, co? – kobieta uśmiechnęła się drapieżnie. Ciężko było ocenić, czy jest bardziej zirytowana z kłopotu, czy zadowolona z wyzwania. – Wszystko zrobiłeś nie tak jak należało – wyjaśniła spokojnie. – Począwszy od przyjęcia tego zlecenia od Mike'a, który cieszy się niegasnącą opinią plotkarza – skrzywiła się – a skończywszy na nieupewnieniu się, w co tak naprawdę się pakujesz. Popełniłeś cały szereg błędów i teraz za to zapłacisz.

Ostatnie słowa rozeszły się po ciasnej uliczce ostrym, przerażającym echem.

Tak przynajmniej zdawało się Alexowi, na którego twarzy zaciętość na powrót ustąpiła miejsce strachowi.

Per Aspera Ad AstraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz