8.

3.6K 491 172
                                    

Jimin w kilka sekund zorientował się, że coś jest nie tak.

Znał Jina zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, że jeśli nie ma na sobie swoich ukochanych różowych kapciuszków, to coś musiało się stać. Coś bardzo poważnego i złego.

Mina jego przyjaciela również nie wróżyła niczego dobrego. Jimin już wewnętrznie przygotowywał się na długą rozmowę.

- Wyglądasz jak gówno. - powiedział szczerze, wchodząc pewnym krokiem do mieszkania starszego. Jin prychnął na jego słowa, zamykając za nim drzwi.

- Dzięki za pocieszenie, już mi lepiej. - wymamrotał pod nosem, idąc do salonu. Usiadł na kanapie, obserwując jak Chim wyjmuje na stolik zapasy dla całego wojska. - Przyniosłeś tu wszystko co miałeś w domu? - zapytał, krzywiąc się lekko na widok małego słoiczka ze śledziami.

- Nie wiedziałem na co masz ochotę, więc wziąłem wszystko!- oznajmił entuzjastycznie Park, a Jin nie mógł powstrzymać uśmiechu.

- Jesteś świetnym przyjacielem, ChimChim, chociaż łeb to masz pusty jak mój portfel pod koniec miesiąca. - mruknął i wziął słoik z rybami, otwierając go i biorąc jeden kawałek do ust. - Te śledzie... Chyba je już gdzieś widziałem...

- Tak, przyniosła je moja matka na święta. - Jimin uśmiechnął się lekko, a kawałek śledzika, który wcześniej był w ustach SeokJina, wylądował na stoliku.

- Min, pizdokleszczu, twoja matka dała ci je sześć miesięcy temu. Nie dość, że mam załamanie, to jeszcze ten próbuje mnie otruć. - wyjęczał starszy, krzywiąc się mocno. Jego przyjaciel tylko wzruszył ramionami i usiadł obok niego, otwierając paczkę chipsów. 

- Więc? Opowiadaj co się stało, jestem gotowy. - wepchnął od razu całą garść jedzenia do ust, nie przejmując się okruszkami, spadającymi na kanapę. W końcu to nie jego dom, on nie będzie musiał sprzątać.

- Ten cholerny szpital się stał. Nie wiem co zrobić, Chim. Mam pacjenta, który ma niesamowitą liczbę zaburzeń. Dodatkowo jest agresywny. Nie wiem, nie rzuca się na mnie, nie robi mi krzywdy, ale boję się, że w końcu się do tego posunie. Nie chcę ucierpieć. - westchnął Jin, otwierając opakowanie czekoladek i wpychając kilka z nich do ust.

- Nie możesz zmienić pacjenta? Nie wiem, oddać go komuś, cokolwiek?

- Właśnie nie. Taki jest największy problem. I cholera, Jimin, nigdy nie czułem się tak bardzo odpowiedzialny za kogoś. Nigdy tak bardzo nie chciałem komuś pomóc...

- Wiesz coś o nim? Nie wiem, o jego życiu przed szpitalem, znajomych?

- Nie.

- Więc masz już zadanie na jutro. Będzie dobrze Jin. - Jimin wepchnął sobie do ust kolejną porcję chipsów, nawet nie zauważając, że starszy go nie słucha.

Bo właśnie w tym momencie Jin zdał sobie sprawę z tego, przed czym próbował chronić go NamJoon.

Przed swoją historią.

(ZAKOŃCZONE) Psychiatryk | NamJinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz