,,Zamknij się! Go już nie ma..."

390 27 1
                                    

Liony

Byłam bardzo szczęśliwa i nie rozumiem dlaczego Zoe mnie zatrzymuję. Przecież ten chłopak, który gdzieś mnie ciągnie jest takiii słodki. Próbowałam wyrwać się przyjaciółce, która mnie zatrzymywała. Znaleźliśmy się w jakimś pokoju.
- Sślizczniee tu!! - krzyknęłam siadając na łóżku. Zoe chciała wbiec za nami, ale chłopak zatrzasnął przed nią drzwi. Zachichotałam na to, po czym chłopak obrócił się do mnie i szeroko uśmiechnął. Miał taaki słodki uśmiech. Zoe przestała krzyczeć pod drzwiami. Chyba sobie poszła. Padłam na poduszki i patrzyłam jak się do mnie zbliża. Zdjął szybko koszulkę i przycisnął mnie do łóżka. Dopiero teraz zauważyłam jak śmieszny miał nos. Lekko zadarty w dół.
- Hihi!
- Co cię tak śmieszy laleczko? - powiedział po czym zaczałł całować mnie po szyi. Tyle o tym słyszałam, a to wcale nie takie fajne. Czułam się jakby mnie jadł. Dosłownie. Może źle to robił? W każdym razie gdy usłyszałam to słowo... Laleczko... Pan Tatuś zawsze tak mówił na mamusię. Poczułam się źle gdy to usłyszałam
Nie chcę być laleczką!
- Nie mów tak do mnie!

- Ojj.. Dlaczego laleczko?

- Nie mów! - krzyknęłam i odsunęłam się od niego gwałtownie. Czułam dziwną potrzebę bycia... Dziecinną? Słodką? Jak... Jak moja mamusi... Nie! Nie jestem taka! Ale to takie fajnee! Nie! Chłopak podszedł do mnie i przycisnął do ściany. Nagle głowa mnie rozbolała.

- Puusścz mnie... - nie przestawał.

- Przestań! - dlaczego nie przestawał?!

- Dość! - zaczęłam płakać. Jak mała dziewczynka. Ale dlaczego? Ja przecież nie płaczę... Coś jest nie tak... Chyba... Wydaję mi się czy dziwnie się zachowuję? Ja... Ugh! Dlaczego on nie przestaję! Próbowałam się wyrwać, bronić się jakoś. Ale nie miałam siły... Już nie wydawał się taki słodki.. Co się ze mną dzieję? Nie wiem, ale wiem, że chcę żeby przestał. Schodził w dół. Wyrywałam się, chociaż kręciło mi się w głowie.. Nagle usłyszałam helikopter.

Zoe

Zamknął przede mną drzwi! Dupek jebany! Jak zrobi coś Liony, to pożałuje, że się urodził! I jak ja mam się dostać do tego pokoju? Mogę wybić drzwi! Taa Zoe, chciałabyś.. Żeby tylko mieć siłę. Mogę powiedzieć, że coś się stało i że trzeba wyważyć drzwi! Tylko, że co mi to da... Myśl, Zoe, myśl! Jest jedna opcja.. Zadzwonić po tatę.. Ale znów mam go prosić o pomoc? Znów mała córeczka tatusia nie poradziła sobie sama?.. Muszę sama coś wymyślić. Mam dość, że tata we wszystkim mnie wyręcza! No okej, tylko co? Po Jokera lepiej nie dzwonić, bo Lio mnie zabije. Jej ojciec byłby pewnie wkurzony, że dała się tak wykorzystać. No dalej! Myśl! Już wiem.. Jest złoczyńca, na tyle wyrozumiały, że nic, nikomu nie powie i na tyle sprytny, że kombinuje szybki transport. Wybrałam jej numer w telefonie.

- Halo?

- Hej! Słuchaj, musisz przyjechać. I to możliwie jak najszybciej.

- Co jest?

- Lio. Upiła się i poszła z jakimś gościem do łóżka.

- Co?! Ja pierdole! Jak Joker się dowie..

- No właśnie! Więc zamiast przeklinać, przyjeżdżaj tu!

- Będę do słownie za chwilę! Jestem niedaleko, u Jokera.

- Dobra, szybko!

- Pa! - rozłączyła się. Po minucie usłyszałam zza drzwi krzyk Lio. Boże! Szybciej, błagam! Po chwili usłyszałam dźwięk helikoptera. Dziękuję...
Wybiegłam z budynku, a Ivy zrzuciła mi z helikopter drabinę, po której do niego weszłam.

- Hej Zoe.

-Hej! Skąd masz helikopter?

- Cześć! Ukradłam - skrzywiłsm się, a ona się uśmiechnęła.
- Są tam! - wskazałam na okno, do którego podlecieliśmy. Wybiliśmy okno, a ja razem z Ivy weszłyśmy do środka. Spojrzałam na Liony. Ivy właśnie odciągnęła od niej tego dupka, który chciał ją przelecieć. Zsunęła się po ścianie i skuliła się w kącie. Miała na sobie tylko bieliznę, a jej włosy były potargane. Podeszłam do niej, ukucnęłam, złapałam jej dłoń i spojrzałam w jej oczy. Było tam szaleństwo i... Smutek? Ból? Biedna Lio...

- Lio... Wszystko będzie dobrze.. - tyle umiałam jej powiedzieć. Nie zrozumiem co się dzieje w jej głowie. I nie zrozumiem. Nie wiem czy ktokolwiek W końcu jest córką szaleńca i kobiety, która miała namieszane w głowie jak nikt. A do tego jeszcze jest zupełnie inna niż oni. Ale zawsze mogę ją pocieszyć..

Polecieliśmy helikopterem do mnie. Już spałam gdy nagle usłyszałam hałas z okna. Podniosłam się i ujrzałam Liony siedzącą na oknie. Musiała się obudzić.

- Obudziłaś się?

- Nie. Lunatykuję.

- Tia... - usiadłam obok niej i spojrzałam w dół. Mam nadzieję, że nie zlecimy. Lio przyglądała się gwiazdom.

- Ja... Czy do czegoś wczoraj doszło? - odezwała się nagle.

- Nie. Ale... Nie pamiętasz nic?

- Pamiętam swoje myśli, ale nie to co się działo. To znaczy... Trudno to wytłumaczyć. To dziwne uczucie..

- Bałaś się?

- Tego co się działo? Nie. Tego co to oznaczało.. Tak.

- A co to miało oznaczać?

- Nic... To byłby tylko nic nieznaczący numerek. Ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie coś.

- Co?

- Że nie chcę się zakochać - spojrzałam na nią dziwnie.

- Czemu? - zmarszczyłam brwi.

Liony

Czemu? No bo wiem, że jeśli się kiedyś zakocham to stracę poczucie siebie. Zgubię siebie. Stanę się więźniem własnego umysłu. Tak jak Harley... Ona jest taka szczęśliwa. Może ja też bym była szczęśliwa. Nieświadoma... Ale nie chcę tego sprawdzać. I wiem, że tylko tak mogłabym się zakochać. Mam to w genach, a po za tym czuję to.

- Bo to wszystko zniszczy - powiedziałam po chwili.

- Ale kiedyś się zakochałaś - auć. Zabolało. Rozdrapała starą ranę.

- To już przeszłość. Byłam dzieckiem - spuściłam wzrok.

- I nie tęsknisz?

- Nie myślę o tym - tęsknie...

- Tęsknisz - to prawda.

- Zamknij się! Go już nie ma...

- Gdzieś musi być.. Może si e jeszcze kiedyś spotkacie.

- Nie sądzę - chciałbym. I po co mi o nim przypomniałaś?!

______________________________________

Krótko bez ckliwej historyjki. Nie mogłam dodawać, tyle w temacie. Teraz postaram się co tydzień, mam w zanadrzu parę rozdziałów😁😁

Liony - Czyli wasz koniec I Ostatnia nadzieja (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz