Mimo usilnych starań policji, by zachować makabryczną zbrodnię w tajemnicy, media zdołały zwęszyć gorący temat i rozpowszechnić ponure wieści lotem błyskawicy. Reporterzy niczym wygłodniałe wilki nie odstępowały policji na krok, czekając na najmniejszy kąsek, który można by wykorzystać. Resztki etyki dziennikarskiej pozwoliły na łagodniejsze przedstawienie wydarzeń i zdjęć z miejsca zbrodni, choć ci ambitniejsi reporterzy snuli teorie o kolejnym Kubie Rozpruwaczu. Presja jaką wywołało medialne zamieszanie dawała się odczuć nie tylko tym, którzy zajmowali się miejscem zbrodni. Wśród społeczności wilkołaków również panowała nerwowa atmosfera, którą dość mocno odczuli członkowie Szkarłatnego Ostrza. Marcus po tych wieściach wpadł w szał i ani synowie i ani nawet beta nie byli w stanie go uspokoić. W przypływie szału o mały włos nie zakatował jednej wilczycy, co wywołało kolejne zgrzyty wewnątrz grupy. Czy to był wypadek? Czy to początek serii brutalnych zabójstw? Kto będzie następny? Kto i dlaczego się mści? Te pytania nurtowały najbardziej. Wielu obawiało się powtórki z rozrywki. Trzy dni po tamtych wydarzeniach doszło do kolejnego ataku, tym razem na jednego członka Srebrzystej Poświaty. Został on brutalnie zaatakowany po zmroku w jednej z uliczek miasta, sprawców spłoszyły policyjne syreny. Niestety poszkodowanego nie udało się uratować, kilka minut opóźnienia wystarczyło by trafił do ludzkiego szpitala, gdzie podano mu leki z substancjami wręcz zabójczymi dla dziecka nocy. Zatuszowanie sprawy przysporzyło alfę o swoisty ból głowy. Nie było żadnego punktu zaczepienia, a dodatkowo sprawę utrudniał ulewny deszcz, który zmył wszelkie ślady i zapachy. Szczęściem w nieszczęściu okazał się fakt, iż media nie powiązały ze sobą obu spraw.
Deszcz jednak zdawał się nie przeszkadzać wilkołaczycy. W swojej wilczej formie podróżowała wąską ścieżką między drzewami, którą najprawdopodobniej wydeptała dzika zwierzyna. Mimo, iż jej futro zdołało już przemoknąć do suchej nitki, ona sama nie czuła zimna, biegła truchtem od ponad godziny. Zwolniła dopiero na bardziej stromym terenie, gdzie jej łapy ślizgały się na mokrych skałach. Co prawda było kilka dni po pełni, jednak ona była na tyle doświadczona, iż potrafiła kontrolować swoje transformacje. Przez krótką chwilę krążyła u celu szukając groty, gdy znalazła wejście, weszła do środka otrzepując futro z nadmiaru wody. Charakterystyczny zapach mokrego piżma drażnił jej nos, lecz musiała wytrzymać. Przed stosunkowo szerokim wejściem do jaskini znajdował się naturalny skalny łuk, który tworzył krótki, ale szeroki korytarz do wnętrza. Ze środka bił ciepły blask ogniska, który kontrastował z chłodną, deszczową, jesienną pogodą. Z głębi dobiegały też ciche głosy rozmów, a cienie sylwetek tańczyły na ścianach schronienia.
Sercem jaskini było niewielkie palenisko, w którym na trójnogu stał masywny, żeliwny i osmolony kocioł. Wokół niego rozstawione były drewniane siedziska, między którymi na gołej ziemi walały się drobne kości. Dalej pod skalną ścianą znajdowały się prowizoryczne łóżka, czy różne proste przedmioty do codziennego użytku. Samo ognisko nie było widoczne bezpośrednio po wejściu, zostało lekko przesunięte w głąb, co miało chronić przed wiatrem i ciekawymi spojrzeniami ludzkich strażników. Kuszący zapach, jaki unosił się w powietrzu zdradzał zbliżający się posiłek. Dwa wilkołaki siedziały naprzeciwko siebie i otulone w swoje naturalne futra rozmawiały o swoich planach.
– No w końcu, ile to można... – Jeden z nich odwrócił się w stronę przybysza i zamilkł wyraźnie spodziewając się kogoś innego.
– No proszę nasza księżniczka raczyła nas odwiedzić. – Drugi z nich dokończył z nutką ironii w głosie.
Nira rzuciła mordercze spojrzenie na rozmówcę po czym przybrała formę wilkołaka. Sama transformacja trwała kilka sekund, gęste futro, choć zachowało swój kolor, wyliniało w kilku miejscach, ogon się skurczył, a przednie łapy przybrały bardziej ludzki wygląd. Nadal jednak pozostawała mokra, a zapach mokrego futra drażnił nosy innych.
– Nie nazywaj mnie tak – syknęła.
– Masz jakieś wieści, czy przyszłaś na darmową wyżerkę? – Zapytał pierwszy z krzywym uśmiechem na pysku.
Obydwaj mieli podobne szare ubarwienie i posturę ciała. Byli masywnie zbudowani i wyżsi od przeciętnego wilkołaka nawet, gdy siedzieli naprzeciwko siebie. Ich ciała zdobiły liczne blizny, jeden z nich miał poszarpane ucho, drugiemu brakowało dwóch palców u lewej ręki. Poza tym nie posiadali żadnych umiejętności, jakie wyróżniałoby ich spośród innych. Wilkołaki słynęły ze swojej wytrzymałości i regeneracji, ale raz utracona część ciała nie odrastała bez pomocy magii.
– Przyparliście ich do muru. Już wystarczająco rozjuszyliście alfę jednej z watah, jeśli znowu zaatakujecie wpadnie w szał. – Ostrzegła.
Gdy wilkołak odrzucił racjonalne myślenie i dał się ponieść gniewowi, kończył jako berserk. Jednak w odpowiedzi wilkołak bez ucha roześmiał się na cały głos.
– Czy czasem nie o to chodzi skarbie? Nie ma ryzyka, nie ma zabawy!
– Mówię poważnie Eliahim. Zabójstwo bliźniaków wywołało aferę w ludzkiej prasie, jeszcze jeden taki makabryczny numer, a ludzie zaczną przeczesywać i te tereny.
– Z ludźmi damy sobie radę!
– Tak jak w Kirum rozszarpując na strzępy? To nie nasz wymiar, tu możemy z łowcy stać się zwierzyną.
– Trzymamy się planu Nira – wtrącił się drugi, zerkając na kobietę.
– Oby ten wasz plan nie wpędził nas wszystkich do grobu. – Mruknęła niezbyt zadowolona.
– Dlatego są plany by unikać latarni. – Złapał trzema palcami za miecz i podniósł wieczko kociołka. Aromatyczne zapachy wywołały burczenie w brzuchu Niry.
– Starczy i dla ciebie, ale nie za darmo. – Zachichotał pierwszy wskazując pazurem na jedno z prowizorycznych łóżek.
– Mowy nie ma, ponoć nie znosisz zapachu mokrego futra.
– Z twoją przypadłością zdążyłoby wyschnąć zanim byś do nas wróciła. – Wykrzywił wargi w uśmiechu odsłaniając złamany kieł.
Pokręciła w niedowierzaniu głową i pokierowała się do wyjścia z jaskini. Wiedziała, że dalsza dyskusja nie ma z nimi sensu.
– Zaczekaj. – Usłyszała brzdęk pokrywki.
Odwróciła się. Drugi bardziej rozważny wilkołak wstał, wyciągnął coś ze swojej torby, a następnie rzucił w stronę towarzyszki. Była to szklana fiolka z brunatnym proszkiem, zamknięta na plastikowy korek.
– Przyda ci się w tych trudnych czasach – odparł nieco tajemniczo.
Nira spojrzała jeszcze na prezent i ponownie przybrała postać wilka.
– Obyście wiedzieli co robicie – zakomunikowała telepatycznie, spoglądając jeszcze po mężczyznach, po czym opuściła ich kryjówkę z fiolką w pysku.
CZYTASZ
Zabójcza Piękność
Hombres Lobo"W naszym świecie istnieją dwa największe problemy. Cholerne wilkołaki i przeklęty Ragnarok. - Zapomniałeś jeszcze o pieczęciach. - Z nimi to mamy już dekalog problemów. Nawet koty nie mają tyle żyć." Słowa anonimowych marynarzy. Kirum jest jednym z...