Rozdział 2: W domu - Klątwa

127 2 0
                                    

[Granatowy wilkołak Adivo otrzymał nowe imię: Aivirado. Poprawki w poprzednich rozdziałach zamieszczę później.]

     Silny wiatr, ulewny deszcz, błoto i niemal nieprzenikniona ciemność, towarzyszyły Namirowi i jego podopiecznym w wędrówce. Choć cel jaki obrał był zaledwie czterdzieści kilometrów dalej, skryte za mgłą światła miasta portowego zdawały się być wciąż nieuchwytne. Jakby bawiły się z obserwatorem, zwodząc go niczym fatamorgana na pustyni, prosto w pułapkę. Zasadzkę, która przybierała postać wynaturzonych upiorów, spragnionych nie tylko świeżej krwi, ale również ukrytego w plecaku artefaktu. Zdeformowane kreatury, ożywione szkielety, czy inne potwory wyjęte prosto z bestionariusza były dla watahy Szkarłatnego Ostrza wrogiem, który dobierał im siły, a czasami i ducha walki.
     I nagle w wirze walki wszystko ustało: zjawy rozpłyneły się w powietrzu, przywołane przez nie dziwne konstrukcje rozpadły, jak domek z kart. Jedynie hulający wiatr zdawał się być bardziej zimny i złowrogi niż dotychczas.
Namir odwrócił się i wytężył swój wzrok. Naprzeciwko niego, pogrążona w deszczu stała tylko jedna sylwetka. Delikatne, żółte światło na poziomie klatki piersiowej, pulsowało w rytm uderzeń serca nieznanej istoty. Jej gęsta, ciężka i ponura aura, od której włos stawał dęba, zdawała się nie pochodzić z tego świata. I choć nie potrafił dostrzec szczegółów, czuł na sobie jej chłodne, wrogie i nieprzeniknione spojrzenie. Czuł jak mimowolnie jeży mu się sierść na karku, jak serce zaczyna bić coraz szybciej, a mięśnie napinają się do granic możliwości. Czuł niewidzialny ciężar, który przyciska go do ziemi nie pozwalając stąd odejść, tak właśnie odbierał zagrożenie.
     – Karą jest śmierć – odparł upiór niskim, ochrypłym głosem.
I zaatakował.

     Wypuszczone ze śmiertelną precyzją zakrzywione ostrze, trafiło swoją pierwszą ofiarę prosto w serce. Drugą śmierć obwieścił brzdęk łańcucha, który owinął się wokół szyi swojej ofiary. Pokryty specjalną mieszanką metal przepalił miękkie tkanki, a mocne szarpnięcie dokończyło dzieła dekapitacji.
     Namir klnął pod nosem w ostatniej chwili unikając śmiertelnego ciosu. Cztery ostrza kształtem przypominające pazur, zawieszone na łańcuchu, były bronią nader skuteczna przeciwko zwyczajnym mieczom. I nie był przypadkowy dobór broni, ani przypadkowe spotkanie we mgle.
     – Nie mamy szans! – Martin z przerażeniem cofnął się o kilka kroków, unikając odciętej głowy.
Cztery ostrza znów zatańczyły, szybko i precyzyjnie odbierając kolejne żywoty. Wielu próbowało stawiać opór i walczyć, nadaremnie. Broń odbierała żywot za żywotem, a ciepłe jeszcze zwłoki szybko zasilały szeregi hordy nieumarłych. Taniec śmierci w barwach szkarłatu, otulony ciemnością, ze szczyptą strachu - ten ponury widok był dla upiora niczym dzieło sztuki, wywołując na jego zniekształconej twarzy krzywy uśmiech.
     Cel był prosty: zabić, a przy tym zabawić się, nakarmić ich strachem, cierpieniem i bólem. Namir jednak zdawał sobie sprawę, że przeciwnik którego właśnie spotkał, bez wątpienia przewyższa jego możliwości. Być może miał nawet do czynienia z istotą na wyższym poziomie rozwoju. Przeciwnik przywodził na myśl Zakapturzonego, władcę demonów, ale nie miał już czasu rozważać, czy tak wysoko postawiona osoba ma powód do walki z takim podmiotem jak brudnej krwi likantrop. Byli zmęczeni i ranni po stoczonej chwilę temu potyczce, a to dawało im ograniczone pole manewru. Nie sądził, że pomimo asa w plecaku jakim był kryształ, będzie musiał podjąć ten drastyczny krok.
     – Wycofujemy się!
     – Nie unikniecie wydanego wyroku.
     Gwałtownie zahamował, po czym sięgnął po kilka kamieni z runą Raidho i precyzyjnie rozrzucił w pobliżu. Gdy tylko ostatnia z nich znalazła się na swoim miejscu, pod stopami watahy rozbłysnął kilkumetrowy okrąg. Subtelna aura otoczyła każdego wilkołaka, a pod ich stopami wypalił się wzór. I gdy już wydawało się, że wszystko jest gotowe, swoisty ochronny kokon zafalował z impetem wyrzucając jedną osobę poza obszar działania zaklęcia.
     – Nie pozwolę!
Ostrza znów zatańczyły, uderzając i niszcząc dwa kamienie z runą. Krąg teleportacyjny zachwiał się i eksplodował jasnym, oślepiającym światłem. Gdy było po wszystkim, w środku znajdowały się trzy ranne wilkołaki w ludzkich formach. Oszołomieni i ranni nie potrafili trafnie ocenić zaistniałej sytuacji. Upiór podszedł wolnym krokiem do nieszczęśników. Dwóch mężczyzn zabił wbijając ostrza prosto w serce, zawahał się jedynie przy ciężarnej kobiecie. Złapał ją za gardło i ocenił jej stan.
     – Błagam, nie...
Wbił ostrze w gardło ofiary, a następnie przeciągnął w dół, rozpoławiajac ją na pół. Potem odrzucił truchło i spojrzał w stronę ostatniego z wilkołaków.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zabójcza PięknośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz