Wędrówki część 4

10 3 0
                                    

    Podczas obiadu nie mogłem przestać myśleć o Beacie. Naprawdę ją polubiłem. Zdążyłem się do niej już odrobinę przywiązać. Nie wiem, czy to nie jest zbyt szybko. Tuż po posiłku od razu spytałem mamę, czy mogę iść na dwór z Beatą.
-Niestety nie, słońce. Kobieta pospiesznie założyła kurtkę. Musimy teraz jeszcze jechać do sklepu. Mają przywieść ser żółty i kakao. Może uda mam się coś upolować, hm?- pogładziła mnie po sterczących we wszystkie strony włosach. Ale... Na co mamy polować?
-No... Dobrze, proszę pan... to znaczy, mamo. Tylko tak rzadko ją widzę, nie mogłabyś dziś pójść do sklepu sama?- spojrzałem prosząco, starając się zrobić jak najbardziej niewinną minę.
-Wojtuś, co ty wygadujesz? Widzicie się codziennie. Jeszcze wczoraj mi mówiłeś, że czasami masz jej dość. Co ty taki jesteś? Odnoszę wrażenie, że zapomnisz nawet jaki mamy rok!- czarnowłosa kobieta coraz bardziej się niecierpliwiła.
-Tak się składa, że naprawdę nie wiem, który mamy rok- stwierdziłem niby żartem, lecz była to prawda.
-Dość! Wojtek, idź do swojego pokoju! Nigdzie nie wychodzisz, rozumiesz? Idź już i zastanów się nad swoim zachowaniem- mama była na mnie zła. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale natychmiast je zamknąłem. Smutno pokiwałem głową i udałem się do swojego pokoju. Stamtąd usłyszałem już tylko dźwięk otwieranych drzwi i stanowcze ich zamknięcie.
Co ja robiłem? Leżałem na łóżku, patrząc w biały sufit, który niegdyś pewnie był idealny, ale teraz "ozdabiają" go liczne plamy. Nie mogłem przestać myśleć o Beacie, że już nigdy jej nie zobaczą. Tak minęło mi popołudnie, które potem przerodziło się w wieczór. Nawet nie usłyszałem, kiedy wróciła mama. W pewnym momencie poczułem się niezwykle śpiący, więc zamknąłem ciężkie powieki. Zdołałem pomyśleć tylko "żegnaj", po czym natychmiast zasnąłem.

Właściwa epoka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz