Rutyna... Ach.. Jak ja jej nienawidzę... Codziennie to samo.. 9:00 otwarcie schroniska.. 10:00 sprzątanie kojców... 11:00 przychodzą wolontariusze.. 12:00 Nudyyyyy... 13:30 przychodzą pierwsi zwiedzający.. 14:00 pora karmienia 15:00 w schronisku panuje ruch.. Większość psów zostaje wyprowadzona na spacer.. 17:00 zamknięcie..
Niestety ale nie mogę liczyć choć na odrobinę uwagi ze strony kogokolwiek, w ciągu całego dnia.Wraz z dźwiękiem zamykanych drzwi i oddalającym się odgłosem silnika, wszystko ucicha.
Piski, skowyty i szczekanie nagle ustają..
Gdzie niegdzie słychać tylko dźwięk pazurów obijających o podłoże kojca. Żaden z nas nie wyda żadnego odgłosu.. Trwamy tak w ciszy i spokoju.
Położyłem się w słońcu, wsuwając pysk między łapy.
Wsłuchiwałem się w świergot ptaków oraz szum drzew.
Jaki sens ma moje istnienie ?
Od dwóch lat, codziennie to samo. Rutyna. Żadnej odmienności. Moje życie jest niczym ślepa uliczka, donikąd nie prowadzi, zawsze taka sama i prawie bezużyteczna.
Czasami zastanawiam się "za co?". Co ja takiego zrobiłem? Czym sobie zasłużyłem? Jaki sens ma siedzenie tutaj? Po co tu jestem? Niepotrzebny, niekochany, niezauważany. ZBĘDNY.
Jedyną odskocznię od tego wszystkiego stanowi Julia...
* * *
Napewno zastanawialiście się czy psy śnią. Widzieliście kiedyś jak wasz (nawet niekoniecznie) pies warczał czy machał łapami przez sen?
No to macie odpowiedź. Tak. Psy posiadają sny. Zazwyczaj jest tak że pamiętamy je przez następne pięć minut, aby potem odeszły w ciemną otchłań zapomnienia.Szedłem po lodzie. Sam nie wiem po co. Obejrzałem dokładnie, to co znajdowało się wkoło mnie. Była zima. Rzeka zamrznięta. Próbowałem się przedostać na drugą stronę potoku. Stawiałem łapy powoli, jedna za drugą. Jednak co chwila nogi mi się rozjeżdżały i traciłem równowagę. Byłem już w połowie. Czułem pod sobą głęboką otchłań. To czego najbardziej się boję. Woda. Nigdy nie wiadomo co się w niej czai. W każdej chwili, możesz zapaść się pod jej powierzchnię i już nie wrócić. Zatrzymałem się na chwilę, odetchnąłem. Przemierzyłem wzrokiem odległość, która dzieli mnie od brzegu. Ruszyłem dalej. Ląd był coraz bliżej. Przyspieszałem miarowo, chcąc wydostać się z tąd jak najszybciej. Nagle usłyszałem skrzypienie i donośny dźwięk kruszonego lodu. I zanim zdąrzyłem w pełni przetworzyć tą informację, zapadłem się pod powierzchnię, ciemnej, zabójczej i przerażającej toni.
Podniosłem się gwałtownie, czego od razu pożałowałem. Mój łeb z gracją uderzył w ramę wyjścia z budy. Zapiszczałem z bólu.
Jasper wylegiwał się w porannym słońcu, a Sasza leżała niedaleko mnie bawiąc się niebieską piłką.
Wyszedłem z mojego "mieszkania". Rozciągnąłem się i ziewnąłem, wystawiając swój długi różowy język. Podeszłem do miski i napiłem się wody.
Tak właśnie wygląda poranek psa. Witajcie!
Gdy podniosłem łeb, spojrzałem na zdradzidcką ciecz zwaną "wodą". No kto by się domyślił że taki pies jak ja się jej boi. Tak już jest, to moja trauma z dzieciństwa, gdy razem z rodzeństwem wrzucono nas do rzeki. Całe szczęście że nieopodal był jakiś człowiek i nas uratował.
I nie myślcie że boję się kąpieli, to nie tak. Boję się wchodzić do rzek, jezior czy do jakich kolwiek głębszych zbiorników.Popatrzyłem w kierunku budynku schroniska. Pan Ryszard właśnie otwierał biuro. Zamchałem ogonem ucieszony. Bardzo lubiłem Pana Ryszarda. Zawsze przechadzał się wśród kojców pewnym siebie krokiem i patrzył na nas swoimi ciemnymi pełnymi spokoju i miłości oczami. Jak codzień pojawiał się tu w swoich ciemnych obdartych spodniach i czarnej podkoszulce. Gdy ktoś miał szczęście dostało mu się zawsze coś dobrego. Gdy tylko wyszedł na zewnątrz podbiegłem do krat i zacząłem wesoło szczekać oraz machać ogonem. Przechodząc koło nas, zatrzymał się na chwilę i pogłaskał mnie pod brodą.
Po chwili przyjechała reszta pracowników oraz zaczęli schodzić się wolontariusze. Z niecierpliwością czekałem na Julię i Natalię (tak ma na imię jej kuzynka).
Za każdym razem gdy drzwi się otwierały, z nadzieją podnosiłem wzrok.
* * *
Słońce było już wysoko na niebie gdy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i cichy chichot.
Popatrzyłem w stronę źródła dźwięku. W moim kierunku szła Julia,a za nią wyższa od niej o pół głowy, długowłosa blondynka, o szarych oczach, czyli Natalia. Podeszły do mnie, przywitały się i poszły spełniać dane im obowiązki.
Znowu muszę czekać.. Na szczęście przez te wszystkie lata zdąrzyłem nauczyć się cierpliwości.
* * *
Z budynku wyszła Natalia, a zaraz za nią trzyosobowa rodzina. Dwoje rodziców i około ośmioletnia córka.
Dziewczyna zaczęła ich oprowadzać wśród kojców. Wszystkie psy zaczęły szczekać, chcąc zwrócić na siebie uwagę, w tym również my.
Podeszli do naszego kojca, w centrum zainteresowania znalazła się Sasza. Stali tak przy nas pięć minut, a potem zaczęli się nad czymś intensywnie zastanawiać.
Po czym powiedzieli coś do Natalii, a ta poszła do budynku i wróciła z szarą smyczą. Cała nasza trójka podbiegła do wejścia. Dziewczyna weszła szybko, zapięła Saszę i wyszła z nią, kierując się wraz z rodziną do recepcji. Suczka rzuciła nam ostatnie spojrzenie, a my zamachaliśmy ogonami życząc jej szczęścia.
* * *
Nareszcie nadszedł ten czas. Dziewczyny weszły do naszego kojca. Julia założyła mi zielone szelki i zapięła smycz.
Wyszliśmy na dużą łąkę, szedłem zaraz obok Jaspera. Co chwila przystawaliśmy, najwyraźniej dziewczyny robiły nam zdjęcia. Wiecie ja jestem bardzo fotogenicznym psem, chcąc ułatwić im zadanie zrobienia ciekawych zdjęć zacząłem się tarzać. Słyszałem dźwięk robionych fotografii. Gdy ruszyliśmy dalej, starałem się robić jak najlepsze pozy. Przynajmniej według mnie, bo Julia i tak co chwila szarpała smyczą, abym obrucił się w inną stronę.
Po chwili Natalia schowała telefon i zaczęliśmy bieg. Bawiliśmy się z Jasperem, co chwila ja wyprzedzałem jego lub on mnie. Dotarliśmy na nasze ulubione miejsce. Pod jabłoń. Usiedliśmy. A dziewczyny wydłużyły smycze. Odeszliśmy kawałek i zaczeliśmy się bawić.
Rzucaliśmy się na siebie wśród trawy. Wyskakiwaliśmy zza krzaków i przewracaliśmy się w chaszczach. Kilka minut później przenieśliśmy się nad płytkie jeziorko, gdzie na szczęście sięgałem łapami. Mając do dyspozycji rozciągane smycze o długości 8 metrów, wparowaliśmy do wody. I kontynuowaliśmy zabawę. Julia i Natalia tkwiły po kostki w wodzie i patrzyły na nas z uśmiechami na twarzach.
Nie zwracałem uwagi na ciążące mi mokre futro, ani na opór dla moich łap jaki stanowiła ciecz. Rzucaliśmy się tak na siebie i przewracaliśmy. Najbardziej uwielbiałem spacery z moim najlepszym przyjacielem, Jasperem, które były jedynym oderwaniem się od rzeczywistości.--------------------------------
Hejka.. No i mamy drugi rozdział..
W sobotę byłam w schronisku i jak się okazało Shaggy, czyli Sasza został adoptowany 😂😂 więc postanowiłam tutaj zrobić to samo..
Wraz z Plotka zrobiłyśmy Arionowi (coś sobie nosek rozdrapał.. Biedny), czyli naszemu głównemu bohaterowi, sesję zdjęciową. (teraz mam zawalony telefon xD) Jak ktoś powie że nie wygląda ślicznie w tych szelkach to zabiję xd (nie no ale przyznajcie jest fotogeniczny😂😂)Zdjęcia te będę wrzucała tutaj, ale stopniowo.. Żeby nie zaśmiecić rozdziałów.
Niestety brakło nam czasu na zrobienie sesji modelowi, który będzie nowym Jasperem (mała zmiana).
Tyle z ogłoszeń.. Dowidzenia
CZYTASZ
Trop- psia podróż do szczęścia
AventureHistoria pisana z perspektywy psa. Dwu letniego Magnuma, który całe swoje dotychczasowe życie spędził w schronisku. Nagle w jego życiu pojawia się ONA. Piętnastoletnia Julia. Podczas wakacji u kuzynki postanawia zacząć wolontariat w schronisku...