7. Eliksir na kaszel

315 17 5
                                    

Była sobota. Hermiona chciała odespać poprzednie dni. W momencie, w którym się obudziła pukanie do drzwi.

- Proszę. - nie wiedziała kogo może się spodziewać.

- Witaj kochanie. - do pokoju wszedł Ron z tacą w ręku. Na tacy był płatki z mlekiem, kanapki i filiżanka herbaty. - Nie przyszłam na śniadanie, więc śniadanie przyszło do ciebie.

- Nie trzeba było, ale dziękuję. Chciałam odespać ostatnie nieprzespane noce.

- Znam to. Gdy przygotowywałem się do sprawdzianu z Eliksirów też nie spałem. Koszmarnie wyglądałem po tych nieprzespanych nocach.

Dziewczynie przypomniał się żart Harrego. Ledwo udało jej się powstrzymać wybuch śmiechu.

- Jeszcze raz dziękuję. - pocałowała go w policzek.

- Pij herbatę póki jest gorąca.

- Dobrze.

- Pij! Jest naprawdę dobra. - nalegał chłopak.

- Dobrze Ron. Coś ci się dzieje?! - zapytała zaniepokojona.

- Nie nic. - powiedział już normalnie. - Lecę. Trzymaj się.

Hermiona była zdziwiona zachowaniem Rona. Napiła się herbaty. Stwierdziła, że naprawdę jest dobra. Była o smaku róży.

"Jednak pamiętał jaką najbardziej lubię." - zaśmiała się w duchu.

Szybko zjadła śniadanie i poszła do pokoju wspólnego. Jej przyjaciół tam nie było.

"Może wyszli już do Hogsomeade." - stwierdziła.

Ubrała się ciepło i ruszyła do "Trzech mioteł". Gdy weszła zauważyła tam Ginny, Harrego i Rona.

- Cześć Miona! - zobaczyła przyjaciółkę rudowłosa. - Myśleliśmy, że już nie przyjdziesz.

- Hej Gin! Wlekłam się tutaj jak jakiś słoń. To wszystko przez śniadanie, które przygotował mi Ron. - zażartowała.

- Dzięki! Jak zwykle wszystko na mnie. Już nigdy czegoś takiego nie zrobię.

- Ej! Ja żartowałam ty ponuraku. Na żartach się nie znasz?!

- Napijesz się czegoś Hermiona? - spytał Harry.

- Piwa Kremowego. - odparła.

- Ja zamówię! - zgłosił się Ron

Chłopak ruszył zamówić piwo. Hermiona zauważyła, że chłopak dolał czegoś do jej zamówienia.

- Co ty robisz Ron?! Co ty tam dolałeś?! - zapytała wystraszona.

- Dolałem tylko eliksiru na kaszel. - tłumaczył się. - Słyszałem ostatnio jak kaszlałaś. Przyda ci się trochę regeneracji.

- A już myślałam, że to była jakaś trutka.

Na wszelki wypadek Hermiona powąchała napój. Nie wyczuła zapachu trutki.

- Kochanie! Ja bym cię otruł?!

- Przepraszam! - pocałowała go w policzek.

Rozmawiało im się dobrze. Po czwartym kremowym piwie zabrakło już tematów, więc wrócili do  Hogwartu.

- Ja pójdę się przejść. - w pewnej chwili oznajmiła Hermiona.

- Przed chwilą wróciliśmy z Hogsomaede. - stwierdził Harry.

- Chodziło mi bardziej o korytarze Hogwartu.

- Jak chcesz.

Dziewczyna ruszyła samotnie korytarzem. Nie było tam prawie nikogo - wszyscy byli w Hogsomaede. Szła wolnym krokiem. Nagle usłyszała czyjś głos. Zaczęła się skradać. W jednej klasie były uchylone drzwi. Przyłożyła do nich ucho i nasłuchiwała. Był to głos Draco, który rozmawiał z Blaisem.

- Musimy w końcu pozbyć się tej szlamy. - powiedział Draco.

- Granger? - zapytał Zabini.

- Tak, to ta.  - potwierdził młody Malfoy. - Przez nią mój ojciec ma wiele zmartwień. Do tej pory nie zmyto tych graffiti.

- To co robimy?

- Mam pomysł. Słuchaj, zrobimy tak...


Dodaje nowy rozdział (jak zwykle krótki), ponieważ mam napływ weny. Rzadko mi się to zdarza, więc korzystam z okazji. Jak myślicie co  chce zrobić Draco?

Póki żyjemy miłość istnieje | DramioneWhere stories live. Discover now