1. Grimmauld Place 12

744 27 9
                                    

Dom przy Grimmauld Place 12. Dom, który odziedziczył Harry po Syriuszu. Dom, z którym związane jest tyle wspomnień. Teraz mieszkała tam czwórka przyjaciół. Wszyscy siedzieli w kręgu rozmyślając nad przyszłością. 

- Wyobrażacie sobie nasz powrót do Hogwartu? - zapytał w końcu Harry.

- Nie. - odpowiedziała Hermiona.

- Ja tam sobie wyobrażam. - uśmiechnął się Ron, któremu sława zdążyła uderzyć do głowy. - Wiecie ile osób będzie się na nas gapić? Praktycznie wszyscy. A ręka będzie mnie chyba z tydzień boleć od wypisywania autografów.

Reszta spojrzała na niego jak na jakiegoś odmieńca.

- Ron! Dla ciebie to jest fajne? Nie będziemy mieli ani chwili spokoju! - nie wierzyła Ginny.

- Mówcie co chcecie. Trochę sławy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. - bronił się chłopak.

- A Lockhart? - zaśmiał się Harry.

- Dajcie już spokój. Na żartach się nie znacie?! - próbował się bronić naburmuszony.

- A poza tym nie miałbyś czasu dla mnie. - powiedziała udając zasmucenie Hermiona.

- Już dobrze! - poddał się rudzielec.

- Że ty zrezygnowałeś ze sławy to nie znaczy, że dadzą nam spokój. - przypomniał Harry.

- Coś zaradzimy. - pocieszała swojego ukochanego Ginny.

Był środek wakacji, ale Hermiona postanowiła się spakować. Nie chciała odkładać wszystkiego na ostatnią chwile.

- Nie masz czegoś innego do roboty? Jeszcze zdążysz się spakować. - stwierdził chłopak dziewczyny.

- Nie chcę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę tak jak ty. Poza tym mam czas to się pakuję. - tłumaczyła.

Poszła do siebie. Wyciągnęła wielki kufer z szafy. To z tym kufrem co roku wracała do Hogwartu, to on pozwolił jej zabrać wszystko co potrzebne. Przypomniała sobie jak jej koledzy na pierwszym roku zobaczyli ten kufer. Byli w szoku, dla nich był ogromny. W porównaniu do ich kufrów naprawdę mieli rację.

- No, pora zabrać się za pakowanie. - powiedziała motywująco sama do siebie. 

Najpierw spakowała obowiązkowe podręczniki, pergaminy i pióra. Następnie wsadziła "trochę" dodatkowych lektur na wszelki wypadek, gdyby jej się nudziło.

"Muszę jeszcze wyprasować ubrania." - przypomniała sobie dziewczyna.

- Kochanie, dalej się pakujesz? - spytał z niedowierzaniem Ron.

- Jak widzisz. Nie chcę czegoś zapomnieć. Pamiętasz jak zapomniałeś wziąć ze sobą zapasowych piór? Tak to jest jak się ktoś pakuje na ostatnią chwile.

- Jak skończysz to powiedz. - przewrócił oczami.

- Dobrze skarbie. - powiedziała pieszczotliwie.

Gdy skończyła prasować ubrania spakowała je do kufra. Dopakowała jeszcze kilka drobiazgów.

- Obiad! - zwoływała Ginny.

- Co dzisiaj jemy? - jak zwykle zapytał pierwszy przy stole Ron.

- Plumpki. - odparła Ginny. *

- Znowu?! - powiedział zrezygnowany.

- Nie marudź. - przywołała go do porządku siostra. - Jak chcesz to możesz wrócić do mamusi.

- Nie dzięki.

Do kuchni weszli właśnie Harry i Hermiona. Rudowłosa nabrała każdemu porcję plumpek. Usiedli przy stole i zaczęły się pogaduchy. Jako jedyna w rozmowie nie uczestniczyła Hermiona. Myślała jak potoczy się ten rok. Ron zauważył, że coś jest nie tak.

- Kochanie nie zamartwiaj się już. - próbował ją pocieszyć.

Hermiona ożywiła się. Pocałowała Wieprzleja i wróciła do jedzenia. 


Pierwsza część opowiadania wyszła mi dłuższa (jak na mnie). Dzisiaj wyjątkowo miałam napływ weny. Postaram się lepiej rozwinąć to opowiadanie od poprzedniego (nie mówię, że nie będę kontynuować pisania "Z życia Hermiony Granger"). Od razu zachęcam do czytania opowiadań Directionerkq (m. in. "Stalker | Dramione |" i "Song Prank | Dramione"). Sama jestem jej stałą czytelniczką.

*Plumpki - mięso w smaku przypominające gęś.



Póki żyjemy miłość istnieje | DramioneWhere stories live. Discover now