Pięć.

95 6 0
                                    

Kompletnie niewyspana stanęłam pod drzwiami domu państwa Kim. Miałam się spotkać z Yugyeomem żeby przećwiczyć choreografię. Całą noc dręczyły mnie koszmary przez co niezbyt dobrze się wyspałam, ale nie chciałam tego odwoływać. Przedstawienie było najważniejsze. Gdyby nie to, olałabym w podobnej sytuacji każde spotkanie. Poprzedni dzień dał mi już aż nadto wrażeń. Ale nie mogłam. Nacisnęłam więc przycisk dzwonka. Po krótkiej chwili drzwi otworzyła mi kobieta w średnim wieku o ślicznym uśmiechu. Widziałam duże podobieństwo między nią a Yugim.
-Och, witaj skarbie.-Powiedziała łagodnie.-Ty pewnie jesteś Łucja, tak? Wejdź, rozbierz się, zaraz go zawołam.
-Dzień dobry...-Bąknęłam nieśmiało i zdjelam buty. W tamtym momencie do przedpokoju wpadł Gyeom. Z zaskoczeniem zauważyłam, że zmienił kolor włosów na jasny brąz. Wyglądał jak Golden Retriever, naprawdę przeuroczo.
-Mamo, mówiłem żebyś mi powiedziała.-Rzekł z wyrzutem do kobiety.-Sam bym otworzył.
-Oj skarbie, przecież ja też mogłam to zrobić.-Zaświergotała pani Kim.-Przynajmniej teraz wiem jak ładne masz koleżanki.
-Mamo...-Jęknął zawstydzony Yu. Zachichotałam cicho.
-Dziękuję.-Powiedziałam milutko.
-Nie masz za co skarbie, to prawda.-Odpowiedziała śpiewnie.-Zaprowadź ją do pokoju, a nie każesz tak stać. Łucjo, przepraszam za niego. Zostaniesz na obiad?
-Zostanie. Będziemy długo ćwiczyć.-Burknął i pociągnął mnie w stronę drzwi na końcu korytarza. Jego sypialnia była w stonowanych kolorach, wszystko ładnie ze sobą współgrało. Czerń z delikatnymi akcentami to coś całkowicie w jego stylu. Na ścianach przyklejone były plakaty. Głównie jego ulubionych tancerzy i muzyków. Zauważyłam wielkiego Chrisa Browna i uśmiechnęłam się delikatnie. Jego biblioteczka zawierała głównie lektury szkolne, pomoce przedmiotowe i książki związane z jego pasją, ale znalazłam też kilka bardziej ciekawych tytułów fantasy i horrorów. Na półce nad biurkiem z komputerem leżało mnóstwo płyt, z których kojarzyłam praktycznie wszystkich artystów. Poza tym miał trochę nagród za konkursy taneczne. Duże łóżko zaścielone mięciutkim kocem. Dokładnie tak wyobrażałam sobie jego pokój. On wręcz krzyczał, że należy do Kima.
-Chcesz zostać do picia?-Spytał Yu.-Kawa? Herbata? Sok? Woda? Mleko czekoladowe?
-Mleko czekoladowe poproszę.-Powiedziałam siadając na obrotowym fotelu. Nalał mi napój do szklanki na co podziękowałam cicho.
-Tak w ogóle...-Zaczął nieśmiało chłopak.-Mówiłem, że tak też będzie dobrze.
-Och, dziękuję.-Bąknęłam cicho. Od razu skojarzyłam, że nawiązuje do naszego pierwszego czatu. Miałam na sobie czarne legginsy, bluzę z kapturem i bez ściągaczy u dołu w tym samym kolorze. Zazwyczaj nie chodziłam na aż tak sportowo. Nie przepadałam. W sumie niezbyt mi to chyba nawet pasowało. Znaczy... okej, lubiłam bluzy. Szczególnie w luźniejsze dni, kiedy chłopcy brali mnie na boisko lub skatepark. Tylko, że do rurek, ewentualnie szortów i zakolanówek. Legginsy to już zbyt... No zbyt sportowo, nie umiem tego inaczej nazwać, nie oceniajcie mnie.
-Chcesz już zacząć?-Yugyeom wyrwał mnie z zamyślenia.
-Im szybciej skończymy ten mordor; tym szybciej skończymy. -Westchnęłam. Chłopak tylko uśmiechnął się delikatnie i pokazał mi całość, żebym mniej-więcej się z tym zapoznała. W końcu mogłam bezkarnie patrzeć na jego ruchy. On żył tańcem, to było widać. Nie wiem czy widziałam kogokolwiek innego, kto kochałby to robić tak jak on. Cudo. Czyste złoto. Zachwycałam się każdym jego krokiem. Piękno. Nosił wtedy tylko czarną koszulkę i granatowe spodenki, dzięki temu mogłam wychwycić każdy ruch mięśni jego nóg. Czułam jakby czas się zatrzymał, mogłam tak patrzeć na niego już zawsze. Moje szczęście nie trwało jednak długo. Skończył i złapał mnie za rękę zmuszając do wstania.
-Przećwiczymy oddzielnie każdy krok i tak co kilka będziemy to zbierali do kupy.-Wyjaśnił łagodnie.-Zrobimy to spokojnie, na luzie. Zobaczę jak sobie radzisz i najwyżej umówimy się na kolejne... znaczy jeśli będziesz chciała...
-Będę.-Zapewniłam go.-Sama z siebie na pewno nie będę potrafiła się zmusić.

Zajęło nam to naprawdę dużo czasu. Prawdopodobnie dlatego, że działaliśmy naprawdę małymi kroczkami. Zaskoczyło mnie to jak dobrym nauczycielem jest chłopak. Starał się jak mógł, był wyrozumiały, mówił co poprawić i wykazywał się cierpliwością. Co ważne, nie powiedział mi ani razu, że jestem beznadziejna mimo iż widziałam jak mi idzie. Na początku byłam sztywna. Yugi nawet zażartowal, że musiałam być głodna, bo posiłek pozytywnie na mnie wpłynął. I faktycznie, po obiedzie przygotowanym przez panią Kim szło mi lepiej. Rozluźniłam się. Ale to raczej nie zasługa samego jedzenia, a atmosfery. Kocham takie wspólne siedzenie przy stole. W Norwegii tego nie miałam, a tutaj wciąż mi się to nie nudziło. Szczególnie kiedy mama Yugyeoma starała się go zawstydzić. To było tak słodkie, że aż nie potrafiłam się nie uśmiechnąć.
-Więc mówisz.-Powiedziałam kiedy odpoczywaliśmy na jego łóżku.-Że Twoi rodzice chcą abyś został lekarzem, ale Ty kochasz taniec?
-Tak.-Potwierdził Kim ze smutkiem e oczach.-Niby to akceptują i wspierają, ale ciągle mają nadzieję. Rozumiem, to nie jest pewny zawód. Boją się o moją przyszłość.
-No pewnie, kochają Cię.-Rzekłam łagodnie.-Najważniejsze, że Cię nie odciągają. Ja przy każdej rozmowie słyszę, że powinnam zmienić profil. Dlatego ograniczyłam się do minimum w kontaktach z rodzicami.
-A gdzie Cię chcą?-Spytał Yu.
-Mat-fiz.-Odparłam rozgoryczona.-Mam zdać rozszerzenie matematyki i iść na księgowość. A ja nie chcę. Nie mam precyzyjnych planów, ale to będzie językowa lub humanistyczna droga. Tłumacz, nauczyciel wosu...
-A nie chciałabyś na politologię?-Zaproponował z uśmiechem. Zastanowiłam się nad tymi słowami.
-W sumie...-Zaczęłam powoli.-Lubię politykę...
-Wiem. Youngjae mówił.  Naprawdę rozumiesz żarty Kijka?
-Rozumiem.-Parsknęłam patrząc na niego.-Co w tym dziwnego? Że suche to suche, ale naprawdę ma sens.
-Jesteś niesamowita.-Zaśmiał się Kim.-Widzę Cię jako prezydenta tego miasta.
-Zrujnowałabym życie mieszkańcom.-Stwierdziłam rozbawiona.-Ale pomyślę nad tym kierunkiem.
-Pomyśl.-Jasnowlosy próbował mnie zachęcić.-Warto. A co do naszej choreografii...
-Ja już dzisiaj nie tańczę.-Zaprotestowałam.
-Nie, nie.-Yugyeom pokręcił głową.-We wtorek Ci pasuje?
-Och... jasne.

PlaygroundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz