Epilog.

67 10 3
                                    

Jak zapowiadałam, link do nowego i niezależnego opowiadania:
http://my.w.tt/UiNb/IF40opDXrC

Oddzielna opowieść na zamówienia/reakcje/etc powstanie na dniach.

Tego nie zamykam, bo będą dodatki i może informacja o drugiej serii.

Nie przedłużając, oto epilog:

       Remont powoli dobiegał końca i niedługo miałam przeprowadzić się do nowego mieszkania. Ekipa zrobiła wszystko tak pięknie, że nie mogłam się doczekać. Już czułam, że będzie to najczęstsze miejsce spotkań naszej grupy, bo im także spodobał się mój pomysł na wnętrze, a no i nikt nie będzie chciał ich pilnować. Przynajmniej według nich. Niedoczekanie, mój dom miał pozostać w jednym kawałku jeszcze przez naprawdę długi czas. Mimo wszystko i tak cieszyłam się, że będą. Mieszkanie było stanowczo za duże dla jednej osoby jak na mój gust. Przynajmniej pomogą mi je zapełnić. Bolało mnie, że muszę zostawić koty. Znaczy, teoretycznie nie musiałam, ale one przyzwyczajają się do miejsc, nie ludzi. Robienie im kłopotu i dodawanie stresu byłoby dla mnie naprawdę sporą przykrością. Jakoś zniosłam fakt, że nie będzie ich obok. Cóż, w końcu mogłam odwiedzać dziadków kiedy tylko chciałam, nie było to jakoś specjalnie daleko. Mój blok znajdował się na drodze pomiędzy szkołą a osidlem, na którym mieszkali dziadkowie. No, może nie tak dosłownie na ulicy, wiecie o co chodzi. Dzięki temu obietnica, że chłopcy będą po mnie przyjeżdżać stała się oczywista. Ustaliliśmy, że najpierw odbiorą Yugiego, później pojadą pod mój budynek i tak za każdym razem. Nie chciałam tracić jazdy na tylnym siedzeniu z Yugim, bo nie żeby coś, ale strasznie to lubiłam.

      Co do mojego związku z tym głupkiem, to było coraz lepiej. Chyba nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa jak wtedy. Jedynym minusem było to, że próbował uczyć mnie tańczyć, ale jakoś to znosiłam. W końcu z miłości wszystko. Noszenie pasujących do siebie ubrań, chodzenie raz w tygodniu do cukierni, wspieranie go na treningach i dopingowanie na zawodach. On był jedyną osobą, która potrafiła mnie uspokoić przy organizowaniu nowego przedstawienia (tym razem Alicja w Krainie Czarów, no za jakie grzechy...), a według Yu byłam jego jedyną i najwspanialszą muzą (co w sumie jest oczywiste, że skoro jedyną to najlepszą, ale starał się być romantyczny, więc wybaczyłam), motywacją do ćwiczeń. W weekendy urządzaliśmy wieczorki filmowe, raz u mnie, raz u niego. Obiecał mi, że jak tylko skończy szkołę to od razu się do mnie przeprowadzi. Cóż, trzymałam go za słowo.

       Jeśli chodzi o Kunpimooka... chyba zaczynał się ze wszystkim godzić. Traktował mnie już trochę bardziej jak siostrę, a ja cieszyłam się, bo nigdy nie chciałam go stracić. Miał już nawet kupiony bilet na przyjazd do Polski w wiosnę. To wcale nie tak, że wszyscy się złożyli i go kupili, bo pewnie dam by zapomniał, skądże. Jeśli chce się zobaczyć BamBama to trzeba o to zadbać, to wszystko.

       Mark i Jackson również mieli się świetnie. Nie zaglądałam zbyt głęboko w ich związek, ale wydawali się być naprawdę szczęśliwi. Troszkę płaczu, że nie będę rzucać Wangowi grzanek przez płot było, ale odpuścił. Po coś samochody mają. Odwiedzanie siostry powinno być priorytetem! Gdyby jeszcze tylko nie wchodzili mi bez pukania do pokoju kiedy jestem z moim chłopakiem... Czy ja wymagałam dużo? Bo te dzieci uważały, że tak. Miałam nadzieję, że chociaż do mieszkania nie będą wchodzić tak po prostu. Znając życie, to mogliby sobie nawet wyrobić klucz bez mojej wiedzy.

       Youngjae i Dominique jakimś dziwnym trafem już planowali wyjazd do Korei. Tak, dokładnie tak wcześnie. Ale na szczęście tylko na dwa tygodnie, bo koncert. Co prawda mogliby zrobić sobie trzydniową wycieczkę, ale Promyczek się uparł, że pokaże jej wszystkie cudowne miejsca oraz, że złapią pokemonów dostępnego tylko w Azji. Nie mam pytań, ten człowiek wciąż był dzieckiem.  Znając życie, to nigdy miał nie dorosnąć.

       JB i Jinyoung postanowili wziąć razem udział w konkursie. Zajęli pierwsze miejsce, ale w czasie prób nie było z nimi praktycznie żadnego kontaktu. Wspieraliśmy ich jak tylko się dało. Byłam dumna z tych głupków. Rika nieco mniej, bo zerwała z Jinem, ale spokojnie! Vera zaczęła się koło niego kręcić.  Pomyślałam, że to najwyższy czas zeswatać ich ze sobą... nawet jeśli wzrost Rain jest kompletnie nie w jego typie. To się musiało udać, mówię wam, że innego wyjścia nie widziałam.

       I właściwie to tyle... A nie. Jun. Mam zakaz zbliżania się do niego odkąd próbował mnie pocałować. Zazdrosny i zdenerwowany Yugyeom to nic miłego. No, noc miłego dla drugiego chłopaka. Yugi wiedział, że gdyby nie jego szybka reakcja, to Jun i tak by oberwał, tylko, że ode mnie. W sumie śmiesznie. A, no i Iza! Rodzice zaakceptowali jej wybór, spokojnie. Wszystko było tak idealne, że wydawało się to wręcz podejrzane.

       Dziękuję, że tyle ze mną wytrwaliście. Pewnie czytanie moich przemyśleń, przemyśleń niezbyt mądrej blondynki, nie da zbyt interesującym sposobem na spędzenie czasu wolnego, dlatego bardzo to doceniam. Pewnie jeszcze do was wrócę, męcząc was moją inteligencją na minusie. Bo kto wie? Wszystko może się zdarzyć. Ale nie obiecuję!




PlaygroundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz