Dwanaście.

77 8 4
                                    

Ostatnimi czasy nie czułam się najlepiej. Nie mówię tu o stanie psychicznym, bo to zawsze mam do dupy. Takie życie, szkoła boli. Ludzie bolą. No dobra, wszystko boli. Mówię jednak o stanie fizycznym, który pogarszał się z dnia na dzień. Mało spałam, bo a to próba, a to przyjaciele, którym przecież nie mogłam odmówić. Po nocach robiłam notatki, uczyłam się roli, piosenek i ewentualnie lekcji. W ogóle nauczyciele coraz bardziej poważnie do nas podchodzili, więc podejrzewałam rychły koniec mojego luzu na poszczególnych przedmiotach. I jeszcze chłopcy. BamBam był na mnie zły. Rozumiecie? Zły. Co prawda szybko przestał, ale jednak-BYŁ. Yugyeom natomiast zamknął się zaraz po tym jak stwierdził, że nie żałuje i zrobił elo, spierdzielaj, nie odpowiem Ci. Uśmiechał się tylko delikatnie, nawet w sumie niezbyt długo, bo poszedł śpiewać. No ludzie, mężczyźni to jednak głupi są. Nie dawało mi to wszystko spokoju tak bardzo, a stres mieszał się z brakiem snu. Czasami kręciło mi się w głowie. Mark chyba coś zauważył. Siedzieli że mną na przerwach kiedy tylko Jinyoung i Youngjae nie mogli. Bez potrzeby, mam znajomych w klasie, tylko po prostu czasami nie chce mi się z nimi rozmawiać. Ale nieeeee, bo przecież oni muszą sprawdzać czy jest okej. Pewnie to sprawia, że czują się bardziej męsko. No trudno, lepiej nie obniżać ich samooceny. Niech się pobawią w rycerzy z białymi kucykami. Chociaż w tym przypadku chyba żółtymi...?

Tego dnia zawroty głowy męczyły mnie już od rana, ale niezbyt się tym przejęłam. Stwierdziłam, że przestanie. Zawsze przestawało. Zjadłam dobre śniadanko, odwaliłam poranną toaletę i usiadłam na dole, żeby poczekać na braci. Miałam jeszcze trochę czasu. Nie wiedziałam za bardzo co mogłam w takiej sytuacji robić, byłam gotowa, zmęczona i z brakiem jakichkolwiek chęci. Po prostu wyciągnęłam telefon.

OUT

Princess: Jest ktoś? 🙁
DanceMachine: Ja jestem 😁
Princess: Yugiiiiiiiiii~
DanceMachine: No hej Lucy 😅
Princess: Co tam?
DanceMachine: Stoję sobie, czekam na autobus 😓
A tam?
Princess: Siedzę sobie, czekam na mojego szofera i się nudzę 😔
DanceMachine: Szofera? 😮
WangPuppy: Dzisiaj na Marka, ale wymiennie ze mną 😂😂
DanceMachine: Dwóch szoferów, no nieźle 😅
Princess: No wiesz, ktoś taki jak ja musi~~
XDDDDDD
WangPuppy: Weź, bo jeszcze każemy Ci nam płacić 😂
Princess: Nie każecie, bo zacznę prosić Jaebuma żeby podjeżdżał 💞
WangPuppy: ...Wyłaź z domu.
Princess: JUŻ IDĘ MAMO 💓
DanceMachine: Zazdroszczę 😅
Chic&Sexy: XDDDDD
Przepraszam, ale dlaczego zawsze ja?
Princess: Bo jesteś Chic&Sexy, pf. Głupie pytanie xD
Chic&Sexy: 😒
Niech Ci będzie 😥
W szkole dostaję za to buziaka w policzek.
Princess: Dla Ciebie wszystko 💞💞
XDDD

Parsknęłam cicho i wyszłam. Zgarnęłam cienki płaszcz, bo zaczynało być zimno, ale tylko rzuciłam go w samochodzie na miejsce obok siebie. Wysunęłam się lekko na przód, żeby przywitać pocałunkiem w policzek chłopców. Nawet nie siliłam się na to, żeby zapiąć pasy. Nie miałam na to siły. Zawroty wciąż nie ustępowały, starałam się tylko zachowywać normalnie. Martwienie ich nie leżało w moim interesie. Irytowanie owszem, ale nie to. Kochałam ich i miałam pewność, że oni mnie też. Nie jestem bez serca, ok? Więc gdy tylko dojechaliśmy, to uciekłam, wymawiając się umówionym spotkaniem. Wpadłam do szatni. Wprawdzie nie pisałam do nikogo żeby czekał, ale w środku był Yugyeom. Mogłam to wykorzystać i postanowiłam to zrobić. Alibi gotowe, Lucy uratowana. Cudo.
-Hej Yugi.-Przywitałam się. Chłopak najpierw rozejrzał się, ale nie widząc nikogo spojrzał do dołu. Robił tak często. Lubił zaznaczać swój wzrost, oj lubił.
-Hej Lucy.-Odpowiedział w końcu. Uśmiechał się delikatnie.
-Gdzie masz pierwszą lekcję?-Spytałam z autentycznym zaciekawieniem.
-W 207.-Rzekł patrząc na mnie.-Godzina wychowawcza, noc ważnego. A Ty?
-...109.-Odparłam po chwili zamyślenia. W międzyczasie schowałam odzienie wierzchnie do swojej szafki.
-Odprowadzić Cię? BamBam znowu się spóźni pewnie.-Zaproponował wzruszając ramionami. Kiwnęłam głową w odpowiedzi. Szliśmy powolnym spacerkiem, nie było co się spieszyć. Mieliśmy sporo czasu do dzwonka. To była moja trzecia chwila z Yugim tak tylko sam na sam. Siedliśmy w kącie korytarza, bo chłopak nie chciał jeszcze iść. Było mi bardzo miło, nie powiem, że nie. To słodkie. On jest słodki. Chyba się rozpływam... z nim nawet ból głowy był znośny.
-A jak przygotowania?-Zagadał, a ja rozpłynęłam się przez te jego cudne oczy. Westchnęłam cicho udając, że to przez pytanie.
-Dobrze.-Powiedziałam starając się brzmieć spokojnie.-Na razie idzie sprawnie, mam nadzieję, że tak zostanie. Rysownicy odpierdzielali, ale nadrobiliśmy to.
-No to super.-Stwierdził młodszy.-W ogóle... Lucy? Dobrze się czujesz?
-Czemu pytasz?-Spojrzałam na niego udając zaskoczoną.
-Wyglądasz na bardziej zmęczoną niż zwykle.-Zauważył Yugyeom.-I słabo. Jeśli Ci zimno, to mogę dać Ci bluzę...
-Nie trzeba...-Bąknęłam cicho. Nie chciałam nikogo wykorzystywać. Jeszcze by mi zmarzł. Ten jednak pokręcił głową i zdjął z siebie ubranie, podając mi czarny materiał. Naciągnęłam na siebie bluzę, po czym poprawiłam kaptur.
-Dziękuję...-Zarumieniłam się delikatnie. Czułam zapach chłopaka na sobie. Co prawda same rękawy miałam prawie do kolan, ale przynajmniej dawało mi to jakieś poczucie bezpieczeństwa. Szkoda tylko, że dla chłopaka to był tylko przyjacielski gest.
-Nie masz za co.-Odrzekł w odpowiedzi. Zadzwonił dzwonek, więc pożegnałam się z Yu. Tamten szybko pobiegł na górę, a ja weszłam do sali. Dzisiaj miałam być bez moich klasowych bffek, przez co wiedziałam, że Mark i Jackson nie odpuszczą mi przerw. Że też akurat w tym momencie musiało im coś wypaść... Jin miał rozdanie nagród, a Jae badania. Zostawili mnie na pastwę losu, no kurde dzięki chłopaki...

PlaygroundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz