Trzy.

118 4 0
                                    

Jak być szczęśliwym człowiekiem? Gdzie znaleźć energię do życia w społeczeństwie? Czy sprawdzian z matmy naprawdę nie jest w stanie zepsuć dnia? Dlaczego nie rozumiejąc połowy tych chińskich znaczków można być w stanie cieszyć się z tego co się ma? Nie wiem, ale gdy zostało mi pięć minut do dzwonka i oddałam kartkę z moimi wypocinami, nadal szczerzyłam się jak głupia. Nie potrafiłam przestać. Po prostu tego dnia wstałam z przeświadczeniem, że nadchodzi mój dobry czas. Nawet jeśli poprzedni wieczór przepierdzieliłam na ślęczenie nad książką od matematyki. I trochę nocy. Mark w sumie proponował mi pomoc, ale już mi się nie chciało. Zrobiłam wszystko co mogłam na dwójeczkę i to jest najważniejsze.

-Nareszcie wolność.-Powiedziałam zadowolona z siebie, kiedy Sor przechadzał się obok mojego parapetu. Odkąd przyłapał Jessi na ściąganiu ustawia wszystkich według swojego widzimisię na wszelkiego rodzaju testach. Może to i dobrze? Mi ufa, mam spokój. Natomiast larweczka zawsze siedzi przy biurku. Ha, dobrze jej tak. Znaczy nie żebym jej nie lubiła. Ja tylko wspieram mojego kochanego nauczyciela od matmy, tak tak. Dokładnie o to mi chodzi.

-Nie masz zajęć dodatkowych?-Spytał sor, opierając się o ścianę.

-Nie, dopiero jutro na szczęście.-Zaszczebiotałam wesoło, pakując wszystko do plecaka.

-Jezu, zazdroszczę Ci.-Westchnął nauczyciel.-Ja mam wieczorną randeczkę z waszymi sprawdzianami.

-No wie sor, zasadniczo to można było niczego nie przygotowywać i mieć spokój.-Zażartowałam.-Ja bym nie narzekała.

-Niestety musicie jakoś napisać maturę, trzeba was męczyć.-Stwierdził mężczyzna i pokręcił z rozbawieniem głową. Był to ten typ człowieka, z którym na luzie można było porozmawiać o wszystkim. Pewnie dlatego, ze różnica wieku nie była aż tak duża jak z innymi nauczycielami. Lubił się z nami socjalizować i naprawdę trudno było znaleźć osobę, której nie darzyłby sympatią... Znaczy no, nie licząc Jessi i jej super dupeczki. Szczerze mówiąc wystarczyło po prostu nie być tępym człowiekiem, ignorantem, który myśli, że może wszystko, no i wypadało mieć jakiekolwiek chęci do zrozumienia tego przedmiotu. Okej, nie byliśmy orłami, ale i nie o to mu chodziło. Wiedział, że jeśli będziemy chcieli to damy radę. Nawet zostawał czasami specjalnie dla nas. No po prostu kochałam tego człowieka. Nie wiem nawet czy nie bardziej od Kijka. Sympatia do nauczyciela, który uczy ukochanego przedmiotu, a ta do tego, który prowadzi nas przez kręte ścieżki Twojej nemezis... No nie ma co porównywać.

-A tam, maturka może poczekaać...-Mruknęłam szczerząc ząbki. Ten tylko zaśmiał się na moje słowa i poszedł dalej. No cóż, ktoś musi pilnować humanistów. Jeszcze Jessi znowu ściągnąć spróbuje. Tylko tym razem majtki, hihi. Ale serio, tego też próbowała. Tylko ten ją za drzwi wywalił zanim go o cokolwiek posądzili. Mówiłam już, że go kocham? Natomiast ona... ludzie. Jej rodziców stać. Mogą jej załatwić prywatne lekcje. Po co się poniżać? Szczególnie, że ma chłopaka... Którego zdradza na prawo i lewo, ale to nie ma znaczenia. Wydaje mi się nawet, że on też dupczy na boku. Tak tylko strzelam po tym, jak w pierwszej klasie chciał mnie przelecieć w męskiej toalecie do której mnie wepchnął. O mamo, do dzisiaj to pamiętam. Jakimś cudem Mark zauważył to jak mnie wciągnięto. Wpadł wraz z Jacksonem i Jaebumem. Wyglądało to jak klasyczny, polski wpierdol. Byłam z nich dumna. Z tego, jak skończył Ivan to już w ogóle. Nie miałam traumy, żeby nie było. Chciało mi się rzygać, ale to raczej przez twarz tego debila. Nie chcecie wiedzieć jak bardzo jest brzydki, naprawdę. W każdym razie, dobrze się dobrali z Jessi, nie ma co. Lubię takie pary. Po tym incydencie nienawidzą mnie tak samo: on, bo mu odmówiłam, a leci na blondynki, a ona... cóż, twiedzi, że jestem dziwką bo go uwiodłam. Lololololololol, no pewnie. Lecę.

W końcu zadzwonił upragniony dzwonek, więc zgarnęłam Choia i Parka za rączki po czym wyleciałam z sali i zbiegłam tak z nimi ze schodów. Biedni, ciągnęło ich niskie dziecko, a oni nie mogli odmówić. Nie żebym była taka silna. Ależ skąd. Niech was nie zmylą moje super "bicki", czasami nawet nie jestem w stanie otworzyć butelki. Moi znajomi śmieją się, że tak kończą osoby, które nie chodzą na wychowanie fizyczne. No ale przecież to nie był mój wybór. Jestem pechowa jeśli chodzi o choroby i wady. W ogóle jestem pechowa. Rudość nie radość, nawet jeśli jestem blondynką. Więc dlaczego chłopcy nie mieli wyścia? Bo rozpłakałabym się na środku korytarza. Wrodzony talent aktorski, no wiecie. Oni niby by wiedzieli, że udaję, ale reszta szkoły nie. I tu był właśnie ich problem.

PlaygroundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz