Ukulele z hukiem upadło na podłogę. Chłopak osunął się po ścianie zasłaniając twarz dłońmi.
- To było żałosne - szepnął Blurryface, który stał nad Tylerem. Jego twarz wyrażała kompletną obojętność.
- Zamknij się! Mam dość twoich komentarzy! - krzyknął przez łzy, które spływały po jego policzkach.
- Prawda bywa bolesna, co? - Jego czerwone oczy wpatrywały się w twarz bruneta. Przez chwile można było zauważyć cień uśmiechu na twarzy demona.
-Jesteś potworem, a nie przyjacielem.
- Powinieneś był się tego domyślić, naiwny dzieciaku. - Uklęknął koło Tylera i delikatnie otarł jego łzy. Na jego twarzy nie było wymalowanej jednak troski. Był jak zwykle obojętny.
Tyler już nic nie mówił. Oddał się dotykowi Blurry'ego. Nie należał on do szczególnie przyjemnych, jednak kiedy taki dotyk był jedynym, jaki doświadczył od dawna mógł uchodzić za "znośny".
Po chwili był już spokojny i obojętny. Niechętnie wstał z zimnych paneli, nie zwracając uwagi na Blurryface'a. Ten jednak wpatrywał się w Tylera tymi pustymi, pozbawionymi emocji czerwonymi oczami.
Tyler podniósł instrument, po czym usiadł na łóżku. Na szczęście upadek nie spowodował żadnych uszkodzeń.
Zaczął grać. Był spokojny pomimo wzroku Blurry'ego utkwionego w jego ręce.
CZYTASZ
My name's Blurryface
FanfictionTyler poznaje nowego przyjaciela. Nie wie tylko, jak złe decyzje podjął.