5 [zaufanie]

1.1K 82 23
                                    

Schodząc następnego dnia do kuchni, miałam dziwne przeczucie, że nic już nie będzie wyglądało tak, jak wcześniej. Że ta wczorajsza dziwna sytuacja stanowiła wyrwę na naszych relacjach. Że jakaś tajemnica po prostu nas rozdzieliła.

O dziwo tata stał przy ladzie i nalewał sobie kawę. Kątem oka widziałam, jak sprzątaczka ściera kurze z kominka w salonie, dlatego pomachałam jej gdy tylko zawiesiła na chwilę na nas oko. Gdy żyło się dobrze ze służbą, żyło się dobrze ze sobą.

— Dzień dobry — powiedziałam, sięgając po filiżankę i stawiając ją pod dyszę ekspresu. — Mam nadzieję, że załapię się na dzisiejszy mecz?

— Cześć kochanie. — Tata skinął głową, obserwując każdy mój ruch, dopóki nie usiadłam na krześle przy wyspie i nie wzięłam pierwszego łyka kawy. — Miałem nadzieję, że o to spytasz. Traktujemy ten mecz raczej jako rozgrzewkę przed Clasico.

— Czy to przypadkiem nie ty mnie uczyłeś, żeby nie ignorować swojego rywala?

Tata westchnął, podchodząc do kuchennej wyspy i kładąc swoją dłoń na moją.

— Nikt tutaj nie ignoruje Monaco — powiedział, uśmiechając się szeroko. — A do Clasico zostały cztery dni. Sama rozumiesz...

— Czyli wystawiasz skład rezerwowy? — spytałam, choć w sumie wiedziałam co mi odpowie.

— Ronaldo zagra. Benzema również. Ramos prosił o przerwę, nadal dokucza mu łydka. Poza tym Bale, Isco, Varane i Kross też robią stop.

— Nie za dużo ryzykujesz, tatku?

Ojciec puścił mi oczko, nim wyszedł z kuchni. Widziałam jego twarz, która sama mówiła "bez ryzyka nie ma zabawy". Oby tylko go to nie zgubiło.

Pięć minut później ruszyłam w jego ślady, wracając do swojego pokoju. Ubrałam szare spodnie dresowe, białą koszulkę i białe trampki, po czym związałam włosy na czubku głowy i usiadłam na korytarzu, czekając, aż tata wyjdzie ze swojej sypialni. Wyznawaliśmy taką zasadę — ja nie wchodzę do jego pokoju, on nie odwiedza mnie w moim.

— Mam pewien pomysł... — powiedziałam, gdy wyszedł na korytarz.

Gdy po dwunastej zajechałam na stadion, pogubiłam się trochę na parkingu i zaparkowałam uliczkę dalej, będąc równocześnie zmuszoną do użycia głównego wejścia do budynku. Nie miałam przy sobie żadnego identyfikatora czy potwierdzenia, że jestem sobą, więc już przy bocznym wejściu do skrzydła mieszczącego biura miałam kłopot z przedostaniem się przez ochroniarzy.

Cofnęłam się z uśmiechem i usiadłam na krzesełku, z którego miałam na nich widok. Nie chciałam przeszkadzać ojcu w treningu, tym bardziej pół godziny przed planowanym przyjazdem zawodników AS Monaco, więc wyciągnęłam telefon i wybrałam pierwszy numer, który przyszedł mi na myśl.

— Gareth? — odezwałam się. — Co robisz i gdzie jesteś?

— W domu? — odpowiedział mi trochę zdezorientowany. — Coś się stało?

— Nie potrafię się przedostać przez ochronę na stadion — powiedziałam zakłopotana, na końcu lekko się śmiejąc. — To głupie.

— Kurcze, trwa trening, Grace. Spróbuj może do Ramosa zadzwonić, powinien być na miejscu.

Wiedziałam, że to powie.

— Okej, dziękuję. Do wieczora?

— Do wieczora.

RAJ 1 sergio ramos, real madrytOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz