— Jedynym sposobem, żeby mnie zatrzymać w tym szpitalu, to mnie ubezwłasnowolnić — powiedziałam stanowczo, posyłając Sergiowi wściekłe spojrzenie. Nadal miałam mu za złe wszystko, co przede mną ukrywał i nie wierzyłam mu, gdy próbował się wytłumaczyć z faktu, że był ze mną tylko dlatego, by mnie chronić.
— Chyba sobie żartujesz.
— Nie, Sergio. — Tym razem warknęłam. — Mam tego dość i jadę do domu. Lekarz powiedział, że nie będzie zagrażało to mojemu życiu, więc to robię. Nie będę siedziała w szpitalu. I nie masz tu absolutnie nic do gadania.
Spojrzał na swoje dłonie, które ściskał w pięści, a potem wściekły na mnie... i dał za wygraną. Felix poszedł chwilę wcześniej, bo gdy po nocy spędzonej przy moim łóżku stwierdził na spokojnie, że nic mi już nie jest, musiał szybko wylecieć do Alicante, tak, by wrócić na mecz odbywający się za dwa dni.
— Pozwól chociaż, że cię odwiozę.
Był zły, ale nie mógł nic na to poradzić. Wiedział, że teraz nie powinien mnie drażnić, jeżeli nadal chciał ze mną być, a ja już miałam plan, żeby za kilka dni wszyscy mogli odetchnąć, uwolnieni od kartelu.
Teraz jedynie musiałam wrócić do swojego mieszkania.
— Masona na pewno tam nie ma? — spytałam, wiążąc trampki. — Sprawdziłeś?
Kiwnął głową i zaciskając usta, wziął w ręce moją torbę. Sprawdziłam szybko czy niczego nie zostawiłam i wyszłam z sali, której nie miałam zamiaru już nigdy oglądać. Papiery podpisałam wcześniej, więc nic nas nie zatrzymywało, by wyjść na parking.
Na całe szczęście parking był strzeżony i nie kręcił się na nim żaden fotoreporter, chociaż przeczuwałam, że na pewno jest tutaj ich parę. Gdy wsiadłam do samochodu, włączyłam telefon pierwszy raz od tej pamiętnej nocy i ignorując wiele wiadomości zarówno od Masona, jak i od Mattildy, wysłałam wiadomość Cayo.
Mam informacje, których potrzebują.
Później spojrzałam na Sergia, który zdenerwowany prowadził auto i westchnęłam.
— Spokojnie, Sergio. Wszystko na spokojnie. Odpocznę w domu. Mam teraz jedynie leżeć i dobrze się odżywiać. Nie bądź na mnie zły.
Nie odrywając wzorku od ulicy, Sergio włączył radio, puścił naszą ulubioną Łucję w Lammenmoru, którą słuchaliśmy zaraz po pogrzebie mojej matki i dopiero wtedy odpowiedział.
— Nie jestem zły na ciebie, słońce. Jestem zły na siebie za to, że te dwa dni, które powinienem spędzić z tobą i o ciebie dbać, ja przesiedzę na treningach.
Nic nie odpowiedziałam.
Uderzyło we mnie jedynie to, że zaczął mnie pieszczotliwie nazywać. Słońce, ukochana, skarbie. Przed swoim wyznaniem nigdy mnie tak nie nazywał, chociaż może to dlatego, że nie byliśmy ze sobą wyjątkowo długo.
Gdy podjechaliśmy pod mój budynek, Sergio podał moją torbę portierowi, który zaniósł ją na górę jeszcze szybciej, niż ja opuściłam samochód. Wpatrywałam się najpierw w profil Ramosa, a później w jego twarz i zastanawiałam się co powinnam powiedzieć i zrobić.
Tyle, że to co powinnam powiedzieć mu wcześniej, planowałam zrobić kiedy indziej.
— Pa — powiedziałam w końcu, dając mu szybkiego całusa w usta. — I dziękuję. Nie przepracuj się, pracusiu.
•
•
•Nie minęło dziesięć minut odkąd weszłam do mieszkania, a ktoś zapukał do drzwi. W pierwszym momencie pomyślałam o Sergio, który może chciał porozmawiać, ale od razu pomyślałam, że jako kapitan brał wszystko związane z drużyną śmiertelnie poważnie. Poza tym Clasico, jak dopiero wczoraj się zorientowałam, było jednocześnie finałem Ligi Mistrzostw. Umykało mi to jakoś ciągle uwadze i właśnie z tą myślą, że jak mogłam tego nie wiedzieć, otworzyłam drzwi.
CZYTASZ
RAJ 1 sergio ramos, real madryt
Fanfiction❝Mówi się, że miłość nigdy się nie kończy, po prostu czasem chowa się pod powłokami cierpienia lub ułudy większego szczęścia. Jeżeli wyjątki potwierdzają regułę, to ja jestem tym potwierdzeniem, którego im brakowało.❞ Podczas gdy Grace Mourinho je...