Zaśmiałam się, nadal trzymając nogi na jego kolanach. Chwilę wcześniej pod głowę wcisnęłam kolejną poduszkę, tak, że półleżałam, z twarzą skierowaną w stronę telewizora.
— Przecież wiesz, że między nami nic nie jest wyjaśnione. — Pokręciłam głową. — Dlatego się o niego martwię... I dlatego uważam, że bardzo dobrym pomysłem jest spotkanie z Neymarem.
Miałam cichą nadzieję, że James nie zacznie znowu żartować z drużyny FC Barcelony. Charyzma tego chłopaka sprawiała, że śmiałam się z każdego, chociażby głupiego żartu, przez co czułam się źle, śmiejąc z Katalończyków.
— No nie wiem, Grace. — Wodził mnie za nos, a przecież dobrze wiedziałam, dlaczego ten pomysł mu się nie podobał.
— James, on opuścił El Clasico — powiedziałam, przerywając oglądanie The X Factor. — To nie jest w jego stylu. NIGDY nie odpuściłby sobie tak ważnego meczu, nawet zważając na fakt, jak was nienawidzi.
— Co prawda, to prawda. Swoim opuszczeniem meczu dał nam niezłe fory. — Zaśmiał się, ściskając lekko moją łydkę. — Chociaż pozwól, żebym pojechał tam z tobą.
— Dał wam fory, a i tak przegraliście. — Wytknęłam mu język. — To nie jest dobry pomysł. Nie wiem ile tam zostanę, James. A ty masz swoje treningi.
— Ale mam też swoją dziewczynę — stwierdził z uśmiechem. — Są jakieś priorytety, nie?
No tak. James od tygodnia nazywał mnie swoją dziewczyną. Nie wiedziałam, czy mi się to podobało. Raczej nie dawałam temu jakiejś większej wagi. Żyłam w dziwnym maraźmie, ale od kiedy zaczął się wokół mnie kręcić Rodriguez, czułam się... Raźniej.
Tyle, że naprawdę musiałam wrócić do Barcelony. Zostawiałam tam mnóstwo swoich rzeczy, a fakt, że Gerard nie dawał znaku życia od kilku dni, tylko mnie martwił. Nadal rozpraszała mnie myśl, że coś mogło się stać. Pique nie był człowiekiem, który odpuściłby sobie tak ważny meczy.
— Pojadę i wrócę, nawet nie zauważysz mojej nieobecności.
James westchnął, dając za wygraną. Powoli zaczynał rozumieć, że jestem uparta. I jeżeli chciał mieć mnie przy sobie, musiał jakoś z tym żyć.
— O której wraca Mou? — spytał, spoglądając przelotnie na zegarek. — Chyba czas się zbierać.
— Powinien zaraz być. — Kiwnęłam głową. — Nie zostajesz na kolację?
James zaczął sunąć ręką wzdłuż mojej gołej nogi, jednocześnie przesuwając się w moją stronę i chwilę później także nachylając się nad moją twarzą.
— Wiesz, że zostałbym z chęcią. — Uśmiechnął się, zastygając w bezruchu kilka centymetrów od mojej twarzy. — Ale...
— Ale po prostu boisz się mojego ojca. — Zaśmiałam się, uciekając twarzą od napierających na mnie ust. — Ile masz lat? Dwanaście?
— Możliwe, że zostanę, jeżeli tylko Ramos zgodzi się odstawić mój samochód pod twój dom. Musiałbym do niego zadzwonić, ale jakoś... Nie maaaam teeeeeraz ochoty. Zadzwoń do niego, jeśli chcesz i mu to wszystko wytłumacz.
— A żebyś wiedział, że to zaraz zrobię! — Zaśmiałam się, sięgając do jego kieszeni i wyciągając z niej jego telefon. — Odblokuj. — Poprosiłam grzecznie. — Dziękuje.
Nie potrafiłam tego określić, ale mina Rodrigueza w tamtej chwili wyrażała taki... triumf? Coś w ten deseń, wydawał się zadowolony, że dzwonię za niego do Ramosa. Przez sekundę myślałam, że się pokłócili, ale potem uświadomiłam sobie, że dzwonię w sprawie samochodu i wtedy połączenie zostało odebrane.
CZYTASZ
RAJ 1 sergio ramos, real madryt
Fanfiction❝Mówi się, że miłość nigdy się nie kończy, po prostu czasem chowa się pod powłokami cierpienia lub ułudy większego szczęścia. Jeżeli wyjątki potwierdzają regułę, to ja jestem tym potwierdzeniem, którego im brakowało.❞ Podczas gdy Grace Mourinho je...