Przed południem, gdy skończyłam podpisywać tony papierów, które wymagały w drugiej kolejności i mojego zatwierdzenia; gdy już już miałam zamiar opuścić cztery ściany swojego biura i pojechać na małe zakupy, moja nie do końca nowa sekretarka wcisnęła głowę do środka mojego gabinetu i głośno oznajmiła:
— Ktoś do pani przyszedł, pani Mourinho.
Spojrzałam na nią z konsternacją, bo przecież nie pracowałam na tę chwilę stacjonarnie i nie miałam pojęcia kto mógł mnie odwiedzić, i kiwnęłam głową, wychodząc zza biurka.
— Grace Mourinho — usłyszałam znany mi głos sekundy przed tym jak zza drzwi wyłonił się pokaźnej postury brunet, z szerokim uśmiechem skrywającym jeden złoty, pośrodku tych idealnie białych i prostych, ząb. — Dzień dobry.
— Rosa, zostaw nas — powiedziałam z uśmiechem. — Cayo, tak? Skłamię, mówiąc, że dużo o tobie słyszałam. Co cię do mnie sprowadza?
W pierwszej chwili moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Ta niezapowiedziana wizyta tego zdawać by się mogło niebezpiecznego mężczyzny zbiła mnie z tropu.
— Przeprosiny. Zachowywałem się ordynarnie. — Mężczyzna podszedł do biurka i stanął nieruchomo, wpatrując mi się prosto w twarz. — I chęć rozmowy o twoim amante. Jest dużo rzeczy, które powinnaś wiedzieć.
— Może czekam aż Sergio sam mi je wyjawi? — Rzuciłam, chociaż w środku aż się gotowałam, żeby dowiedzieć się co ci dwaj przede mną ukrywają. — A przeprosiny przyjęte.
— Kto powiedział, że chodzi o señor Ramosa? Przyszedłem porozmawiać z tobą o Gerardzie Pique i o tym, w co cię wplątał.
•
•
•— Grace, gdzie jesteś? — Sergio wydzwaniał do mnie, podczas gdy ja prowadziłam zdenerwowana jeden z jego samochodów. — Jedziesz? Aha.
— Będę za chwilę, Sergio. Poczekaj. — Powstrzymywałam się by nie warknąć do momentu, w którym jakiś palant wymusił pierwszeństwo. Na równi z tym, że zahamowałam, krzyknęłam: — Palant!
— Ja? — spytał ze śmiechem.
— Nie, kierowca. Albo może? Tak. Czy mógłbyś mi nie przeszkadzać gdy prowadzę? Czekaj.
— Czekam na tylnym parkingu.
— Wiem.
Kliknęłam guzik w kierownicy i się rozłączyłam. Godziny szczytu w Madrycie były nie do zniesienia i chociaż do stadionu brakowało mi tylko dwóch skrętów w prawo, postanowiłam zatrzymać się na pierwszym wolnym miejscu parkingowym. Gdy na nie zjeżdżałam, ręce trzęsły mi się już tak mocno, że prawie uderzyłam w samochód stojący obok.
Z gniewu zaczęłam uderzać w kierownicę raz za razem. Łzy same ściekały mi po policzkach, gdy bezgłośnie krzyczałam, mając już wszystkiego dość.
Dlaczego Gerard musiał wplątać mnie w takie gówno? Ukrywał przede mną prawdę LATAMI. I dlaczego, do cholery, siedział w tym i Sergio? Dlaczego cały czas nie mogłam uwolnić się od tej przeklętej Barcelony?
Uspokoiłam się w kilka chwil. Czekała mnie kolacja z Cristiano i Georginą i nie wiadomo kim jeszcze, i ostatnie czego chciałam to skandal. Nie przyszło mi to łatwo, ale włożyłam w ten uspokajający oddech całe moje siły. Wyjechałam z parkingu i podjechałam pod stadion.
CZYTASZ
RAJ 1 sergio ramos, real madryt
Fiksi Penggemar❝Mówi się, że miłość nigdy się nie kończy, po prostu czasem chowa się pod powłokami cierpienia lub ułudy większego szczęścia. Jeżeli wyjątki potwierdzają regułę, to ja jestem tym potwierdzeniem, którego im brakowało.❞ Podczas gdy Grace Mourinho je...