4

263 18 8
                                    

Usiadłam na łóżku. Chłopcy poszli po plecaki i książki. Przynieśli też mój.
-Od czego zaczynamy?- zapytałam.
-Polski?- zaproponował Mac.
Zaczęłam tłumaczyć co ostatnio przerabiamy. Jak trochę zrozumieli, odrobiliśmy lekcje i wróciliśmy do tłumaczenia.
Chłopcy przysuneli drugie łóżko i całą trójką leżeliśmy razem z książkami i na książkach. Po chwili przysunęli się do mnie i leżałam pośrodku. Po lewej Tinus, a po prawej Mac.
Nie spodziewałam się, że to będzie aż takie trudne i męczące. Gdybym chociaż płynnie umiała mówić po angielsku... Często musieliśmy korzystać też z Google Translator.
Byłam bardzo zmęczona, ale próbowałam tego nie okazywać.
-Rozumiesz?- tłumaczyłam Tinusowi piąty raz różnicę między epiką, liryką, dramatem i tp.
-Dramat krótki, wiersz. Epika role. Liryka opowiadanie- pomylił wszystko.
Załamałam się. Moja głowa bezwładnie opadła na poduszkę. Kocham Ich i chcę im pomóc, to wszystko wytłumaczyć, ale nie umiem! Jestem taka bezsilna...
Poczułam czyjąś ciepłą rękę na plecach.
-Przepraszam...- szepnął mi do lewego ucha.
Podniosłam głowę i spojrzałam w prawo. Dlaczego Mac nie reagował?
Spał. Po prostu wtulił głowę w mój brzuch i smacznie sobie drzemał. Kosmyki włosów zasłoniły mu twarz. Dopiero teraz poczułam, że jego lewa ręka leży na moich plecach.
Odwróciłam głowę w lewą stronę. Tinus zerkał na mnie swoimi słodkimi, przepraszającymi, ale i zmęczonymi oczami.
-To nic- zapewniłam go uśmiechem- nie nadrobimy trzech lat w jedno popołudnie.
-Więc jutro też się widzimy?- zapytał z nadzieją.
-Raczej bez tego się nie obejdzie.
Patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, a ja rozpływałam się jak kakao w mleku.
Powoli położyłam głowę na poduszkę wciąż wpatrując się w chłopaka. Nawet nie wiem kiedy moje powieki bezwładnie opadły, a ja odpłynęłam w błogi sen.

-Ala...- ktoś delikatnie dotknął mojego policzka. W sekundzie, gdy otwierałam oczy, Mac spadł z łomotem na podłogę.
-Aaaałaaa!- krzyknął- Martinus!!!
Zaczął się śmiać, bo oczywiście to on go zepchnął.
22:18.
-Najwyższy czas wracać do domu.- poinformowałam.
-Odprowadzimy cię.- zaproponował Mac.
Zeszliśmy na dół. Usłyszałam głos taty chłopców. Mówił po angielsku! I to całkiem dobrze. Rozmawiał przez telefon.
Poinformowali rodziców po norwesku, że mnie odprowadzą, ubraliśmy się i wyszliśmy. Po kilku sekundach Tinus niemal siłą odebrał mi plecak, ponieważ ja jestem oczywiście jak Zosia-Samosia.
W drodze rozmawialiśmy jak starzy znajomi.
Opowiadali, jak jest, gdy tłumy fanek piszczą na Twój widok, jak się nagrywa piosenki i jak to jest mieć swojego klona, który jest z Tobą zawsze i wszędzie. Na żywo byli jeszcze weselsi.
-To do jutra!- pożegnałam się.
-Pa!
-Cześć!

Na angielskim pani bardzo się zainteresowała chłopcami. Wciąż pytała o coś (cały czas oczywiście po angielsku). Ponoć ,,korzystała z okazji, że jest ktoś, kto na co dzień posługuje się tym językiem''.
-...Dużo Waszych znajomych mówi po angielsku?- sporo: pomyślałam.
-Tak, kilku- odpowiedział Mac.
-A Wasi rodzice?- jak się wczoraj okazało tak, przynajmniej tata.
-Tata- Tinus.
-A dużo podróżuje​cie?- bywa, że co weekend są w innym kraju.
-Całkiem sporo- Tinus.
-Aha, to fajnie...- powoli wyczerpywały jej się tematy, ale nie dawała za wygraną- a co lubicie robić?- kochają śpiewać i tańczyć, do tego piłkę nożną i robić musically.
-Grać w piłkę nożną- w sumie Mac mówił prawdę.
-Tacy przystojni, to pewnie macie już fanki...
Teraz pani przesadziła.
-Możemy już przejść do lekcji?- zapytałam dosyć zdenerwowana, ale raczej nie było tego po mnie widać.
Pani trochę się zmieszała. Było mi jej poniekąd żal. Jest całkiem miła, ale przypomina taką ciotkę, która ciągle odbiega od tematu i chce wszystko wiedzieć. Nie powiedziała nic nieodpowiedniego, ale musieliby teraz skłamać.
-Tak, Ala co napisałaś w pierwszym przykładzie?
Pani przestała pytać chłopców.
Na przerwie obaj mi podziękowali. Języki ja i Nadia mamy osobno, a w tej klasie ławki są tak specyficzne, że siedzi się w 3 osoby, więc możecie się domyślić z kim siedziałam.
-Jak tam Twoja znajomość z przystojniakami?- Kasia podeszła do mnie po dzwonku.
-Yyy... Nie wiem. Normalnie chyba.
-Zachowujecie się, jakbyście się znali od lat.
-No cóż- nie wiedziałam jak odpowiedzieć.
-Hej!- w tym momencie podeszli do nas i mnie wyratowali od wpadki w rozmowie z Kasią.
-Hej! Idziemy?
-Tak, jasne.
Lekcje właśnie się skończyły. Ruszyliśmy do auta. W drodze podpytałam chłopców kto ich nauczył angielskiego. Okazało się, że tata, no i oczywiście w szkole. Przywitaliśmy się z  Chrisem i wsiedliśmy do samochodu. W domu od razu był przygotowany obiad, więc usiedliśmy przy stole.
-Jak Wam jest w nowej szkole? Macie już jakiś kolegów?- zapytał tata chłopców wchodząc do pomieszczenia.
-Mamy Alę- odpowiedział Tinus, a ja się uśmiechnęłam.
-Kogoś jeszcze?- dopytywał.
-Sebastiana, Ryśka...
-Beńka...
-Ale najbardziej lubimy Ciebie- Tinus siedział obok mnie i szepnął mi to do ucha.
-A jak Wam idzie na lekcjach? Ala, nie przeszkadzają za bardzo?- teraz pytanie do mnie.
-Nie, nauczyciele są wyrozumiali.
Zadzwonił telefon taty chłopców, więc przeprosił nas i wyszedł.
-Chcesz coś do picia?- zapytał Mac, gdy kierowaliśmy się do pokoju.
-Tak, poproszę.
-Sok, herbata, kawa, mleko, oranżada, wina nie proponuję...
-Sok.
Po odrobieniu lekcji, Mac zaproponował:
-Nagrajmy musically!
Trzy głosy na tak i decyzja zapadła. Postanowiliśmy trochę odpocząć. Pół godziny później wróciliśmy do książek.
Najbardziej śmieszyło mnie, gdy patrzyli błagalnymi oczami nic nie rozumiejąc.

-W ferie jedziemy do Norwegii po kilka rzeczy od babci, na spotkanie rodzinne i w piękne miejsce w góry.
-Chcieliśmy Cię zaprosić, abyś pojechała z nami.
-Byłam chyba tylko za raz zagranicą.
-Będzie fajnie! Pokażemy Ci nasz stary dom...- namawiał Tinus.
-I całe Trofors...- zależało im na tym.
-I studio nagraniowe...
-I pojeździmy na nartach...
-Dobrze, dobrze. Ale muszę zapytać mamę.
Po rozmowie w domu z mamą i spotkaniu moich rodziców z rodzicami chłopców, postanowiono, że jedziemy wszyscy. Z racji, że razem się nie zmieścimy, to ja, chłopcy i moi rodzice jedziemy w jednym aucie, Emma, rodzice Maca i Tinusa drugim, a w samolocie będziemy razem.
Wycieczka ma trwać 9 dni (wraz z przyjazdem i powrotem).
Mój tata jeździ tirem i akurat w tym terminie będzie miał wolne, więc bardzo się cieszyłam.

Przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz