7

138 5 2
                                    

W tym rozdziale znajduje się lekkie sprostowanie odnośnie charakterów chłopców. Ostatnio udało mi się z nimi spotkać i to są moje odczucia. Dodatkowo wywiad w Bravo, który nieźle zaburzył moje myślenie o nich i aż się zastanawiałam, czy redakcja przypadkiem nie podpisała ich na odwrót. 😂 No cóż, po tym wstępie zapraszam do czytania i napiszcie w komentarzu o swoich odczuciach, jeśli też mieliście okazję spotkać Marcusa i Martinusa. 😉😍

Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było bardzo duszne i niewielkie. Nie mogłam się ruszyć. Miałam związane ręce i nogi.
Ciemność wyostrzała zmysły, ale moje oczy po chwili przyzwyczaiły się do braku światła i rozpoznawałam kształty. Na ścianach był jakiś szary i zimny tynk, dwie stare, rozpadające się szafy i jedno okienko bardzo blisko sufitu. Prostokątne, a za nimi kraty. Wyglądało do mnie zza niego granatowe niebo i gwiazdy. Ujrzałam jeszcze drzwi. Też miały swoje lata i nie były zbyt solidnie wykonane.
Nie miałam siły wstać, więc tylko usiadłam i oparłam się o ścianę. Mam nadzieję, że chłopakom nic nie jest. Poczułam kłujący ból w plecach. Nie miałam nawet jak się obrócić.
Nie miałam telefonu, ani portfela. Zaczęło mi się kręcić w głowie i zasnęłam.

-Wstawaj Śpiąca Królewno!!!- krzyknął człowiek stojący nade mną.
Po chwili zauważyłam, że to on spowodował wypadek. Był w samym białym podkoszulku, nieogolony. Wyglądał jak z najgorszych koszmarów. Do tego śmierdział piwem.
Na podłodze leżała taca z jedzeniem, a raczej czymś, co je przypominało. Kanapka z serem, kilka biszkoptów i szklanka wody. Byłam tak głodna, że gdy tylko człowiek wyszedł zabrałam się do jedzenia. Starałam się nie myśleć jak dawno temu minęła data ważności tych produktów.
Teraz widziałam, że ściany tego pomieszczenia były porysowane. Jakby ktoś próbował zrobić w nich dziury widelcem lub paznokciami. Nie było tu lampy. Pomieszczenie oświetlało tylko jedno małe okienko. Gdy zjadłam i wypiłam deko wody, wstałam i próbowałam doskoczyć do szyby. Byłam za niska conajmniej o głowę. Nie miałam szans. Zaczęłam krzyczeć i błagać o pomoc.
-Czego się drzesz mała dziwko?!- ten okropny mężczyzna wpadł do pokoju.
Złapał mnie za włosy i rzucił na podłogę. Myślałam, że zemdleję z bólu, ale niestety tak się nie stało.
-Jesteśmy w lesie. Nikt cię nie usłyszy.
Przeciął nożem taśmę na moich nogach, złapał za rękę i kazał iść. To był korytarz ,,urządzony" podobnie jak pokój, w którym przebywałam. Przeszliśmy do pomieszczenia obok. Różniło się tylko tym, że na środku stało krzesło, a przed nim kamera na statywie.
Kazał mi siadać i znowu przywiązał do krzesła ręce i nogi.
Czułam jak moje serce wybija swoje ostatnie uderzenia. Nie chciałam umierać. Teraz, jak wszystko się układało? Teraz, gdy poznałam chłopaków?? Nie!!!
Szamotałam się, ale ta taśma była naprawdę mocna. Facet wyszedł śmiejąc się że mnie. Kamera była wyłączona, więc nie wiem po co tu stała. Poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Czułam się taka bezradna i słaba.
Bolały mnie wszystkie kości i czułam, że wraca do mnie migrena.

Siedziałam tak całą wieczność. W myślach bezskutecznie liczyłam owce przeskakujące nie wiadomo po co przez płotek. Po trzysetnym zrezygnowałam. Zastanawiałam się co mogło się stać chłopcom. Niby mieli tylko rozcięty łuk brwiowy i wargę, ale może dopiero po prześwietleniu coś wyszło? Może leżą teraz w szpitalu? Może mnie szukają? Może są na policji? A może już dawno o mnie zapomnieli...
Nie, w to ostatnie nie uwierzyłabym nawet na łożu śmierci. Zaczęłam o nich myśleć i przez przypadek wymyśliłam wiersz.
-Super... Kolejny?- myślałam sama ze sobą.

Wyobrażałam sobie jak tańczę z jednym z nich. Nie byłam pewna, z którym, ale było cudownie.
Jeśli miałabym odróżnić ich charaktery, to Mac niby ma gorsze oceny, ale bardziej zapamiętuje to, co ważne i często szybciej mnie rozumie. Tinus natomiast czasem się spóźnia, buja w obłokach, ale jest fantastyczny. To jego styl ubierania bardziej mi się podoba, choć podejście do fanów raczej brata. Mac siedzi całymi dniami na Instagramie i odpisuje na komentarze oraz uwielbia się przytulać. On też zachwyca się Twitterem, którego szczerze mówiąc ja nie ogarniam, a Tinus wymyśla ,,coś", co zostaje w pamięci na długo i jest takim śmieszkiem. Obaj przybijają piątki i potrafią tak mocno się cieszyć, że zarażają tym w promieniu trzech kilometrów.
Teraz uświadomiłam sobie, że kocham ich bardzo mocno. Bardzo. Tak, bardzo, że nie wyobrażam sobie już życia bez nich...

Marcus

Roznosiła mnie myśl, że policja siedzi i czeka. Czeka, aż porywacz zadzwoni. A może nie zadzwoni? Może Ala właśnie w tym momencie mnie potrzebuje, a ja nie umiem jej pomóc. Zaufała nam, przyleciała tu z nami, dla nas, a my ją tak zawiedliśmy. Jesteśmy tacy nieodpowiedzialni. Nie mogę słuchać płaczu mamy Ali w drugim pokoju. Coś mnie rozsadza od środka i nic na to nie poradzę!
-Mac, co ty wyprawiasz?!!- Tinus wbiegł do pokoju i wyrwał mi lampę, którą zdążyłem już rozwalić biurko i przewrócić krzesło.
Byłem załamany. Bez siły. Bez...
-Dzwoni!!!- usłyszeliśmy krzyk z dołu i pędem ruszyliśmy do salonu.
-Proszę pamiętać, co ma pan mówić. Jak najdłużej- policjant przypominał tacie, jak ma rozmawiać z porywaczem.
-Halo.
-Dzień dobry. Ja nazywam się Mary Kapfield i dzwonię z firmy telekomunikacyjnej...
Wszyscy opadli na siedzenia. To nas dobijało. Nie wiedzieliśmy co robić.

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama poszła otworzyć.
-Jakiś list, ale listonosz już dzisiaj był.
Weszła do pokoju z grubą kopertą. Była biała i bez żadnego adresu. Policjanci zabrali ją i przez rękawiczki delikatnie otworzyli. W środku była bransoletka Ali poplamiona krwią.
- To ta z naszego sklepu, którą daliśmy jej tydzień temu. Nie ściągała jej.
-Krew...- powiedziałem sam do siebie.
-Może to nie jej, chcą nas tylko zastraszyć- przekonywał tata.
-Chcę 100 000 dolarów dziś o 20:00 pod fontanną Vigelanda, mają być tylko bliźniacy, bez policji, albo zobaczycie więcej jej krwi- ktoś przeczytał treść listu.
To było w Oslo. Żeby tam dolecieć na 20, musieliśmy się już zbierać.
Zadzwoniliśmy po helikopter i do menagera.
Nie było szans na 100 000 dolarów w ciągu kilku godzin od jednej osoby. Rodzina Ali zebrała 30 000, a my resztę. Menager pożyczył nam 20 000, a z kont bankowych wzięliśmy 50 000. Ruszyliśmy.

Przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz