8

122 8 1
                                    

Martinus

Lot trwał w nieskończoność. Niby 11 godzin. Wylecieliśmy o 8:30. Zdążylibyśmy na styk. Bardzo mnie to denerwowało. Bałem się, że nie zdążymy.
-Spokojnie, musi się udać. Zapłacimy i oddadzą nam Alę- zapewniał tata.
Zawsze mu ufam. Nigdy jeszcze mnie nie zawiódł, ale wiedziałem, że to nie zależy od niego.
Popatrzyłem na brata. Jak zwykle bawił się telefonem. Teraz miał smutną, a nawet złą twarz, nie tak jak zawsze. Widać było, że martwił się tak, jak mocno ja. Ta dziewczyna znaczyła dla nas wiele więcej niż jakakolwiek fanka. Buzowało we mnie tyle emocji, że wyciągnąłem mój notatnik i długopis. Postanowiłem napisać tekst. Może nada się na piosenkę, może będzie to tylko tekst, ale wiem, że Ali na pewno się spodoba. Teraz jest najważniejsza.

Na na na na
W ciemności błądzę, wielkiej otchłani,
Dlaczego tak długo na siebie czekamy?
Marzę o Tobie noce i dnie,
Dlaczego ciągle śpiewasz w mym śnie?

-Nie!
Upuściłem długopis.
-Co się drzesz baranie?!- nakrzyczałem na Maca.
-Dowiedzieli się!!
-Co ty mówisz?- tata zapytał.
-No patrzcie, gazety.
Wyrwałem mu telefon i przeglądałem wyświetlaną stronę.
Jakaś brytyjska gazeta napisała artykuł o nas i Ali.
,,Biedna fanka z Polski została porwana przez hejterów sławnych bliźniaków z Norwegii. Nikt nawet nie wiedział, że się przeprowadzili. Czy uciekali? Od fanów? Hejterów? A może szukali nowych, naiwych fanek?..."
Rzuciłem telefonem w brata i wstałem. Zrobiłem dwa kroki i upadłem. Helikopter za bardzo się kołysał. Podszedł do mnie Mac i tata. Byliśmy tak bezradni. Teraz wszystko się skończyło. Tak długo unikaliśmy wszelkich dramatów, żyliśmy tak, jak na ,,idoli" przystało. Bez szaleństw, imprez i kamer, bo przecież wszystko mogli obrócić przeciwko nam. Tyle czasu ukrywaliśmy, że mieszkamy w Polsce, że znamy Alę... I nagle jednego dnia wszystko prysło jak bańka mydlana. Jak można tak kłamać? Dlaczego telewizja, gazety, dlaczego oni są tacy okrótni, bezwzględni?! I dlaczego ten psychopata porwał Alę?!

Alicja

Przez moje zamknięte powieki przeszło ostre, ale małe, czerwone światełko. Niechętnie otworzyłam oczy. Kamera została włączona, a za nią stał ten mężczyzna. Palił. Smród papierosa sprawił, że zaczęłam kaszleć.
Było jaśniej. Gdy spałam, musiał przynieść lampę. Ledwie działała. Co chwila błyskała i dawała mocno żółte światło.
-Pewnie jakieś kabelki jej nie stykają- pomyślałam.

-Jak długo się znacie?- zapytał człowiek zza kamery.
-Nic nie powiem.
Bałam się, że chce to wykorzystać przeciwko chłopcom. Jakby przeze mnie stracili wszystko, co mają... Nie wybaczyłabym sobie tego.
-Gadaj!!
Podbiegł do mnie i uderzył w twarz. Policzek piekł mnie niemiłosiernie, ale myślałam o bliźniakach. Oni by dla mnie wytrzymali.
-Gadaj powiedziałem!!!
Znowu mnie uderzyła, ale teraz mocniej. Poczułam krew w ustach i jak ciekła mi po brodzie. Ból powoli odbierał mi myślenie.
-Jestem ich fanką od ponad roku.
Udawałam blondynkę, którą byłam i powiedziałam fakt oczywisty mając nadzieję, że o nic więcej nie zapyta.
Nadzieja matką głupich.
-Oni ile cię znają, ty głupia małolato!!
-Od września.
Podczas tego bolesnego wywiadu zostałam uderzona jeszcze pięć razy. Wypytywał o wszystko, a ja nie mogłam nie odpowiadać. Chciał wiedzieć jak się poznaliśmy, czy komuś mówiłam w Polsce kim są, dlaczego się przeprowadzili, co myślą o swoich fanach, jak wyglądają ich koncert od kulis...
Nie znałam nawet odpowiedzi na wiele z tych pytań. Trwało to wieczność, myślałam, że zapytał już o wszystko, a potem zadawał kolejne pytanie, i kolejne, i ta ,,rozmowa" ciągnęła się bez końca.
Byłam wyczerpana, głodna i obolała.
Gdy skończył, po prostu wyszedł. Nic nie powiedział. Nie odpowiadał też na moje pytania.
-Super- pomyślałam- zostanę tu na zawsze.

Marcus

-Jak skomentujecie te słowa?
-Czy to prawda? Kim jest dla was Ala?
-Dlaczego się przeprowadziliście?
Trzech ochroniarzy musiało iść przed nami i odpychać natrętne hieny- dziennikarzy. Jak oni tak mogą? Wracają potem do domów i co? I piszą te wszystkie bzdury? A jak zachowują się na spotkaniach rodzinnych?
Byliśmy załamani. Obcy ludzie prowadzili nas w zupełnie nowe miejsca, choć w Oslo bywaliśmy już nieraz.
Zostało pół godziny, albo Ala...
Nie chciałem o tym nawet myśleć. Musiało się udać. Musiało.

Jechaliśmy już jakieś 15 minut, tak bardzo się denerwowałem... W samolocie wszystko nam wytłumaczono. Jak mamy iść, widzieliśmy zdjęcie okolic tej fontanny. Pokazano nam też gdzie będą detektywi, policjanci i tp... Średnio co 5 metrów... Musiało się udać. Musiało.
A jeśli nie?...
Dojechaliśmy. Ja trzymałem teczkę z pieniędzmi. Była całkiem ciężka.
Martinus miał pilnować telefonu, na który porywacz ma zadzwonić. Żeby tylko zadzwonił!
Słońce było tak okrutne, żeby jaśnieć tak bardzo aż oczy bolały, a ludzie bezczelnie się cieszyli życiem. Co chwila mijaliśmy jakieś zakochane pary, dzieci z balonami, biegające psy...
Wszyscy wydawali się podejrzani. Byłem tak zdenerwowany. Ręce pociły mi się tak, że musiałem wciąż zmieniać położenie teczki.
Oddałbym za nią wszystkie pieniądze. Wszystkie osiągnięcia. Całe moje życie.
Usiedliśmy na ławeczce przy fontannie. Wpatrywałem się w sześciu mężczyzn trzymających jakiś talerz, z którego wypływała woda i zastanawiałem się co dokładnie powiem Ali, gdy już będzie w moich ramionach.
Tinus popatrzył na mnie i obaj wzięliśmy głęboki wdech.
Podszedł do nas jakiś mężczyzna w dresach z zasłoniętą twarzą. Miał też kaptur, a ręce tajemniczo schowane w kieszeniach.
Wstaliśmy. Złapał za naszą teczkę, ale mocno ją trzymałem.
-Gdzie jest Ala?!
-Dostaniecie smsa.
-Nie!
-Chcemy wiedzieć teraz!
Mężczyzna zastanowił się chwilę i odparł:
-Czekajcie na wiadomość.
-Nie!
Wyjął telefon z kieszeni i coś tam napisał. W tym momencie przyszedł sms na nasz telefon.
Adres. Nie zobaczyłem nawet jaki, ale to był adres. Puściliśmy teczkę i biegiem ruszyliśmy do auta, gdzie czekał na nas tata.
Jechaliśmy do wskazanego miejsca z 10 minut. Wszyscy bardzo się stresowaliśmy. Baliśmy się, że jest za późno, że przez nas ona... Może już nie oddychać.
Budynek, do którego weszliśmy był starą ruiną. Cała szara i z odpadającym tynkiem, a gdzieniegdzie nawet cegłami.
Budynek był duży i biegaliśmy od jednego pomieszczenia do drugiego. Wszędzie pusto, dodatkowo robiło się ciemno, więc włączyliśmy lampy w telefonach.
-Ala!
-Ala, to my, gdzie jesteś?!

Nigdy o to nie prosiłam, ale teraz to zrobię. Jeśli chcecie następny rozdział, proszę, udostępnijcie to ff znajomym, może innym MMersom.  I napiszcie koniecznie czy Wam się podoba i czy myślicie, że chłopcy zdążyli?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 24, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Przypadek?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz