Prolog

578 10 2
                                    

Obudziły mnie promyki słońca przedostające się do mojego pokoju. Była jakaś 11 nad ranem, a dzisiaj mieliśmy się wyprowadzać do Londynu. Nie wiem, jak moja matka chce zostawić to wszystko, co tutaj zrobiła i po prostu wyjechać. Siadłam na łóżku i przypomniało mi się, że miałam się spotkać z Sarą i Thomasem. Szczerze, to nie chciałam w ogóle wychodzić z domu aż do odlotu, ale muszę się z nimi pożegnać.

Po namyśleniach wstałam z łóżka i podeszłam do szafy po ubrania. Zdecydowałam się na luźny biały T-shirt i krótkie jeansowe spodenki. Dzisiaj zapowiada się bardzo ciepło, jak na koniec kwietnia. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Rozebrałam się i wskoczyłam pod gorącą wodę.

Po jakichś 20 minutach wyszłam z kabiny i stanęłam przed lustrem. Zastanawiałam się przez cały czas, jak będzie wyglądać moje życie w Londynie. Nie jestem jakoś bardzo zestresowana nową szkołą, ale fajnie by było jakby trafiliby mi się jacyś fajni ludzie. Tak w ogóle, to ja nie chcę się nigdzie przeprowadzać, bo mam tutaj wszystko, ale moja matka znalazła sobie jakiegoś faceta i mamy się do niego przeprowadzić bo ma tam ,,sprawy biznesowe''.

I jakby kurwa sprawy biznesowe są ważniejsze od własnej córki, tak?

Jestem osobą bardziej cichą, ale czasami lubię się wyrwać na jakąś imprezę. Wytarłam swoje ciało dokładnie i posmarowałam się swoim czekoladowym balsamem. Nagle usłyszałam jakieś krzyki zza drzwi i rozpoznałam swoją mamę.

- Kate, długo jeszcze? Jak można się tyle kąpać?! - westchnęłam cicho na słowa mamy.

- Zaraz wychodzę - Powiedziałam nie zbyt przyjaźnie, bo nie za bardzo doceniam swoją matkę.

- To wychódź szybciutko, bo nie tylko ty jesteś w tym domu - Już nic nie odpowiedziałam i wyszłam z łazienki.

- Możesz mi przestać rujnować życie ? - wysedziłam do niej, a ona zmarszczyła brwi. - Nie dość, że kurwa zepsułaś mi najważniejszy związek z Brianem, to jeszcze chcesz zostawić tutaj tatę, moich przyjaciół, ten dom i wyjechać do tego gościa w Londynie?! - wykrzyczałam, bo już nie mogłam tego znieść. Ta kobieta zrobiła wszytko, żeby Brian że mną zerwał.

- Nie rozumiesz dziecko, że od do ciebie nie pasował? - powiedziała, tak jakby udawała przejętą, ale jej to nie wychodziło - To był zwykły gówniarz, który łamie serca takim dziewczynom jak ty.

- Mamo ty go nie znałaś! Nie wiedziałaś jaki on był i nie masz prawa o nim tak mówić. Nie rozumiesz, że byłam z nim szczęśliwa? Nie rozumiesz, że go kochałam ponad życie? - powiedziałam z łzami w oczach.

- Pakuj się, wyjeżdżamy za 2 godziny - powiedziała jakby nigdy nic i poszła do swojego pokoju.

Poszłam do pokoju i przygotowałam się do spotkania z przyjaciółmi. Zadzwoniłam do Sary i powiedziała, że spotkają się w parku. Skierowałam się na dół i bez słowa wyszłam z domu. Nie chciałam mieć kolejnej kłótni. Droga minęła mi dość szybko, może dlatego że mieszkam jakieś 5 minut od parku. Szłam przez prawie pusty park i nagle zobaczyłam dwójkę nastolatków siedzących na ławce. Oni też mnie zobaczyli i od razu wskoczyli mi w ramiona.

- Nawet nie próbuj żartować z tą wyprowadzką Kate - powiedziała z żalem Sara - Będzie nam ciebie mega brakować stara - stara? Mam 17 lat.
- Mi was też będzie brakować. I sama jesteś stara idiotko - zaśmiałam się i poszliśmy na spacer.

Opowiedziałam im o mojej kłótni z matką i nie byli jakoś bardzo zaskoczeni bo często mam z nią kłótnie. Skierowaliśmy się do kawiarni porozmawiać. W sumie, długo nam to zajęło, bo już jest 18, a wyszłam z domu o 15. Pożegnałam się z nimi i wyszłam z kawiarni, ponieważ o 20 miałam już samolot.

Wyciągnęłam telefon i zauważyłam, że mam 5 nieodebranych połączeń od matki. Stwierdziłam, że nie będę oddzwaniać bo zaraz będę w domu. I tak będzie miała wonty, dlaczego nie odbieram telefonu.

I kolejna kłótnia, ugh...

Byłam już przed domem i pakowaliśmy walizki do samochodu. Nie myliłam się, miałam tą cholerną któtnię z matką. Nie odzywałam się do niej od tamtego czasu i nawet nie mam zamiaru. Wsiedliśmy do samochodu i usłyszałam jak matka gada z jej szoferem gdzie ma jechać.

- Kate... - usłyszałam głos mojej rodzicielki. - Kiedy się zaczniesz do mnie nie odzywać? - spytała, a ja miałam już ochotę wysiąść z tego samochodu.
- Jak w końcu zmądrzejesz i nie będziesz mnie traktowała jak zabawkę - powiedziałam oschle nawet na nią nie patrząc.
- Jak chcesz. Jeszcze będziesz do mnie iść po radę, zobaczysz. - powiedziała, a ja się już nie odzywałam. Kolejną część trasy na lotnisko spędziliśmy w ciszy.

Wsiadłam na pokład samolotu i od razu co zrobiłam to chciałam jak najszybciej zasnąć. Uniknie to rozmowy z matką i droga szybciej zleci, bo mieliśmy lecieć jakieś 5 godzin a była ok. 20.40. Włożyłam w uszy słuchawki i dość szybko zasnęłam.

TADAM😘

Jestem twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz