Praca w En Effet była całkiem przyjemna i Jungkook nigdy na nią nie narzekał. Pan Cartier był pogodnym człowiekiem, więc nie było to dla niego dużym wyzwaniem, by polubić swojego nowego pracownika. Yoongi też był zadowolony, ponieważ dzieciak zarabiał na siebie, a więc nie musiał wydawać swoich własnych pieniędzy, by jakkolwiek go utrzymać. Czasami sobie myślał, że musiał być naprawdę głupi, skoro zdecydował się go przygarnąć, ale z drugiej strony to właśnie Jungkook wprowadził do jego samotnego życia trochę cieplejszych barw.
Mieszkali razem już prawie dwa tygodnie, a chłopiec zdołał odkryć wiele nawyków malarza. Poza paleniem, jego problemem było to, że nigdy nie potrafił dokończyć swoich obrazów. Lubił pić, to żadna nowość, a także chętnie brał kąpiel z Jungkookiem, który zdołał już do tego przywyknąć i przestał czuć się tym skrępowany. W mieszkaniu Yoongiego panowała złota zasada, że kiedy spał, Jungkook nie mógł go budzić, choćby się paliło i waliło. Dlatego za ten czas chłopak znalazł sobie idealne zajęcie, jakim było szukanie dobrych miejsc do spędzania wolnych chwil i grania na harmonijce. Uznał jednak, że przesiadywanie w samotności wcale nie było tak przyjemne, jak mu się zdawało, przynajmniej dla niego. Bardzo chciał kiedyś wyjść gdzieś z Yoongim, dlatego jednej soboty, gdy wracali z pracy, postanowił mu coś takiego zaproponować.
- Zapraszasz mnie na randkę? - spytał rozbawiony Yoongi po usłyszeniu takiej propozycji.
- Nie! - Jungkook zarumienił się i posłał mężczyźnie zirytowane spojrzenie. - Nudzi mnie już to ciągłe siedzenie w domu...
- Szczerze mówiąc, mnie też. Możemy dzisiaj gdzieś wyjść.
- Naprawdę? - chłopiec uśmiechnął się szeroko, a gdy Yoongi przytaknął, nie mógł się już doczekać, aż wybiorą się do jakiegoś ciekawego miejsca.
Myśląc "ciekawe", wcale nie chodziło mu o bar, do którego został później zabrany. Jungkook nigdy wcześniej nie przesiadywał w towarzystwie pijących ile wlezie mężczyzn. W całym lokalu unosił się zapach alkoholu i dymu papierosowego. Panował istny tłok, a każdy przekrzykiwał siebie nawzajem, zagłuszając grające w tle pianino. Chłopiec czuł się dosyć niekomfortowo. Siedział skulony w kącie, gdzie akurat znaleźli wolny stolik i patrzył się niepewnie na całe podpite już zbiorowisko. Dopiero po chwili Yoongi ponownie przysiadł się do niego, mając ze sobą dwa kufle piwa.
- Ja nie piję - uprzedził, jednak malarz nic sobie z tego nie zrobił, podkładając alkohol praktycznie pod sam nos Jungkooka.
- Nie masz wyjścia - odparł Yoongi, po czym wziął pierwszy łyk.
- Nigdy wcześniej nie próbowałem piwa...
- Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz, czyż nie?
Jungkook westchnął i niepewnie wziął ciężki kufel w swoje drobne ręce. Powąchał złoty alkohol przyozdobiony białą pianką i powoli upił odrobinę, krzywiąc się następnie z goryczy.
- Okropne - stwierdził, marszcząc nos, a Yoongi zaśmiał się cicho.
- Po paru łykach przywykniesz.
Chłopak początkowo nie był co do tego przekonany, jednak po dłuższej chwili gorzki smak piwa faktycznie nie był aż tak obrzydliwy. Niewiele brakowało, by zaczęło mu szumieć w głowie, a uśmiech pojawił się na jego twarzy, nie chcąc z niej w ogóle zejść, powodując przez to ból jego policzków. Jungkook pierwszy raz w swoim życiu był pijany i świetnie się przy tym bawił. Zresztą, Yoongi też nie narzekał, pijąc z nim w najlepsze.
O nieco późniejszej porze na scenę wyszła urokliwa tancerka, a młodszy nie mógł oderwać wzroku od jej długich nóg w kabaretkach i zwiewnej czerwonej sukienki zdobionej wszelakimi piórkami, która również idealnie eksponowała jej biust. Dziewczyna kusiła swoimi z pozoru niewinnymi ruchami, a gdy zaczęła śpiewać, nikt nie był w stanie się jej oprzeć. Yoongi jednak nie był zadowolony z faktu, że jego towarzysz tak chętnie wpatrywał się w kobietę. Coś momentalnie się w nim zagotowało.
CZYTASZ
||YoonKook|| La Seine ✔
Fanfic"- Właściwie... - zaczął chłopiec, jąkając się trochę. - Czemu mnie przygarnąłeś? - Jak jestem pijany, to bardziej mięknie mi serce - odpowiedział, uśmiechając się do niego lekko. - A poza tym, masz ładną twarz i fajnie grasz na harmonijce. To chy...